[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Złap mnie za szyję - polecił, lecz jej ręce już tam były; zarzuciła jeodruchowo - tylko częściowo z powodu lęku.Trzymając ją w objęciach, kołysałsię w takt muzyki i nie było to takie sobie zwykłe kołysanie.Poruszającrytmicznie górną połową ciała, tak aby ona wczuła się w rytm, płynnie przesu-wał się po pokoju.259R S- Odpręż się - szepnął po pierwszym obrocie.Jak mogła go nie posłuchać? Tak, bała się.Bała się, że go rozczaruje.Zachwycała ją ta muzyka, ten rytm, ten pewny siebie sposób, w jaki ją trzymał,poza tym tak bardzo lubiła tańczyć.Wypadek nie zabił w niej tęsknoty zatańcem.Często siedząc na wózku, kołysała się w takt muzyki.Ale od tamtegowypadku nigdy nie tańczyła z mężczyzną.Parę kolejnych nut i stało się.Rozluzniła mięśnie i teraz obejmowała goza szyję bardziej dla przyjemności niż ze strachu.Pozwoliła barkom i klatcepiersiowej poddać się rytmowi.Przytuliła policzek do jego ramienia i płynęławraz z nim.To też okazało się całkiem łatwe.Ich ciała pasowały do siebie jakulał.Poppy dopiero się rozkręcała, gdy piosenka dobiegła końca.- Puść ją jeszcze raz - poprosiła oszołomiona i sama włączyła odtwarzacz,gdy tanecznym krokiem zbliżył się do wieży.Tym razem wczuła się w melodięod początku do końca, a potem uniosła głowę i spojrzała mu w oczy,uśmiechając się z zachwytem.Nakrył ten uśmiech pocałunkiem, pozbawiając ją oddechu, a wraz z nimstrachu, że nie potrafi, że nic z tego nie będzie, żecoś nie wyjdzie i że pryśnie sen na jawie.Kiedy oderwał się od jej ust,poczuła zawrót głowy.- Nie przestawaj - wyszeptała i wsuwając palce w jego włosy, oddałapocałunek.I tym razem wszystko się udało; wargi się złączyły, spotkały języki,nie zawiódł oddech.Ramiona Griffina zaczęły drżeć.Nie protestowała, gdytrwając w pocałunku, położył ją na kanapie, ani gdy całował ją po szyi, anikiedy objął dłońmi jej piersi.Jęk, jaki z siebie wydała, nie miał nic wspólnego zprotestem.- Czujesz? - wyszeptał.- O tak - odparła również szeptem.- Dobrze?260R S- Bardzo.- Jej ciało było niewiarygodnie wrażliwe.Zdumiewała jąreakcja po dwunastu latach postu.Nie wyobrażała sobie, że wrażenia mogą byćaż tak intensywne.A może już zapomniała? Może nowa rzeczywistośćzagłuszyła wspomnienia? A może, tak jak u Wiktorii słuch rekompensował brakwzroku, tak u niej wrażliwość piersi rekompensowała brak czucia w dolnychpartiach ciała? Ale przecież czuła i tam.Inaczej, niż zapamiętała.Czułazmysłowe napięcie.Analizowała je, chciała sprawdzić, dokąd sięga, kiedy Griffin odsunął sięod niej.Policzki mu płonęły, czoło miał wilgotne, a oczy tak intensywnieniebieskie jak nigdy dotąd.Roześmiała się.Spojrzał na nią zdumiony.- Nie ma się z czego śmiać - powiedział.Ujęła jego twarz w dłonie i przesunęła kciukiem po śladzie skaleczenia zpierwszego dnia pobytu w mieście.Był taki słodki.- Przepraszam.To z powodu tamtego ostrzeżenia jesienią.Powiedziałeśwtedy, że kiedy się kochasz, ciemnieją ci oczy.Wiem, to nie jest kochanie się,przynajmniej w dosłownym sensie, ale oczy masz ciemne.- Dlaczego to nie jest kochanie się? - zapytał.- Bo.no wiesz.- wskazała na dolne partie.- Nie jest.sam wiesz.dokońca i w ogóle.Griffin wziął głęboki, nieco nierówny oddech.- To nie jest brak ochoty z mojej strony - westchnął.- Czuję to - przypomniała mu szeptem.Sięgnął po jej rękę, żeby sprawdziła, jak bardzo jest podniecony, lecz onają cofnęła.Nie chciała czuć, jak opuszcza go podniecenie, jak niknie jegozainteresowanie.Griffin podparł się na łokciach.- W takim razie musisz uwierzyć mi na słowo - powiedział cichym,bardzo zmysłowym głosem.- I musisz wiedzieć coś jeszcze.Jeśli w tej chwili261R Snie chcesz posunąć się dalej, rozumiem.Nie będę nalegał na więcej, niż możeszofiarować.To zbyt ważna sprawa.Nie wiadomo, dlaczego łzy zakręciły się jej w oczach.- W porządku? - zapytał.Skinęła głową, nie mogąc wydusić słowa
[ Pobierz całość w formacie PDF ]