[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mimo dziury w piersi, którą tylko ona mogła zapełnić, niepróbował się z nią kontaktować.Nie przychodził.Wymagało to odniego niesamowitej siły.Nie był pewien, czy ma jej wystarczającodużo.Ale odkrył też, że dla niej był zdolny do rzeczy, w jakie kiedyś bynie uwierzył.Więc dotrzymał słowa.Ale nigdy nie powiedziała przecież, żeby nie dawał jej prezentów.Fakt, że je przyjmowała, że nie rzuciła mu nimi w twarz, nie kazałamu przestać, sprawił, że urósł we własnych oczach.Teraz zjadł właśnie resztki jajecznicy, kiedy znowu ktoś zapukał dodrzwi.Tym razem dwie wróżki wyciągnęły od niego cztery dolary.Pokonały go identyczne dołeczki, które miały w policzkach.Sięgnął dokieszeni i dał im po dwa dolary.W tym tempie do rana będzie zrujnowany.Zniósł na dół cały kubek z monetami, bardzo zadowolony z tego, żema zwyczaj wrzucania do niego drobnych pod koniec każdego dnia.Zdążył pozbyć się trzydziestu pięciu dolców, kiedy wreszcie jązobaczył.Wręczał właśnie pieniądze gorylowi, kiedy Joss otworzyła drzwikolejnej grupie przebierańców.Widział ją tylko przez krótką chwilę,kiedy wychyliła się zza drzwi, ale poczuł się tak, jakby po miesiącachgłodowania zjadł wyśmienity, przyrządzony z najświeższychproduktów posiłek z czterech dań.I ciągle miał ochotę na więcej.Kiedy następna grupka podeszła do drzwi, Brady nie mógł siępowstrzymać i został na ganku, kiedy dzieciaki ruszyły do drzwi Joss.Inaprawdę tego nie pożałował.Najmniejsza dziewczynka została trochę z tyłu za resztą, zbytnieśmiała, żeby podejść po swój cukierek.Więc Joss wyszła z domu,żeby wrzucić słodycze do jej koszyczka.I zaparła Brady emu dech w piersi.Była w kostiumie Cyganki.Rozwiane, kręcone włosy opadały jej naramiona, na głowie miała zawiązany czerwony szalik.Była ubrana wkremową bluzkę o kroju ludowej koszuli, które odkrywała jej ramionai kilka warstw kolorowych spódnic, które spływały do jej bosych stóp.Kiedy się poruszała, słychać było cichutkie brzęczenie.Ten dzwięk zdawał się go przyzywać.Zareagował na to natychmiastową, bolesną erekcją.Jezu, pragnął jejna każdy sposób, w jaki mógłby ją mieć.Dzięki Bogu w tej chwili pojawili się Wojownicy Mocy, bo nieodpowiadałby za swoje czyny.Kiedy dał im wszystkim po parę monet.sam nie wiedział nawet, ileto było razem, natychmiast spojrzał w jej stronę.Stała na ganku i patrzyła na niego.Wszystkie mięśnie w jego ciele nagle zesztywniały.Boże, była takapiękna, egzotyczna i niewypowiedzianie godna pożądania.Odezwij się.Powiedz coś, cokolwiek.Tak bardzo chciał wiedzieć, oczym myślała.Joss spuściła oczy i weszła do domu.Rozczarowanie niemal odebrało mu nadzieję, ale nie dopuścił dotego.Joss nie tylko spojrzała mu w oczy - założyłby się o wszystko, żesama też walczyła ze sobą, też zastanawiała się, czy się do niegoodezwać.Bo inaczej po co miałaby tam tak długo stać?Adrenalina w jego żyłach; zaczął rozważać, planować, obmyślaćstrategie.Do drzwi podszedł wampir.Brady wrzucił kilka monet do jego torby.- Posłuchaj no, wampirze.Chłopiec się odwrócił.- Tak?- Byłeś już tam obok? - Wskazał dom Joss.Wampir pokręcił jasnągłową.- A myślisz, że podołałbyś specjalnej misji?- Niby jakiej?- Powiedz Cygance, która tam mieszka, że moim zdaniem jest bardzoładna.Chłopiec się skrzywił.Brady wrzucił do jego torby jeszcze dwadolary.Wampir wzruszył ramionami.- Dobra.Brady uśmiechnął się szeroko, zachwycony swoim planem, i czekał,podtrzymując ramieniem otwarte drzwi.Wampir zapukał do Joss.Chwilę pózniej odwróciła lekko głowę w stronę Brady ego, a jejrumieniec był dla niego jak najsłodsze zwycięstwo.Taaaak!Nagle to, ile straci tego wieczoru pieniędzy, przestało miećjakiekolwiek znaczenie.To było warte ostatniego grosza.Kiedy przybyła kolejna grupka, przekupił ich, żeby powtórzyli odniego, iż ma nadzieję, że czuje się dobrze.Potem zapłacił jeszczejakiemuś superbohaterowi, żeby przekazał, że Brady uważa, że jestśliczna.Znowu.Spojrzała na niego spod zmarszczonych brwi.Brady odwielu tygodni tak się nie śmiał.Następną wiadomość przesłał jej przez policjanta, którynajwyrazniej chciał, żeby Brady wiedział, za co płaci, bo niemalkrzyknął do Joss, że gdyby czegoś potrzebowała, ma dać znać facetowi,który mieszka obok.Joss nachyliła się do ucha małego, który kiwnął głową.Kiedychłopiec wrócił, Brady nie mógł powstrzymać szerokiego, idiotycznegouśmiechu.Cholerna piątka z plusem.Zaczęli rozmawiać.Mały policjant gapił się na niego przez chwilę.- Ta pani powiedziała, że jesteś wrzód, i sam wiesz gdzie.Ale tochyba niemożliwe? Dlaczego ona tak powiedziała?Brady zaśmiał się i dał małemu jeszcze dolara.- Nie kłopocz się tym.Dziękuję za wiadomość.Dwóch kolejnych posłańców znowu powtórzyło jej, że jest ładna.Niemal czuł, jak za ścianą szykuje się wybuch wulkanu.I nie mógł siędoczekać.Wykorzystywał małych posłańców do końca wieczoru.Kiedyskończyły mu się ćwierćdolarówki, zaczął dawać dzieciakom wielkiegarście drobniaków, żeby wynagrodzić im fakt, iż były to główniemonety dziesięcio-, pięcio- i jednocentowe.Prawdopodobnie pozbył się w tym dniu jakichś dwustu dolarów, alenigdy dotąd nie miał poczucia tak dobrze wydanych pieniędzy.Kiedyzrobiło się pózno i dzieci przestały przychodzić, Brady szczerzeżałował, że wieczór dobiega końca.Intuicja podpowiadała mu, że tego dnia zrobili duży krok do przodu.Nie wiedział, co to oznacza ani co będzie dalej, ale umiał być cierpliwy.Dla niej.Brady stał przy kuchennym zlewie i mył ręce, lepkie po dotykaniutych wszystkich pieniędzy, kiedy znowu ktoś zapukał do drzwi.Chwycił prawie pusty już kubek i podbiegł do drzwi.Na ganku stało dwoje nastolatków w dżinsach i podkoszulkach.- A wy to niby kim macie być?Chłopak się skrzywił.Miał na głowie sterczący czub, który wyraznieprzegrał z tubką żelu.I czy Brady emu tylko o się wydaje, czynaprawdę miał żółte oczy?Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko.- Jesteśmy Edward i Bella.Brady zmarszczył brwi.- A kto to jest?Chłopak się zaczerwienił, a dziewczyna wydała przeciągłe, bolesnewestchnienie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]