[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.-Chyba mam w łazience trochę aspiryny.- Chcę iść do domu.Bez ostrze\enia mę\czyzna przechylił jej krzesło do tyłu, tak \e Siobhan uderzyła głową wpodłogę.Wydała jęk bezradności i strachu.Jej przeguby od dawna były mocno przywiązane do oparćkrzesła.Teraz wydobył zwój nylonowej linki i do nóg krzesła przywiązał jej kostki, tak mocno, \eprzez chwilę odnosiła wra\enie, jakby odcinał jej stopy.- Jesteś zimna, to dobrze.Chłód trochę złagodzi ból.Ale kiedy znów się ogrzejesz.Có\,wtedy dopiero zaczniesz go czuć.- Nie.Nie mogę.nie zniosę tego.Nie zniosę! Proszę, puść mnie! Puść mnie!Pogłaskał jej odsłonięte kolana.- Studiowałaś projektowanie odzie\y, Siobhan.Czy kiedykolwiek marzyłaś o sławie? Uwierzmi, dzięki temu naprawdę będziesz sławna.Twoje nazwisko na zawsze zwią\e się z jednym znajwiększych zdarzeń tysiąclecia.Kiedykolwiek ktoś pomyśli o powrocie Morrigain, a wielu ludziomutkwi to w pamięci na kilka następnych stuleci, od razu pomyśli tak\e o Siobhan Buckley.Siobhan le\ała na plecach, z załzawionymi oczyma i nosem wypełnionym flegmą.Mę\czyznaprzez chwilę milczał, pomyślała nawet, \e odszedł.Ale wtedy usłyszała jakby odgłos zatrzaskiwaniawalizki, a potem kaszel.Po chwili, poczuła okropny, zimny chłód stali tnącej wzdłu\ jej łydkę, odkolana a\ po kostkę.Mę\czyzna powtórzył nacięcie wzdłu\ tej samej linii, tym razem było głębsze,dotykało kości, poczuła na skórze ciepłą, lepką ciecz.Spróbowała krzyknąć, jednak z jej gardła wydobył się tylko ledwie słyszalny charkot.- Bardzo dobrze, Siobhan - powiedział mę\czyzna, wykonując dwa poprzeczne cięcia,dokładnie pod kolanem.Czuła, jak przecina jej ścięgna.- Biorąc pod uwagę okoliczności,zachowujesz się spokojnie.- AAAAAACH! - krzyknęła, gdy kontynuował nacinanie mięśni w górnej części łydki.- Czy chcesz, \ebym na chwilę przestał? - zapytał.Znów zakaszlał i powiedział: - Przepraszam,ale uwa\am, \e lepiej będzie, jeśli przejdziesz przez to od razu.Ból był tak przerazliwy, \e cała się trzęsła.- Nie.- Tylko tyle zdołała wypowiedzieć.- Nie.- Będę więc kontynuował.I nie krępuj się, krzycz, ile chcesz.Krzyk oczyszcza.Siobhan mocno zacisnęła powieki i zmówiła modlitwę do Matki Boskiej, \eby obroniła ją, \ebyzabrała ją z tego miejsca, odegnała od niej ten straszliwy ból.Mę\czyzna naciął jej łydkę po lewejstronie, poczuła, jak otwiera się jej ciało, jak zimne ostrze przesuwa się po obna\onych mięśniach.Zaczęła się modlić do Chrystusa Zbawcy.Modliła się, \eby wybaczył jej grzechy i pozwolił, aby jejdusza trafiła do nieba.Ale kiedy otworzyła oczy, nadal znajdowała się w piekle.Mę\czyzna wcią\ się nad niąpochylał, nacinając ścięgno Achillesa i mięśnie wydłu\one wokół jej kostek, podśpiewując podnosem.43Kiedy parzyła się kawa, Katie zatelefonowała do szpitala.Paul był w stabilnym stanie i Jego\yciu na razie nie zagra\ało niebezpieczeństwo".Oddychał samodzielnie, wcią\ jednak nie odzyskałprzytomności i jak dotąd nie reagował na bodzce zewnętrzne.Za kuchennym oknem padał rzęsistydeszcz, a cię\kie krople głośno uderzały w dach gara\u.Pielęgniarka powiedziała, \e trochę pózniejPaul zostanie zabrany na badanie tomografem komputerowym i badanie to wyka\e, czy zaszły jakieśzmiany w mózgu.Odło\ywszy słuchawkę, Katie odmówiła w myślach modlitwę do świętej Teresy z Avila,patronki chorych i cierpiących.Tę samą modlitwę odmawiała za matkę, zanim zmarła. Bóg ka\e namcierpieć i my, śmiertelnicy, nie wiemy dlaczego, On jednak karze nas, gdy\ ma w tym swój ceł".O ósmej czterdzieści siedem usłyszała sygnał klaksonu i wyjrzawszy za okno, zobaczyła nieoznakowany samochód policyjny, najwyrazniej czekający na nią.Zamknęła w kuchni Sier\anta,narzuciła na siebie granatowy płaszcz przeciwdeszczowy i wybiegła na zewnątrz.- Miły, spokojny dzień - zauwa\ył kierowca, ruszając z miejsca.Był nim siwowłosy gwardzistao nazwisku Patrick Logan: przyjazny, uczynny, bez wygórowanych ambicji i bliski emerytury.- Cholera jasna - westchnęła Katie.- Co się stało? Zapomniała pani czegoś? Mam zawrócić?- Nie.Miałam zostawić pod doniczką kluczyki do samochodu mę\a.Chciałam zatelefonowaćpo mechaników, \eby mu się przyjrzeli.- Temu pajero? Co mu jest?- Nie chce odpalić, nic więcej.Ledwo przed miesiącem był w serwisie i a\ do wczoraj ranadoskonale funkcjonował.- Mógłbym poprosić syna, \eby go obejrzał.Ma warsztat samochodowy i często doje\d\a doklienta.Z pewnością za\ąda mniej pieniędzy ni\ pani mechanicy.- Wspaniale, jeśli tylko to mo\liwe.Ten samochód to powód dumy i radości mę\a.- Przy okazji, jak on się czuje?- Wcią\ jest nieprzytomny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]