[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kobieta ze żmijami zamiast włosów unosiła się nad ziemią,wydając przy tym okropny klekot.Rogaty demon z ropiejącymi ranamina skórze człapał za szeregiem kościotrupów.Haden poruszał się z nadnaturalną gracją.Mimo że bałam się oniego, podziwiałam też jego talent, jego siłę.253Był skoncentrowany na swoim celu.Dziwiłam się, że to ten samchłopak, co patrzył na mnie z taką miłością, bo wydawało mi się, że tegotutaj nie miałam jeszcze okazji poznać.Duma, która mnie rozpierała,miała słodko-gorzki posmak, ponieważ Haden przybył, żeby mnieocalić, ale nie należał już do mnie, a ten waleczny mężczyzna kryłprzede mną mroczne tajemnice.Serce niemal całkiem przestało mi bić, gdy usiłowałam zorientowaćsię w chaotycznej scenie.Widziałam krew.Mnóstwo krwi.Próbowałampilnować Donny i Amelii -kościotrupy Hadena dały moim przyjaciołombroń i same też ich broniły, ale sytuacja szybko się zmieniała.W pewnej chwili Haden podniósł głowę, spojrzał w oczy olbrzyma iwiem, że mnie w nim rozpoznał.Sekunda dekoncentracji wystarczyła,żeby wróg podszedł za blisko.Zawołałam Hadena po imieniu iwrzasnęłam głucho, widząc, jak się osuwa - ale ostatni płatek wkształcie serca opadł i musiałam jeszcze raz poruszyć kulą.Zamiast jednak pokazać mi atrium, w kuli pojawił się jeden z wieluzamkowych korytarzy.Wstrząsnęłam nią ze złością.Co się stało zHadenem? Ale znów zobaczyłam tylko korytarz.Przyjrzałam sięuważniej i zaczęłam zastanawiać, co takiego chce mi pokazać Mara,skoro wszyscy moi przyjaciele znajdują się w innej części zamku.Zajrzałam w głąb kuli i podsunęłam ją sobie pod sam nos.Moją uwagę zwróciła minimalna zmiana w układzie cieni.Wyczułam ruch, jeszcze zanim go dostrzegłam.Cienie jakby sięzagęszczały i nabierały masy.Kontury się wyostrzały, a we mnienarastało zimne przerażenie.Cień nie miał twarzy, nie miał rąk ani nóg.Był tylko rozrastającą się płachtą ciemności.Nagle drgnął.Dreszcz przebiegł mi wzdłuż kręgosłupa.Czułam, że patrzę naucieleśnienie strachu.Było gorsze niż Mara, a instynkt podpowiadał mi,że nadchodzi coś strasznego.254Nikt nie zdoła się zmierzyć z kreaturą zrodzoną z ciemności.Wiedziałam, że to sama śmierć.Bezlitosna i pełna obscenicznej gracjipełzła korytarzem.Miałam wrażenie, że nie tyle się porusza, ileprzestrzeń zmienia się tak, żeby doprowadzić ją tam, gdzie sobie życzy.Zostawiała za sobą zmrożony ślad.Nie chciałam już na nią patrzeć.Po kościach rozlało mi się martweprzerażenie i nie mogłam się ruszyć.Byłam jak sparaliżowana, atymczasem scena zmieniła się raz jeszcze.Woal śmierci przeniknąłprzez ścianę i opadł na siedzącą na krześle dziewczynę.Dziewczyna trzymała w ręce śnieżną kulę.255Rozdział 18HadenNawet ich krew była wstrętna.Wyciągnąłem miecz ze świeżozakatrupionego goblina, a gdy smród dotarł mi do nosa, wstrząsnęłymną torsje.O nieba! Nawet gdyby człowiek zdołał się wyrwać zeszponów tego zdziczałego cholerstwa, sam odór by go zabił.Spojrzałem w górę, ale Theia zniknęła.Pokręciłem głową.Niemiałem czasu się zastanawiać, jakim cudem zamieniła się w olbrzymaani co się dzieje poza tym pierniczonym atrium.Musiałem wierzyć, żesobie poradzi.Kątem oka zobaczyłem, że leci na mnie następny potwór.Ile wysłałamoja matka? Nawet gdybym go nie zauważył, poczułbym po zapachu,że nadchodzi.Obróciłem się i pchnąłem go w tym samym momencie, wktórym chciał się na mnie zamachnąć.Wybebeszając bestię, miałemnadzieję, że moim żołnierzom uda się przedrzeć przez jatkę i podaćprzyjaciołom broń.Każdy z przybyłych ze mną trupich strażnikówdokładnie wiedział, kogo ma osłaniać, ale w zamęcie bitwy, zwłaszczabitwy z goblinami, sprawy często się komplikowały.256Jakby dla podkreślenia tej myśli, moje stopy nagle przylepiły się dopodłogi.Jeden szybki rzut okiem starczył, żeby się przekonać, że całanasza armia - kościotrupy, potwory, ludzie - została zatrzymana w półruchu.Zmiana w atmosferze odbiła się echem w moich kościach.Cośbyło nie tak -nawet jak na Podziemia.Podłoga zaczęła się przechylać,mimo że byliśmy do niej przyklejeni.Prawa natury zostały złamane, agóra dość dosłownie zamieniła się z dołem.Nie było się czego złapać, ale i tak nie zacząłem spadać.Goblinywrzeszczały ze strachu - takich dzwięków nikt nie powinien musiećnigdy wysłuchiwać.Usłyszałem też krzyk przyjaciół.Spojrzałem naszklany dach - teraz znajdował się pode mną.Wszystko się zatrzęsło iposypały się płatki kwiatów.W kształcie serca.I nagle znów sięokręciliśmy.Przerażający karnawał trwał.Skupiłem się z całych sił, żeby nie zwrócić zawartości żołądka.Smród w połączeniu z ciągłymi obrotami i wstrząsami dość mocnoutrudniał to zadanie.Theia.Ogarnął mnie niepokój, dużo większy niż do tej pory.Sercezaczęło mi bić jakoś inaczej.Nagle poczułem coś dziwnego.A jeślizginęła?Nie wiem, czy zdawała sobie sprawę, że ocaliła mnie już przez samoto, że oddycha.To jej cicha obecność powstrzymała mnie przedwkroczeniem na ścieżkę, którą obrała dla mnie Mara.To jej sercewskazało mi nową drogę.Gdybym dziś umarł, byłoby warto.Bałem sięnie tyle śmierci, ile tego, że zamienię się w potwora.Póki ona żyła, ja też miałem powód, by żyć.Odzyskam zaufanie,które poświęciłem, żeby ją uratować.Nagle kopuła pękła.Odłamki szkła posypały się na nas jak kropledeszczu.Spadały na podłogę z brzękiem, który po chwili zamienił się wchrzęst, bo zaczęły lecieć szybciej, jak ulewa
[ Pobierz całość w formacie PDF ]