[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Proszę płynąć dalej, nie opierać się o tratwę.Ryszard, nie przeczuwając niczego, skinął głową na znak zgody.Pomiędzy nim akantem platformy ukazała się zaraz wolna przestrzeń wody, na metr szeroka.Ale Violet, którazauważyła nienaturalny ton głosu szofera i która rzuciła wzrokiem w kierunku jegoniespokojnych spojrzeń, wydała przerazliwy okrzyk grozy.Od strony granatowych, skutkiemrzuconego przez obłoki cienia, nurtów sunęła w stronę rozbitków złowroga płetwa.- Rekin!!! Ratuj się, Rysiu!.Prędzej, na Boga!.Dwoma silnymi podrzutami ramion dopędził Ryszard tratwę.Był trupio blady, jak iViolet, której twarz miała barwę opłatka.Zaczął się wspinać na wątłą deskę ratunku, kiedyJohn ryknął na całe gardło: - Precz!!! - Zamierzył się wiosłem na intruza, lecz Violetpowstrzymała oburącz jego ramię.W obliczu śmierci nie wstydziła się swych sińców, swejnagości, nie czuła jego oślizgłych spojrzeń, pełzających z błyskawiczną szybkością po jejpiersiach, których rysunek uwydatniał się doskonale poprzez przezroczysty, przylepiony dociała jedwab.Wiedziała tylko jedno, że zagraża najukochańszemu człowiekowi straszliweniebezpieczeństwo, że ten zbuntowany sługa chce go zgubić.Tymczasem Ryszard stanął nadeskach.Tratwa, przeciążona balastem trzech ciał, zanurzała się powoli, lecz stale.Jeszczechwila a poziom wody sięgnie do kolan, nie mówiąc już o przelewających się falach.Przyszłakolej na walkę o byt, o życie, i tak na włosku zawieszone.- Toniemy.Trojga nas deski nie uniosą.Więc? - rzucił Ryszard, przygotowując się naatak szofera.John położył swą ciężką łapę na karku kobiety.Spytał:- Chcesz ją poświęcić?Nie wiedzieć dlaczego stanęły Ryszardowi w tej chwili w pamięci słowa listu MrDragona: W godzinę śmierci znienawidzicie się nawzajem.Nie doszłoby do tego, gdybyście sięnie poznali.Nie doszłoby do tego - dzwoniło uparcie w uszach.- Gdyby nie ona.A zdrętwiałej z przerażenia kobiecie musiało to samo przyjść na myśl w tej chwili, bo skrzyżowała ręce na piersiach i utkwiła w twarzy kochanka spojrzenie, które zdawało sięmówić: - Ja się poświęcę.Czas liczył się już na setne części sekundy.Mały ułamek sekundy zaledwie trwałoosłupienie Ryszarda, a John już się zniecierpliwił.- No? - rzekł.- Puść ją, łotrze! - ryknął Grath, chwytając Violet za rękę.- Więc ty skacz w wodę albo cię!.- Spróbuj! - Zasłonił sobą słaniającą się kobietę i stanął oko w oko z barczystymprzeciwnikiem.Złowroga płetwa przystanęła w odległości czterech metrów.Kiedy tratwa iolbrzymi rekin znalezli się w dolinie, pomiędzy dwiema falami, ujrzeli wszyscy trojepotworną paszczę i oko spozierające spod wody ciekawie.Jedno wyłupiaste oko.Drugieprzekreślone było pionową krechą starej blizny.Nauczony smutnym doświadczeniem, którekosztowało go niegdyś stratę jednego oka i bolesną ranę, wielki korsarz morski nie kwapił siędo ataku, lecz uważnie obserwował swe ofiary, wyczekując na pomyślniejszą koniunkturę, nachwilę, kiedy ofiary znajdą się w obcym dla siebie żywiole, w wodzie.A mała platforma zanurzała się coraz bardziej.- Giń! - wrzasnął John i wymierzył Ryszardowi potężny cios pięścią w piersi.Uderzony zachwiał się, poślizgnął, zatrzepotał rękami i runął na wznak.Równocześnie duży,spieniony bałwan palnął z boku w rozkołysaną tratwę.Stanęła prawie pionowo, a John iViolet podzielili los Ryszarda.Wszyscy troje znalezli się w wodzie.Jednooki rekin machnął ogonem na znak zadowolenia.Szybko ruszył naprzód.Aowyzapowiadały się wspaniale. ROZDZIAA VIIIPodejrzeniaMr Dragon drgnął silnie.Ktoś wymówił głośno jego nazwisko.Odwrócił się na pięciei stanął twarzą w twarz z Miss Lucy Hearne.Młoda Amerykanka parsknęła śmiechem:- Ależ pan nerwowy, Mr Dragon! - mówiła [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl