[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W jedynym położeniu znajduję się do zebrania rozmaitych paszte-tów, bo jestem w Jeziorowie, u pani chorążycowej Szeptalskiej, którasiostrzenicę wydaje za mąż.Na to wesele całe sąsiedztwo o dziesięćmil wkoło zaproszone zostało.Eleganckie koczyki, półkrytki skromne,półtoraczne kareciska, pocztą, furmanami i własnymi cugami przez trzydni nawoziły figur rozmaitych co niemiara.Piękne pole bym miał doopisywania ciekawych karykatur.Ale nie godzi się podobno naśmie-wać z blizniego, a przy tym lube moje lenistwo szepce mi, że niebez-pieczną jest rzeczą w długie zapędzać się opisywania.Więc z tych cie-kawych komerażów, zabawnych portretów, pasztetów i wiadomości,które Ci miałem donieść i na któreś już chciwie oczy i uszy otwierał,nic wiedzieć nie będziesz.Uspokój się, mój królu! Dość i tak mojejłaski, że Ci pannę młodą opiszę.Och! co ta, to godna jest, aby się nadnią zastanowić.Wątpię, żebyście w Warszawie co ładniejszego mieli.Wyobraz sobie lat piętnaście i pęczek kwiatów, a będziesz miał portretFlorynki.Dwa rzędy jednostajnych pereł błyszczą się jasno, ilekroćróżowe usta otworzy, a to często bywa, bo lada rzecz ją rozśmieszy.Znać, że niedawno jeszcze dzieckiem była, i zdaje się, że właściwe jejmiejsce byłoby wpośród grona wesołej ciuciubabki, co by daleko lepiejstosowało się do jej ułożenia niżeli poważny stan małżeński, w którenjutro ma wstępować.Jednak mówią, że to puste dziecko czas już miałokochać i nie kochać, i znowu kochać przeszłego kuzyna, a przyszłegomałżonka swego.Z dzieciństwa razem wychowani, nigdy nic (chybalalka) mogło ich poróżnić, gdy w przeszłym roku wasz sławny Ludo-mir z pułkiem swoim w okolicy tu stanął kwaterą i przybyciem swoimzaburzył trochę tę czułą sielankę.Kuzyn był nieprzytomny, książę je-gomość pułkownik bardzo grzeczny, muzyka pułkowa zawsze na roz-NASK IFP UGZe zbiorów Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG83kazy Florynki gotowa, kosze z fruktami i cukierkami co tydzień z War-szawy dla niej przyjeżdżały; przyznasz, że to dość ważne były przy-czyny, by ładna główka Florynki kręcić się zaczęła.Dołóż do tego, żeksiążę pułkownik przysięgał jej codziennie (co bardzo sumiennie czy-nić mógł), że w całej okolicy nic ładniejszego nie zna, a nie będzieszsię dziwił, że ta ładna główka tylko co zupełnie się nie przewróciła.Ludomir w tym wszystkim bawić się tylko myślał; Florynka Bóg wieco myślała.Ciotka, co o wielu rzeczach myśli, o tej pomyśleć zapo-mniała, że siostrzenica bardzo młoda, książę bardzo grzeczny, a kuzynbardzo daleko.Co by z tego było wypadło, Bóg raczy wiedzieć.Aleszczęściem lub nieszczęściem, fama (co tyle ma gąb donoszących, cotrzeba i nie trzeba, po wsiach jak i w mieście) doniosła te wszystkieokoliczności, drugie tyle przykładając, nieprzytomnemu kuzynowi.Kuzyn się szczerze kochał i przy tym gorączka.Wrócił jak najspiesz-niej, nie dał sobie czasu o nic się wypytać, tylko gwałtem szukał kłótniz Ludomirem.Mówią o pojedynku, co miał wtedy nastąpić, w którymkuzyn ranę odebrawszy długo w niebezpieczeństwie życia zostawał.Jak się to potem wszystko między nimi zakończyło, tego nikt nie wie imimo moje starania dowiedzieć się i ja nie mogłem; a co mnie zaś naj-bardziej zadziwiło, to jest, że przyjechawszy tu onegdaj zastałem księ-cia Melsztyńskiego, który z Warszawy, rozumieć by można że umyśl-nie, przyjechał i w najlepszej harmonii z panem młodym być się zdaje.Może z całej tej historii będziesz mógł skleić jaki pasztecik, któryCi się zda na co w Twoich adoracjach do tej anielskiej Malwiny, czer-niąc trochę w jej oczach Ludomira.Udaj się tylko do Dorydy, ona Cipewnie poradzi, a ja będę rad, jeśli Tobie moja rada przyjacielska bę-dzie pomocną.Bywaj zdrów, mój królu? Wiedz, że ledwom już ten listdokończył, i nieprędko spodziewaj się drugiego.Major Lissowski odebrawszy takowy list nic nie miał pilniejszegojak udzielić treść jego Dorydzie, by z nią naradzić się, jak by go do zo-bopólnych ich interesów użytecznym uczynić.Wiedząc, że tego same-go lata, w przeciągu którego książę Melsztyński był zabrał znajomość zFlorynka, Malwina takoż Ludomira w Krzewinie była poznała, nie tylenadziei czynić im to mogło oczernienia go w jej oczach;jednak płochość jego i zmienność względem kobiet mogła ją obra-żać i w tym celu Doryda poradziła majorowi, aby na wieczornym po-siedzeniu, które tegoż dnia miało być u niej, wzmiankę uczynił o liścieAlfreda dobrych się z tego spodziewając skutków
[ Pobierz całość w formacie PDF ]