[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Uuuu! stwierdził Brian. Do cholery, Andrews, masz z czymś problem?Najrozsądniej byłoby przeprosić i spokojnie odejść.Niestety, rozsądek nie był terazpriorytetem dla Reida. Może z tobą, Harty warknął, skacząc koledze do oczu. A może się wkurzyłeś, bo jesteś za dużą cipą, żeby zdobyć dziewczynę, o którejgadasz i gadasz, aż ci jaja sinieją.Mózg Reida natychmiast przełączył się na standby, a kierownictwo przejął instynkt.Ostatnie, co pamiętał, to czerwień przed oczami.Rzucił się na kumpla i powalił go namatę z potężnym rykiem, równie głośnym jak ryk krwi w uszach.Potem były już tylkoręce kolegów ściągające go z Briana i ludzie wrzeszczący wszyscy naraz tak, że niemógł niczego wyłowić z tego jazgotu. Dość! Koniec walki i marsz pod prysznic, zanim dołożę wam parę godzin kardio,aż wycisnę z was wszystkie soki.Butch.Nareszcie głos rozsądku.Reid strząsnął z siebie ostatnich trzymających gochłopaków i poszedł pozbierać swoje rzeczy. Andrews! Do mojego gabinetu.Już!Reid obrócił się na pięcie i z wściekłością spojrzał na trenera. Nie potrzebuję wykładów.Już ochłonąłem.Wszystko kumam, przyjąłem dowiadomości.Idę do domu. Hej! Mam głęboko gdzieś, co przyjąłeś do wiadomości.Zbieraj tyłek do mojegogabinetu.Zaciskając pięści i zgrzytając zębami, Reid poszedł do gabinetu trenera i klapnął najeden z foteli dla gości.Butch wszedł za nim, usiadł w fotelu obok i pochylił się doprzodu, opierając łokcie na kolanach. Co cię gryzie, synu? Nie wiem, o czym mówisz odparł Reid, krzyżując ręce na piersi.Kiedystaruszek wciąż patrzył na niego, nic nie mówiąc, gwałtownie wskazał palcem drzwi dosali gimnastycznej. Staram się skoncentrować na walce, a oni czepiają się mnie ojakieś pierdoły.Przecież wiedzą, że powinni mi dać spokój, trenerze. Widziałem, co się stało.O mało nie rąbnąłeś Harty ego piłką lekarską.Reid odwrócił głowę.Nie był w stanie patrzeć w błękitne jak niebo oczy starszegomężczyzny.Wiedział, że zachował się jak dupek i miał zamiar przeprosić Briana ale nie wiedział, co powiedzieć. Reid. Ton Butcha mówił, że nie ma zamiaru czekać cały dzień, aż Reid sięprzed nim wywnętrzy.Reid ze zrezygnowanym westchnieniem spojrzał na trenera.Kiedy wróciłeś z Reno, byłem pod wrażeniem twojej kondycji.Martwiłem się, że bezzwykłego reżimu zmiękniesz mi tam, ale ty się dobrze spisałeś i wróciłeś do nas zdrowyjak koń i silny jak wół.Ale psychicznie. Butch pokręcił głową i zacmokał zdezaprobatą. Psychicznie poluzowało ci się parę śrubek i podejrzewam, że ma tocoś wspólnego z tą fizjoterapeutką, u której byłeś.Mam rację?Reid nie wiedział, co odpowiedzieć i od czego zacząć.Więc się nie odzywał. Okej, w porządku.Powiem ci, co myślę powiedział Butch, rozsiadając sięwygodniej z założonymi rękami. Zakochałeś się w tej Miller, ale uznałeś, że niejesteś dla niej dość dobry, więc zamiast powiedzieć jej, co czujesz, tuż przed samympowrotem pewnie powiedziałeś albo zrobiłeś coś, żeby spieprzyć sprawę.Trafiłem?Reid dzwignął się na nogi, przeciągnął wciąż jeszcze obandażowanymi dłońmi potwarzy, a potem założył je za kark. W dziesiątkę. Tak też myślałem stwierdził Butch, wstając z fotela. Więc jaki masz plan?Reid opuścił ręce i spojrzał na trenera spod zmrużonych powiek. Skąd pomysł, że mam jakiś plan? Nigdy nie podchodzisz do walki albo do problemu bez planu. Butch przysiadłjednym pośladkiem na swoim biurku i wrzucił do ust miętówkę.Zastąpił cukierkamipapierosy. Ale jeśli twoje zachowanie jest jakąś wskazówką, to twój obecny plan jestdo bani. Co to niby miało znaczyć, do cholery?! To, co powiedziałem.Kiedy masz w planach walkę, zachowujesz się tak samojak w każdy inny dzień.Nasz plan na tę walkę jest solidny.Ale ty ciągle świrujesz.Ergo.Reid uniósł brew. Naprawdę powiedziałeś ergo ? Owszem, powiedziałem, mądralo.Ergo, twój plan jest do bani.Reid nie mógł się kłócić z tą logiką.Facet miał rację.Kiedy Reid miał dobry plan,nic nie było w stanie zbić go z tropu.Ani próby zastraszenia przez przeciwnika zapomocą mediów, ani uraz, którym można było zająć się po walce.Nic. Mój plan jest do bani, bo go nie mam.Choćbym nie wiem jak się starał, niepotrafię znalezć scenariusza, w którym bylibyśmy ze sobą szczęśliwi.Butch potarł żuchwę, zastanawiając się nad.Hm, nad czym tam akurat sięzastanawiał. Taa.Rozumiem, że to cię może dołować.Reid podszedł do okna wychodzącego na salę i spojrzał na wszystko, co byłoczęścią jego życia, odkąd pamiętał.Ring sparringowy, maty do zapasów, wyściełanemanekiny, worki bokserskie, sprzęt kulturystyczny i do treningów kardio.W jego piersizagniezdziła się obojętność, jak miażdżący ciężar.Ostatnio często zauważał to u siebiepo wejściu na salę.Nawet znajome zapachy i odgłosy nie budziły w nim dawnejekscytacji.Wzruszył ramionami i poczuł napięte mięśnie barków. Nic na to nie poradzę, Butch.Lucie nie jest stworzona do takiego życia.Gdybymją w nie wciągnął, w końcu by odeszła.Zasługuje na kogoś lepszego niż ja
[ Pobierz całość w formacie PDF ]