[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Szum wodospadu stawał się coraz głośniejszy, a więc zaraz będzie u celu.Lał deszcz, zwłosów jej kapało, suknia kleiła się do ciała.Chroniła księgę, mimo że paliła jej skórę, mimo że nie miała już sił i czuła, że zarazupadnie.Biegła dalej, choć jej usta wypełniał smak krwi.Myśli kłębiły się w jej głowie, gdy uj-rzała przed sobą wodospad.Cały czas miała się na baczności, musiała się jednak zatrzymać.Piersi rozsadzał tak silny ból, że z trudem łapała powietrze.Upadła na trawę i przycisnęła rękę do piersi.Zaczęła się czołgać, przesuwała się w stronękrawędzi urwiska, by zajrzeć w otchłań.Powoli wyjęła księgę, zerknęła na nią i odrzuciła jak najdalej.Patrzyła, jak spada w dół ijak znika w głębinie.Zamknęła oczy i odetchnęła z ulgą.Zrobiła, co trzeba.Teraz mogła czekać na Złego.Pani Li wiedziała, że nadszedł jej czas.L RTRozdział 21- Czy widzisz tam kogoś?Amalie rozglądała się dokoła.Dotarli do wodospadu, ale po pani Li i Bragem nie byłoani śladu.Czyżby wizje wprowadziły ją w błąd?Julius pokręcił głową.- Nie, ale wszystko okrywa mgła niczym biały koc.Nie ma mowy, byśmy tu kogoś zna-lezli.Nie widzę dalej niż na metr.Amalie zmrużyła oczy, próbując coś wypatrzyć, podeszła bliżej brzegu rzeki, ale bałasię, że wpadnie do wody.Ziemia pod butami była śliska i rozmokła.- Może się pomyliłam?- Tak, tak mi się wydaje.Wracajmy do domu.Domyślała się, że stary mężczyzna najchętniej od razu by zawrócił, jednak było tu coś,co ją powstrzymywało.- Jeśli nawet Brage tu dotarł, to i tak ślady krwi by zniknęły.Pada tak bardzo, że deszczwszystko zmył.- Tak, paskudna pogoda - przyznał Julius, trzęsąc się z zimna.Amalie przykucnęła, oparła dłonie na błotnistej ziemi.Spojrzała na czarną powierzchnięwody.Nagle z mgły coś się wyłoniło.To ludzkie ciało!Krzyknęła przenikliwie.- Pani Li! To pani Li.Jest tam, w wodzie! Julius ukucnął przy niej i jęknął.- Tak, to ona.Biedaczka, musimy ją wyciągnąć.Może jeszcze żyje! - Wychylił się jaknajdalej do przodu i spróbował schwycić brązową suknię staruszki.Nie udało mu się i zakląłbrzydko pod nosem.- Trzymaj mnie mocno za koszulę, to spróbuję sięgnąć trochę dalej.Amalie uczyniła, jak kazał, zaparła się nogami i mocno go chwyciła.Po chwili udało mu się przyciągnąć ciało pani Li do brzegu.- Nareszcie.Dalej, pomóż mi ją wydostać.Amalie uklękła obok niego i razem wyciągnęli kobietę z wody.Julius zdjął czapkę i pochylił się nad staruszką.Przyłożył ucho do jej piersi i zaczął na-słuchiwać.- Niestety, nie żyje.Nie słyszę bicia serca.L RTAmalie spojrzała na panią Li, na jej starą mokrą suknię, kredowobiałe, niemal przezro-czyste dłonie.Patrzyła na jej pomarszczoną twarz, na wpół przymknięte oczy i mokre włosyleżące na trawie.Przyłożyła dłoń do ust, nie była w stanie powstrzymać łez.Płacz wypływał z serca, którena widok staruszki wypełnił nieopisany ból.- Nie - szlochała.- Jak Brage mógł to zrobić? Ona przecież była taka bezbronna.- Azypłynęły strumieniem, nie próbowała się opanować.Rzuciła się na trawę, biła pięściami w zie-mię.- Brage to wcielone zło, na myśl o nim ogarnia mnie wściekłość.Jak on mógł? Jak onmógł? - jęczała.- No, no, Amalie.Ta kobieta przynajmniej już nie cierpi.Była stara i.Popatrzyła na Juliusa.- Tak, była stara, ale chciała żyć.Nikt nie chce umierać!Spojrzał na nią stropiony.- Tak, wiem, ale.Cóż, nie wiem, co powiedzieć.To potworne.- Biedna pani Li - płakała Amalie.- Była taka miła.Pomogła nam, gdy Mały Tron byłchory.Zawsze o mnie myślała, a ja ciągle nie mogłam znalezć czasu, żeby ją odwiedzić! -Usłyszawszy jakiś hałas, usiadła i pociągając nosem, otarła łzy.- Ktoś tu idzie.Dzwignęła się na nogi i pobiegła przez polanę.Niewiele widziała z powodu łez i mgły,lecz słyszała, że głosy rozlegają się coraz bliżej.- Jesteśmy tutaj! Chodzcie! - krzyknęła.- Amalie?To był głos Olego.- Jesteśmy tutaj! - zawołała tak głośno, jak umiała.Z mgły wyłonił się Ole w towarzystwie dwóch jezdzców.Nogi się pod Amalie ugięły iosunęła się na trawę.W jednej chwili całkiem się załamała, miała ochotę tylko płakać.Mąż błyskawicznie znalazł się przy niej i wziął ją na ręce.- Co się stało? - spytał drżącym głosem.Leżała bezwładnie w jego ramionach, na nic nie miała siły.- Pani Li nie żyje - załkała.Ole rozejrzał się po polanie.- Co ty mówisz?L RT- Znalezliśmy ją w rzece.Brage ją zabił, zepchnął ją do wodospadu.Potem patrzył, jakspadała, i uśmiechał się.Uśmiechał się, a nawet śmiał się w głos szyderczym śmiechem, któryna zawsze pozostanie w mych uszach.Wszystko teraz stanęło jej przed oczami.Zadowolona twarz von Kaltena, jego niecichną-cy, upiorny śmiech.Zadrżała, poczuła, że przenika ją lodowaty chłód.- Możesz wstać? - spytał Ole i odgarnął kilka kosmyków, które przykleiły się do jej po-liczka.Skinęła głową.- Spróbuję.Wsparła się na jego ramieniu i razem podeszli do Juliusa, który nieruchomo tkwił wmiejscu.Nieznacznie skinął gospodarzowi głową.Ole przykucnął przed ciałem pani Li i westchnął.- Biedna starowinka - rzekł cicho.- To potworne - wykrztusił Julius i odchrząknął w kułak, jak gdyby starał się powstrzy-mać płacz.Ole przysunął się bliżej.Jego oczy płonęły gniewem, gdy odciągnął na bok fragmentsukni pani Li.- Strzelił jej w pierś
[ Pobierz całość w formacie PDF ]