[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Może z jednym wyjątkiem.William był bardzo zabawny.Dlaczego w miaręprzybywania ludziom lat maleje im ochota do śmiechu? Wydawałoby się, że powinno być naodwrót.Starość prosi śmiech o wsparcie.Dawniej z animuszem człowiek zrywał się rano złóżka.Im więcej lat, tym mniej jest animuszu.Zmiech dopomagał znieść udręki i bóle, opórmięśni, które zamiast pracować, rdzewiały.Ale starzejący się ludzie śmieją się coraz rzadziej.Może chęć do śmiechu to właśnie probierz wieku? Zmiejesz się pięćdziesiąt razy dziennie -jesteś dzieckiem.Dwadzieścia razy dziennie śmieją się dwudziestolatki.Zmiejesz się dziesięćrazy dziennie - masz trzydzieści pięć lat.Kiedy dobijasz czterdziestki, nic nie jest w stanieprzywieść cię do śmiechu.Jakiś rok temu Jackie umówiła się na kolację z bardzo miłym mężczyzną.Poznaławtedy trzy pary.Przez całą kolację nikt ani razu się nie uśmiechnął.Rozmowa ograniczyła siędo pieniędzy, spłat hipotecznych i masarni, w których można najtaniej kupić steki.Pózniej jejtowarzysz zapytał, czy się dobrze bawiła.Odpowiedziała, że ci ludzie wydawali się jej.no,trochę dziwni.Sztywno odparł, że jego przyjaciele są od niej młodsi. Tylko latami" - odpaliłai na tym znajomość się urwała.Więc teraz jej problemem był pewien młody mężczyzna,pewien bardzo młody mężczyzna nazwiskiem William Montgomery.Musiała się go pozbyć,musiała go od siebie odsunąć.Jego obecność powodowała, że nie mogła ufać samej sobie.Tejnocy, której wydobył ją z samolotu, odczuła do niego pociąg, namiętność, która dała o sobieznać dzisiejszym przedpołudniem Może była spowodowana wyłącznie brakiem męskiegotowarzystwa przez tak wiele miesięcy, zwłaszcza że Jackie tak wiele lat przebywała prawiewyłącznie wśród mężczyzn.Nie, nie w tym rzecz.Było coś w powadze Billy'ego, coś wsposobie mówienia o zamiarach na przyszłość, co do niej przemawiało.Do diabła, pomyślała.Po latach z Charleyem jestem gotowa zakochać się w niebieskookiej małpie, jeśli będziewierna głoszonym przez siebie zasadom i będzie dotrzymywać obietnicy.4Kiedy jechała do wymarłego miasteczka, które stało się jej domem nie mogła uciszyćwzmożonego bicia serca.Zwiatło na werandzie słało ciepły blask i kolejne światła jaśniały zwnętrza domu.Ktoś na nią czekał.Nie były to puste cztery ściany, ale dom ogrzany ciepłem obecności drugiego człowieka.Otrząsnęła się, zeszła z obłoków na ziemię.Człowiek przebywający w środku tegodomu to nie mężczyzna, tylko chłopiec i partner w interesach.Cicho, żeby go niezaalarmować, zamknęła drzwi samochodu i weszła do domu.Pachniał strawą był ożywionyciepłem i światłem.Nigdy śliczny domek Jackie nie był równie przytulny.William stał w kuchni przy zlewie tyłem do Jackie.Podwinięte rękawy odsłaniały silneopalone ręce mokre od pełnej piany wody w której mył stosy brudnych talerzy.Przez chwilęmilcząc stała w progu obserwując go.Co prawda był bankierem umiał dobrze liczyć,większość życia spędził z nosem w książce ale miał ciało atlety.Jackie wyrósłszy w Chandlerwiedziała że Montgomeryowie uwielbiali wszelkie rodzaje sportów byli wioślarzami ipływakami jezdzili na koniach wspinali się na szczyty gór nawet tam gdzie mogli korzystać ześrodków lokomocji, odbywali piesze wędrówki.Ciało Williama świadczyło o tych zamiłowaniach.Pod cienką bawełnianą koszuląopalone plecy były pasmem wielu mięśni wzgórz i dolin, pejzażu wielkiej urody.Silne udanapierały na spodnie, zwarte pośladki wypychały materiał.Jackie musiała przycisnąć ręce dociała, zwinąć mocno dłonie w pięści, żeby poskromić rozdzierające pragnienie.Och, dotknąćgo! Objąć w talii, przytulić głowę do pleców, a potem poczuć, jak się odwraca i całuje jejuniesioną twarz.- Masz ochotę na kawę? - zapytał cicho, nadal odwrócony plecami.Podskoczyła na dzwięk jego głosu.Od jak dawna zdawał sobie sprawę z jej obecności?Czy obserwował jej twarz odbitą w ciemnym oknie, które miał przed sobą?- Nie - udało się jej wyszeptać, kiedy odwracała się, wychodząc z kuchni.Oczywiście powinna przystać na jego propozycję, siąść z nim, porozmawiać.Miała zasobą setki wieczorów spędzonych na rozmowach z mężczyznami o samolotach, o wspólnychznajomych, polityce, wszystkim, co przyszło jej do głowy.Mało który z rozmówców jąpociągał.A już z pewnością nigdy nie czuła się tak jak teraz.Zresztą co takiego wzbudzapociąg? - zastanawiała się.Co sprawia, że z jednym mężczyzną siedzisz i rozmawiasz zprzyjemnością a z drugim nie? Często zdarzało się jej widywać kobiety, które bez pamięcizabujały się w takim czy innym facecie, mężczyznie, który w niczym nic wydawał się jejnadzwyczajny.Teraz to ona się zabujała, to jej pociły się ręce, kiedy ten mężczyzna był wpobliżu.To ona nie potrafiła rozmawiać ani nawet sensownie myśleć, kiedy był blisko niej.Cokolwiek do niego czujesz, napominała siebie, ten mężczyzna jest dla ciebiezakazany.Podniosła głowę i najdoroślej, jak tylko potrafiła uśmiechnęła się do Williama.- Czy już nie pora, żebyś szedł spać?Zamierzała go obrazić, utrzeć mu nosa, dać do zrozumienia, że jego miejsce jest wżłobku, ale nie wyglądało, by poczuł się obrażony.Zamiast tego uśmiechnął się łagodnie, odczego zrobiło się jej bardzo gorąco.-Nie mam nic przeciwko pójściu do łóżka.A co ty na to?Ku swej konsternacji poczuła, że rumieni się jak osiemnastoletnia dziewica [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •