[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Powiedzieliśmy, że to przedsięwzięcie skończy się śmiercią,jedną czy wieloma.I tak się stanie, jeśli się nie ruszymy.Signor Cristoforo mógł nie nadążać za moim rozumowaniem, ale uchwycił jego sens. Bartolomeo  powiedział, ani na moment nie odrywając ode mnie wzroku  kiedypójdziesz do faro, wez broń.Powiedz to milicji.Signor Bartolomeo skinął głową i już go nie było.My podążyliśmy za nim.Nad wodązmierzch zaczynał gęstnieć.Guido położył rękę na uzdzie konia Il Moro, żeby go uspokoić,a Cristoforo rozwiązał wodze.Nagle wszystko stało się realne, teraz spieszyliśmy się nie dlatego, żechcieliśmy ratować nieznane francuskie rodziny w bezinteresownej krucjacie, ale żywychgenueńczyków.Moja suknia otarła się o dzieciaka, który pilnował nam konia.Scusi, powiedziałambezmyślnie.Dziewczynka spojrzała do góry i uśmiechnęła się do mnie, zachodzące słońce odbijałosię w jej oczach równie zielonych jak moje.Była piękna.Odpowiedziałam jej uśmiechem, kiedysignor Cristoforo podniósł mnie na siodło.Otoczyłam ramionami talię Cristofora, a Guido wsiadł zanami. Szybciej!  popędzałam ich. ROZDZIAA 3Signor Cristoforo poprowadził nas szybko i bezbłędnie do wielkiego Palazzo Ducale,siedziby doży Genui.Kiedy zbliżaliśmy się do wartowni, córka rodziny Mocenigo i potomek rodudella Torre skryli się wraz z wierzchowcem w mroku zmierzchu.Pogłaskałam aksamitne chrapykonia księcia Mediolanu, pragnąc, żeby był cicho, podczas gdy nędznie urodzony syn Genuiposzedł przodem jako nasz ambasador.Z kryjówki słyszeliśmy jego rozmowę. Znowu ty  powiedział jeden z dwóch wartowników.Jako osobista straż dożyprezentowali się dużo lepiej niż niechlujni strażnicy. Chyba doża ci powiedział, żebyś już przestałzarzucać przynętę. Ten rybacki żargon dziwnie pasował do sytuacji. Poczekaj, Cristoforo  powiedział drugi strażnik z udaną powagą  chyba mam kilkasoldi.Powiedz  brzęknęły monety  jak daleko dopłynie za to twoja ekspedycja?Pierwszy strażnik się roześmiał. Byłoby chamstwem, gdybym ci nie pomógł.Zaraz, zaraz. Pogrzebał w skórzanejsakiewce. Jeśli dam ci to grosso, może dopłyniesz na kraj świata i spieprzysz się z niego w dół.Zanosili się śmiechem.Usłyszeliśmy głos signora Cristofora, niski, przekonujący, dostojny. Dzisiaj nie przyszedłem prosić, tylko dawać.Chcę ostrzec dożę przed nadchodzącymatakiem.Atakiem, w wyniku którego zginiecie i wy, i wasze rodziny, jeśli mnie nie posłuchacie. A kto atakuje? Skąd o tym wiesz?  dopytywali się.Signor Cristoforo najpierw odpowiedział na drugie pytanie. Od znajomego kupca z Wenecji.Trochę szpieguje na boku.Wiecie, jak trudno zebraćfundusze na wyprawę. W jego głosie brzmiała ironia.Przykuł ich uwagę, więc teraz odpowiadałna pierwsze pytanie:  Twierdzi, że zawiązał się sojusz.Wenecja, Piza i nie tylko.Nadejdą z morzai z lądu. Zauważyłam, że najpierw wymienił tradycyjnych wrogów Genui, i podziwiałam jegospryt.Pierwszy strażnik mówił do drugiego, już znacznie mniej pewny siebie: Salva, on chyba mówi poważnie. On zawsze wygląda poważnie.Jak wszyscy żebracy. Ale nie chciałbym być w skórze tego, który wiedział o wszystkim i nie poinformowałdoży  wtrącił signor Cristoforo. Zawiśnie do góry nogami w ciągu siedmiu dni.Jeżeli przeżyjeatak& To poskutkowało.Drugi strażnik z westchnieniem oderwał się od ściany, otworzył drzwiwysokości człowieka umieszczone na dole wielkich podwójnych wrót i zawołał: Giuseppe! Zastąp mnie.Idę na górę.Młody pryszczaty strażnik zajął miejsce Salvy.Najwyrazniej nie mieli tu wystarczającejliczby ludzi.Przez chwilę stali w milczeniu.Nie wydaje mi się, żebym przez cały ten czas w ogóleoddychała.Wreszcie drugi strażnik wrócił. Cristoforo, nie masz szczęścia.Wiesz, co mi powiedział?  Pochylił się i zaprezentowałnaszemu przyjacielowi zgniły uśmiech pełen czarnych zębów.  Prędzej udzielę audiencjipierwszej dziwce, jaką spotkasz na ulicy, niż signorowi Cristoforowi, bo ona przynajmniejwyświadczy mi przysługę za moje pieniądze.Wiem, że doża nie jest skłonny do żartów, więcwybacz, ale potraktuję jego wypowiedz dosłownie. Przeszedł obok signora Cristofora, potrącającgo, marynarz upadł na ziemię.Ruszyłam do przodu, ale Guido przyciągnął mnie z powrotem.Oczywiście wiedział, dokąd się wybieram. Nie  powiedział. Ale& Nie. Nie zamierzam się z nim pieprzyć, tylko porozmawiać.Powiedział, że chce dziwkę, tobędzie ją miał.Guido trzymał mnie za rękę tak mocno, aż bolało.Strażnik prawie nas minął, nie miałamczasu. Jeśli troszczysz się o moje dziewictwo, to pożegnałam się z nim już dawno.A możemartwisz się o moją duszę? Myślałam, że skończyłeś z pobożnością  syknęłam.Cofnął się, a ja z przykrością ujrzałam w jego oczach ból. Prędzej umrę, niż pozwolę ci spać z innym. Zorientował się, co mówi, ale było już zapózno.Z bijącym sercem patrzyłam na jego twarz i zobaczyłam tam wszystko, co chciałamzobaczyć, ale było za pózno, żeby cokolwiek zrobić.Uwolniłam rękę. No to umieraj  powiedziałam ciepło. Bo jeśli ja tam nie pójdę, to odejdziemy z niczym.Pobiegłam za strażnikiem, przygryzając wargi, szczypiąc się w policzki i obciągając gorsetsukni.Chwyciłam strażnika za rękaw, zanim zniknął w ciemności. Panie, słyszałam, co mówiłeś.Pozwól mi pójść do doży, a zostawię trochę tych słodyczydla ciebie. Pochyliłam się, pozwalając mu podziwiać moje cycki, podniesione i wyeksponowanejak wspaniałe tłuste kuropatwy na talerzu.Chichi wróciła.Nie było zbyt jasno, ale wystarczyło.Musiałam temu człowiekowi wydać się kieliszkiem wina na pustyni, bo był zbyt brzydki, by miećwiele kobiet. Wziął mnie brudną łapą pod brodę. Bardzo przyjemnie  powiedział, oblizując się. Dobra.Ale pamiętaj, kiedy wysika jużswoje szlachetne nasienie, będzie pora dojenia w wartowni.Zapytaj o Salvatore. Salvatore  gruchałam, starając się ze wszystkich sił, by się nie cofnąć przed jegocuchnącym oddechem. Tak miał na imię mój ojciec.Trzymał mnie za rękę w drodze do drzwi i klepnął w tyłek, żebym przez nie przeszła. ROZDZIAA 4 Atak? O świcie? Sojusz siedmiu państw-miast?Doża Battista z Genui nie wierzył mi, ale nie miałam do niego pretensji.Sama też bym sobienie uwierzyła.Leżał na szkarłatnej kanapie obitej aksamitem w dziwacznej sypialni o ścianach w pasyz czarno-białego marmuru.Był młodszy, niż oczekiwałam, pyzaty i tłusty zupełnie jak jego kanapa.Twarz jak półksiężyc, białoróżowa karnacja, cera tak gładka, jakby jeszcze rosła mu broda.Miałbladoniebieskie oczy i słomiane włosy człowieka północy.Mógł być dorosłym Kupidynemz Primavery.Ale nawet jeśli był kuzynem Kupidyna, nie ulegało wątpliwości, że nic nie wieo spisku.Lewy kciuk bez pierścienia świadczył o tym, że jest niewinny [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •