[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Au revoir, Margaret! Bon voyage!Teraz balon wznosi się szybko, wysoko, ponad chmury.Margaret niewidzi już ani ziemi, ani swoich gości.Tak się cieszę, że nikt nie ubrałsię na czarno i biało, myśli.Kiedy odwraca się, odkrywa, że kosz znowu zmienił wielkość -jestjuż nie większy od przytulnego, nieumeblowanego saloniku.Naprzeciwko niej siedzi rudowłosa kobieta z małądziewczynką.Margaret sądzi, że mała jest córką tamtej, bo jej włosymają podobny kolor.Siedzą na podłodze i bawią się w przyjęcie.Margaret mruży oczy i widzi, że używają miniaturowego serwisu doherbaty pani Kosminsky.To ona, myśli Margaret.To pani K.!Nagle staje przed nią Daniel, ubrany w swoją ukochaną kowbojskąpiżamę.- Chodz mi poczytać, mamo - mówi, podając jej otwartą książkę.- Co wybrałeś? - pyta Margaret.- Och, uwielbiam tę historyjkę!Siada i otacza chłopca ramieniem.-  Uroczystości dobiegły końca - czyta.- Zapadła noc, na niebiepojawiły się gwiazdy.Król Babar i królowa Celeste są naprawdębardzo szczęśliwi.".Daniel ziewa.Wtula się głębiej w ramiona matki.Córeczka paniKosminsky podchodzi i siada z drugiej strony Margaret.-  Teraz śpi już cały świat.Goście rozeszli się do domów, szczęśliwi,chociaż zmęczeni po długich tańcach.Król Babar i królowa Celesteodpływają swoim wspaniałym żółtym balonem.Udają się naposzukiwanie nowych przygód".Margaret zerka na dzieci.Oboje śpią w jej ramionach.- Witaj, Sroczko.- Witaj, mamo!Matka Margaret ma na sobie prostą domową suknię w stylu lattrzydziestych, kretonową, z szerokim kołnierzem.Na głowie nositrójgraniasty piracki kapelusz.- Może też chciałabyś się zdrzemnąć? - pyta.- Faktycznie, jestem trochę senna.- Więc odpocznij, kochanie.Ja zajmę się sterem.- Dobrze, mamo - mówi Margaret.- Obudz mnie, kiedy dotrzemy namiejsce.- Zamyka oczy.- Możesz już zdjąć ten kapelusz, wiesz? -mamrocze.- Pozbyłyśmy się wszystkich łupów. - Och, Margaret, teraz, kiedy nie żyjesz, będę musiała nauczyć cię, jaksię bawić!Cassandra ujmuje ster.Margaret zapada w sen, z dziećmi wramionach.Balon wznosi się łukiem, coraz wyżej i wyżej, prosto wnocne niebo, mijając miliony lśniących gwiazd.Kiedy Wanda wyszła z powozowni z panem Strikerem, od razuodgadła, co się stało.Ujęła jedną chłodną rękę Margaret, pochyliła się iwyszeptała słowa, które już od dawna zamierzała jej powiedzieć.Otuliła ciało Margaret kołdrą, nalała wina do dwóch kieliszków iusiadła na posadzce patio, u stóp Margaret.Troy przyszedł i uklęknął obok.- Zmarzniesz, kochanie.- powiedział.- Włóż moją kurtkę.Wanda wtuliła się w jego ramiona i oboje zapłakali.Cała rodzina usiadła do obiadu na zewnątrz, zgodnie z planem, wokółMargaret.Bez trudu nakłonili pana Strikera, żeby został z nimi.Pędzel do smarowania indyka tłuszczem został wykorzystany wprywatny, nieprzewidziany sposób.Nikt nie drzemał przedtelewizorem.Nikt godzinami nie zmywał naczyń - potłukli je,oczywiście.Wszyscy zgodzili się, że spędzili Zwięto Dziękczynienia tak, jakżyczyłaby sobie tego Margaret. Rozdział trzydziesty czwartyDetektyw Lorenzini zamyka sprawęTo, co roztrzaskane, nie zawsze daje się posklejać, oczywiście,podobnie jak nie wszystkie tajemnice ciała można wyjaśnić.Mówimyo  bezsensownych tragediach", ale czy w ogóle istnieją inne? Matki iżony znikają bez śladu.Dzieci padają ofiarą morderstw.Zwiatprzemierzają szaleńcy, zostawiając za sobą rany tak głębokie, że niesposób ich zmierzyć, i tak bolesne, że wywołane nimi cierpienie nigdynie ustaje.Ukochani, których obecność wypełniała nasze życie,odchodzą w dal; nasz wzrok podąża za nimi, dopóki zupełnie nieznikną.Czasami biegniemy za nimi - niezgrabnie, wzdłuż torówkolejowych i ruchliwych ulic, po drogach, na których widać jeszcześlady ich stóp i obłoczki kurzu, przez nieprawdopodobnie wielkiemiasta, zamieszkane przez obcych, których twarze i ciała nosząfragmenty ich twarzy i ciał, których śmiech, spokój, odwaga czy upórprzypominają nam o tych, których szukamy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •