[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pózniej zapewne uświadomiła sobie, co zrobiłby Zekk wtakiej sytuacji, gdyż westchnęła z rezygnacją i uśmiechnęła się do Peckhuma.- Wiesz,właściwie on ma rację - powiedziała.- Jestem pewna, że potrafiłabym naprawić tylepodsystemów stacji, żebyś nie miał z nimi kłopotów, dopóki nie odnajdziemy Zekka.No, tona co jeszcze czekamy?- Tylko dlaczego miałabyś to robić? - zapytał zdumiony Peckhum.- Potrzebujesz pomocy, prawda? - odrzekła Jaina, chociaż przez chwilę nie wiedziała,co odpowiedzieć.Nie chciała przyznać, że prawdziwym powodem, dla którego to robi, jestZekk.- A poza tym -dodała pospiesznie - w niektórych miejscach mamy kłopoty znanoszeniem na gwiezdne mapy trajektorii szczątków wraków.Może z góry, z orbity,będziemy mieli lepszą perspektywę.A tymczasem Jacen, Tenel Ka, Anakin i Threepio mogąszukać Zekka na różnych poziomach w tych miejscach, o których nam mówiłeś.- Niech będzie - zgodził się w końcu Peckhum.- Przekonaliście mnie, ale czy wiecie,co na to wszystko powiedzą wasi rodzice?Lowie warknął, wtrącając jakąś uwagę.- Pan Lowbacca jest pewien, że dysponuje wystarczającą siłą perswazji, by przekonaćswojego wuja Chewbaccę i namówić go do udziału w wyprawie - przetłumaczył miniaturowyandroid.Oczy Jainy rozjarzyły się entuzjazmem i nową wiarą we własne siły.- Jeżeli potrafisz to zrobić, Lowie - rzekła -ja poradzę sobie z rodzicami.Jacen zmrużył oczy i zaczął wysyłać wici Mocy, starając się usłyszeć jakikolwiekdzwięk świadczący o tym, że w opuszczonym budynku może znalezć Zekka.Słyszał jednaktylko odgłos kroków Tenel Ka idącej przed nim ponurym korytarzem.Pstryknął przełącznikiem, uruchamiając komunikator.- Hej, Anakin - powiedział.- To ja, Jacen.- Tak? - usłyszał głos młodszego brata przeszukującego pomieszczenia w sąsiednimgmachu.- Kieruję się do sekcji, oznaczonej siódemką na mojej mapie - oznajmił.- Na razie nieodkryłem niczego ciekawego.- W porządku - odezwał się Anakin.Zanim Jacen zdążył wyłączyć urządzenie, usłyszał przerażony głos Threepia,dobiegający z nieco większej odległości:- Byłbym rad, gdybyśmy w końcu odnalezli pana Zekka.Jestem pewien, że wolałbymwrócić, niż nadal przeszukiwać takie.nieprzyjemne miejsca.- Ja też mam nadzieję, że niedługo go znajdziemy - oznajmił Jacen, po czym wyłączyłkomunikator i pospieszył za Tenel Ka, przeszukującą puste pomieszczenia nasiedemdziesiątym siódmym poziomie rozsypującej się budowli.Podłogę zaśmiecały stare pudła, uszkodzone pojemniki i kawałki plastali, zbyt stare izniszczone, żeby nadawały się do czegokolwiek.Oprócz nich na podłodze walały się zeschłeliście.Jacen nie miał pojęcia, jakim cudem znalazły siew tym budynku na poziomie,odległym prawie kilometr od powierzchni, gdzie można było ujrzeć liściaste drzewa.Przez szczeliny w murze wpadł nagle podmuch mroznego wichru.Suche liściezaszeleściły, przemieszczając się po podłodze.Podmuch nie potrafił usunąć panującego wstarym gmachu odoru gnijących szczątków i pleśni; sprawił jednak, że wzdłuż kręgosłupachłopca zaczęły pełznąć lodowate mrówki.Idąc powoli mrocznym korytarzem, Jacenponownie skupił się, zamykając oczy:Otworzył je natychmiast, kiedy poczuł, że jego ręki dotknęło coś ciepłego i lekkiego.Przekonał się, że na rękawie jego kombinezonu spoczywa dłoń Tenel Ka.