[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wszyscy też oni to co on myśleli: byle się z okopów wydobyć.Znajdziemy środek, aby tęekskluzję uczynić nieważną wkrótce cisnąć się zaczęli senatorowie i wyprzedzać, aby coprędzej spod szopy uwolnić chociaż wyjść z niej teraz jeszcze nikt by był nie mógł, takaciżba zbita, usiana stała dokoła.Akt napisany okrył się podpisami, prymas wstał szukając oczyma krucyfera136 i kapelanadworu, ale do tych tłum się dostać nie dozwalał.Tymczasem szlachcic spod szopy z arkuszem wyszedłszy, nad głową go unosząc, krzyknąłdo stojących braci: Kondeusz ekskludowany!Ogromny okrzyk radości powitał to zwycięstwo tysiąców, senatorowie w szopie stali za-mknięci jeszcze, nie mogąc się wydobyć.Lękali się mówić i naradzać, aby nie ściągnąćoczów.Prymas, który był blady i trząsł się przed chwilą, odzyskiwał nieco ducha, burząc sięgniewem.Krew biła mu do głowy.Upokorzonym czuł siebie i godność swą prymacjalną!137 On, vice reks! zmuszony przezoszarpaną gawiedz do zadania kłamu, do potępienia samego siebie.Na innych twarzach wy-raz ten złości mniej był widoczny, ale całe koło czuło i wiedziało jedno to że szlachta jezwyciężyła i zuchwała teraz skorzysta pewnie z tryumfu.Nierychło dworzanom prymasa i wojskowym hetmana udało się z głównego wyjścia szopyrozdzielić ciżbę i panom swobodną utorować drogę.Lecz w porównaniu z tym, jak przyby-wali co za zmiana! Było to coś jak sen, któremu się wierzyć nie chciało.Z rana Kondeuszbył pewnym tronu, teraz wszystko przepadło.Szeptali między sobą senatorowie. To sprawa Lotaryńskiego, to ten lis układny Chavagnac.136k r u c y f e r (z łac.) ksiądz niosący krzyż na czele procesji137p r y m a c j a l n y (z łac.) godność należąca do prymasa55Drudzy posądzali Neuburskiego, inni składali to na jakąś piekielną kabałę.Sobieski pogrą-żony był w myślach, jakby gmach cały złudzeń runął na niego i przywalił go.Gniewy panów musiało to zwiększać, że naokoło szopy panowała radość, okrzyki, śmie-chy, które paliły nieszczęśliwych.Chęć zemsty rodziła się w sercach przeciwko szlachcie.Prymas, ile razy mówić zaczął, plątały mu się wyrazy, jąkał, nic nie kończył ze wzruszenia.Siadano do kolebek, na konie, jakby dla towarzyszenia pogrzebowi.Prażmowski kazał swojąkolebkę firankami zapuścić dokoła, aby jego nikt i on nikogo nie oglądał.Wieść o ekskluzji błyskawicą spod okopów poleciała do Warszawy, a po drodze obiła się opawilon kanclerzynej, ale Pacowa krzyknęła z oburzeniem: C'est un mensonge infame!138Hetmanowa łamała ręce.Drugi i trzeci z przejeżdżających, gdy potwierdzili wieść pierwszą, Pacowa wpadła w ro-dzaj szału.Musiano ją trzezwić, uspokajać kroplami, a że Chavagnac przypadkiem się znaj-dował tam właśnie, na niego spadły gromy.Poprzysiągł, że o niczym nie wiedział.Oczekiwano hetmana i kanclerza, aby się od nich o czymś więcej dowiedzieć.Nadjeżdżałpierwszy Sobieski i choć z posępną twarzą, zsiadł z konia nie okazując po sobie zbytniej roz-paczy.Miał już czas wiele rozważyć. Ale cóż się to dzieje? Ale to nie do wiary? Ale jakżeście pozwolić mogli na to?Kanclerz i Sobieski długo szli milczący, chcąc zapewne oba wyręczyć się sobą.Pac wy-buchnął na ostatek. Nikczemna, podła intryga! Wszystko było ukartowane! Rozbój na gładkiej drodze.Pry-mas stracił przytomność, on zgubił wszystko.Mógł się oprzeć.Zląkł się takich szabel brzęku.Przecież szlachta by arcybiskupa nie tknęła! On! on! niepojętym strachem zgubił sprawę inas. Więc się do szabel rwano! krzyknęła Pacowa. Ba! ba! rzekł kanclerz. Mieliśmy ich tysiące nad głowami dobytych, a zbój ks.Ol-szowskiemu do ucha wrzeszczał, pisz, bo my szablami pisać zaczniemy i nie inkaustem, alekrwią.Kobiety oczy sobie pozakrywały.Hetman milczał, zbliżywszy się do żony, na którą patrzał z politowaniem. Prymas rzekł poczekawszy nieco zląkł się, co prawda, ale dziwować się nie można,bo my, co znamy związki wojskowe i ich zuchwalstwa wiemy, co może taki tłum, gdy sięupoi! Nie są to żarty.Szlachcic dobry i miękki jak wosk, gdy w domu siedzi, ale w polu i wkupie.wolałbym z niedzwiedziem i dzikiem mieć do czynienia.Chavagnac, który napadnięty zmieszał się i zaraz potem dla informacji odjechał, nie prze-szkadzał mówić otwarcie.Zaczęto więc badać przyczyny tego rozjątrzenia, przypisującwszystko Lotaryńskiemu, ale i Neuburskiego z cesarzem można było posądzać.Z całego towarzystwa, znajdującego się u kanclerzynej, nikt nie myślał głosować zaNeuburskim.Z musu zwracano się ku ks
[ Pobierz całość w formacie PDF ]