[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W jednej z sypialnianych bielizniarektrzymałemstarą puszkę po herbatnikachwypełnionądokumentami i rodzinnymipamiątkami, zachowanymi przez moich rodziców.Wyjąłem jąteraz,zaniosłem na łóżko i otworzyłem.Nie zaglądałem do niej od lati zdążyłem zapomnieć, co w niejjest.Tymczasem odkryłem zezdziwieniem, że lwią część zawartościstanowią luzne fragmenty mojejwłasnejprzeszłości, na przykładakturodzeniarazem ze świadectwem chrztu.W brązowej kopercie znalazłem swoje dwa mleczaki i pukiel dziecięcych włosków,niemożliwiemiękkich i jasnych.Dalej przyszła kolej na szereg odznak harcerskichipływackich oraz świadectwa ze szkoły i listynagród, tak pomieszane, że prasowy wycinekz informacją o ukończeniu przeze mnieakademiimedycznej zaplątał się z listemdyrektora mojej pierwszejszkoły, z "gorącą" prośbą o przyznanie mistypendium LeamingtonCollege.Zdumiony znalazłem nawet medalokolicznościowy, ten sam,któryw 1919 roku wręczyła mi młodapaniAyres.Starannie owiniętyw bibułę zaciążył mi w dłoni, niezmieniony pomimo upływu lat.Spośród tych wszystkich drobiazgów zaledwie garść dotyczyłażycia moich rodziców.Pewniepo prostu zabrakło wydarzeń, którewarto byuwiecznić.Parę sentymentalnych pocztówek z czasu wojny, ze zwięzłymi, bezosobowymi wiadomościami,rojącymi się odliterówek; moneta na szczęście, z dziurką do przewleczenia sznurka;bukiecik papierowych fiołków - i tyle.Pamiętałem zdjęcia,ale znala40złem tylko jedno, spłowiałe, pocztówkowego formatu, z pozawijanymirogami.Zrobione w namiocie odpustowego fotografa, przedstawiałomatkę i ojca jako parę zakochanych naalpejskim tle, w obwieszonymsznurami koszu na bieliznę, udającym gondolę balonu.Postawiłem je obok fotografii z Hundreds i spróbowałem porównać,jednakże matka wbalonie trzymała głowę pod takim kątem,a dodatkowobyła zasłonięta smętnie zwisającym piórkiemz kapelusza, że niebawem dałem zawygraną.Odpustowezdjęcie wzbudziłowemnie dziwneodczucia; gdy ponownie przeniosłem wzrokna skrawkiwłasnych osiągnięć i pomyślałem o miłości i dumie, które kazałyrodzicom jezachować,zalała mniefalawstydu.Ojciec zaciągał długza długiem, żeby opłacić moją naukę.Długi najprawdopodobniejpodkopały muzdrowie,nie mówiąc o tym,jak osłabiłymoją matkę.I na co to wszystko?Byłem dobrym, zwyczajnym lekarzem.W innychokolicznościach byłbym więcej niż dobry.Ale sam zacząłem od długów i po piętnastulatach pracy w prowincjonalnym miasteczkumoja"kariera" wciąż jawiła się w niepewnych barwach.Nigdy nie uważałem się za niezadowolonego z życia.Nie miałemczasu na folgowanie podobnym emocjom.Czasem ogarniały mniejednak fale przygnębienia, napady mrocznej chandry, podczas którychwłasne życie wydawało misię gorzkie, suche i wydrążone jakzepsuty orzech; jeden z owychnastrojów naszedł mnie teraz.Skromneosiągnięcia poszły wniepamięć, ustępującmiejscaniepowodzeniom:błędne diagnozy, zaprzepaszczone okazje, chwile tchórzostwa i straconych złudzeń.Pomyślałem o jałowych latach wojny, spędzonychw Warwickshire, podczas gdy moi młodsikoledzy, Graham i Morrison, wstąpili do RAMC.Dotkliwie świadomy pustki zalegającejpiętro niżej przypomniałem sobiedziewczynę, w którejkochałem sięjako student: pochodziła z dobrej rodzinyz Birmingham, rodzice nieuważali mnie zaodpowiednią partię i w końcu rzuciła mnie dla innego.Po tym incydencie dałem sobie spokój i w ewentualne pózniejszeRAMC -Royal Army Medical Corps, KorpusMedyczny Armii Królewskiej.41.romanse angażowałem się jedynie na pół gwizdka.Wspomnieniepozbawionych namiętności uścisków powróciło do mnie z impetem,w całym swymmechanicznym wymiarze.Poczułem odrazę do siebiei litość do tamtychkobiet.Upał na poddaszuniedawał oddychać.Zgasiłem lampę i zapaliwszy papierosa, ległem na łóżkuwśród fotografii i pamiątek.Oknobyłootwarte,zasłona odsunięta.Noc była bezksiężycowa,ciemnaniespokojnym mrokiem lata, pełnym szelestówi zagadkowejkrzątaniny.Wyjrzałem w ciemność i moim oczom ukazałosię HundredsHali, osobliwy powidok minionegodnia.Ujrzałem jego puste,chłodneprzestrzenie, w których światłoukładało się niczym wino w kieliszku.I wyobraziłem sobie jego mieszkańców: Bettyw swoim pokoju, paniąAyres iCaroline w swoich,Roderickau siebie.Leżałem tak długi czas, wpatrzony w ciemność, a papieros zwolnadopalał się międzymoimipalcami.ROZDZIAA DRUGIT)rzygnębienie minęło wraz z nocąi rankiem prawie o nim niel pamiętałem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]