- Obawiam się, że mógłbyś się potknąć - odezwała się dziewczyna, pokazującniewielki stos gruzu leżącego przed nimi w miejscu, w którym część sufitu runęła na podłogę.W starych budynkach nigdy niczego nie naprawiano, chyba że ktoś zamierzał korzystać zjakiegoś pomieszczenia.Podłogi i sufity nie należały do wyjątków.Gdyby Tenel Ka go nieostrzegła, Jacen rozciągnąłby się jak długi.- Wielkie dzięki - powiedział chłopiec, obdarzając dziewczynę krzywym uśmiechem.-Miło wiedzieć, że się tak o mnie troszczysz.Tenel Ka tylko raz mrugnęła powiekami.Stała w milczeniu obok niego, nie zwracającuwagi na aluzję - a może nawet w ogóle jej nie dostrzegając.- Lepiej zapobiegać wypadkom niż pózniej nieść rannego kolegę - odparła po chwili.Prawdę mówiąc, Jacen oczekiwał, że usłyszy z jej ust co innego.- Hej, no cóż, jestem rad, że nie będziesz musiała przemęczać mięśni - powiedział,kopiąc stertę gruzu i wzniecając małą chmurę pyłu.- Nie chodziło mi o zmęczenie mięśni.- Tenel Ka zakasłała, ale jej głos pozostałobojętny i gderliwy.- Gdyby to okazało się konieczne, mogłabym nieść cię bez wysiłku.-Obeszła stertę gruzu.- Po prostu nie chciałam, żeby stało się to potrzebne.Jacen podążył za nią, zastanawiając się, dlaczego zawsze w obecności spokojnej ikompetentnej Tenel Ka musi robić z siebie idiotę.Skrzywił się.Może gdyby chociaż skręciłkostkę, mógłby liczyć na tę przyjemność, że dziewczyna objęłaby go i pomogła wyjść zpodziemi.Usunął jednak tę zdumiewającą myśl z głowy.Uświadomił sobie, że Tenel Kazapewne byłaby przerażona, gdyby się dowiedziała, jaki obrót przybrały jego myśli.A pozatym jedyną sprawą, jaka powinna teraz zaprzątać jego umysł , był problem znalezienia Zekka.Posługując się mapą zapisaną w pamięci elektronicznego notatnika, oboje starali siępracować metodycznie.Skupiali uwagę na budynkach, wskazanych przez Peckhuma jako te,w których chłopak najczęściej szukał wartościowych rzeczy.Przechodząc z jednego gmachudo drugiego, młodzi rycerze korzystali z umiejętności posługiwania się Mocą.Starali sięodnalezć przyjaciela, szukając jakichkolwiek śladów świadczących o tym, że kiedyśprzebywał w jakimś miejscu.Dopiero kiedy oboje byli pewni, że chłopca nie było w pobliżu, korzystali z kręconychschodów, turbowindy czy zwykłych zjeżdżalni, żeby dostać się na niższy poziom, gdziezaczynali poszukiwania od nowa.Jeżeli i tam nie znajdywali żadnych śladów przyjaciela,szukali w innych miejscach, przechodząc po napowietrznych pomostach rozwieszonychmiędzy sąsiednimi budynkami.Wiele takich kładek, od stuleci nie naprawianych, kołysało sięi trzeszczało pod stopami dwojga młodych Jedi.Anakin i Threepio postępowali tak samo, szukając Zekka w innych gmachach.Młodszy brat Jacena był po prostu szczęśliwy, że wreszcie może uwolnić się od codziennejopieki złocistego androida.W miarę upływu godzin Jacen poczuł jednak, że zaczyna ogarniać go zmęczenie.Imdłużej przebywali w mrocznych podziemiach, tym bardziej stawał się niespokojny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]