[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie był człowiekiem.Nawet nie pochodził z jej świata.Był żołnierzem,który miał na dłoniach bilans swoich ofiar i był wrogiem jej rodziny.Amimo to połączyło ich coś silniejszego niż którakolwiek z tych przeszkód,coś mającego moc dyrygowania jej krwią i oddechem jak symfonią, awszystko, co robiła, żeby się temu przeciwstawić, brzmiało jak zgrzyt,dysharmonia wobec siebie samej.Odkąd pamiętała, alternatywne życie dawało o sobie znać, sugerującjakieś niezdefiniowane coś innego", ale teraz sytuacja się odwróciła.Tutaj, w obecności Akivy, nawet gdy rozmawiali o wojnie, oblężeniu inieustającej wrogości, czuła kojącą i niepodważalną adekwatność tejsytuacji, jak gdyby był jednocześnie osobą i miejscem, mimo wszystkichprzeciwności tym, w którym powinna się znajdować.NiedorzecznośćMoja drobniutka, ale grozna przyjaciółka przyjdzie - powiedziała KarouAkivie, bębniąc palcami w stół.- Ta z mostu.Karou uświadomiła sobie, że wczoraj ją śledził i widział występ Zuzany.Pokiwała głową.- Słyszała troszeczkę o twoim świecie.I wie, że próbowałeś mnie zabić,więc.- Mam się bać? - zapytał i przez sekundę Karou myślała, że mówi serio.Zawsze wyglądał tak poważnie, ale to był kolejny przejaw cierpkiegohumoru, jak wtedy na dachu katedry, gdy zaskoczył ją żartem ospychaniu nieatrakcyjnych chłopaków.- I to bardzo - odparła.- Wszyscy się jej boją.Sam zobaczysz.Jej kubek był pusty, ale nadal obejmowała go rękami, teraz już nie tyle poto, żeby przypadkiem nie porazić Akivy magią tatuaży, ale bypowstrzymać się przed następnymi nieoczekiwanymi wypadami na drugąstronę stołu, żeby dotknąć jego dłoni.Te ręce z rachunkiem śmiercipowinny ją odpychać i tak było, ale nie tylko.Aeb w łeb z przerażeniemszło.przyciąganie.Wiedziała, że on też to czuje, że stacza ze swoimi dłońmi bitwę oniesięgnięcie do jej rąk.Patrzył na nią, ona się czerwieniła i rozmowa im się rwała, dopóki drzwisię nie otwarły i nie stanęła w nich Zuzana.Podeszła prosto do ich stolika i zatrzymała się przed Akivą.Byłanajeżona, gotowa do ataku, ale kiedy go ujrzała, naprawdę go zobaczyła,zmiękła.W jej spojrzeniu walczyły wściekłość i zachwyt.Zachwytwygrał.Spojrzała z ukosa na Karou i w bezradnym oszołomieniupowiedziała:- O cholera.Prokreujcie.Natychmiast.Karou zupełnie się tego nie spodziewała, a że była u kresu wytrzymałości,wybuchnęła śmiechem.Osunęła się na oparcie krzesła i śmiałasię/miękkim, dzwięcznym śmiechem, który wywołał kolejną zmianę natwarzy Aki-vy.Patrzył na nią z nadzieją i tak badawczo, że aż czułamrowienie i była tak.widoczna.- Mówię serio - broniła się Zuzana.- Ale już! Zdobycie najlepszegomateriału genetycznego to biologiczny imperatyw, tak? A to.-Wykonała gest sprzedawczyni w telezakupach - jest najlepszy materiałgenetyczny, jaki w życiu widziałam.- Przysunęła sobie krzesło i usiadłaobok Karou, tak że wyglądały jak widownia wpatrująca się w serafina.-Fiala będzie musiała odszczekać to, co powiedziała.Przyprowadz go nazajęcia w poniedziałek.- Jasne - zgodziła się Karou.- Na pewno nie będzie miał nic przeciwkolataniu na golasa przed gromadą ludzi.- To jest pozowanie do aktu - skorygowała Zuzana z wyższością.- W imięsztuki.- Przedstawisz nas sobie? - zapytał Akiva.Język chimer, którego całyczas używali, zabrzmiał teraz nie na miejscu, jak szorstkie echo innegowymiaru.Karou skinęła głową i przestała się śmiać.- Przepraszam - powiedziała i dokonała prezentacji.-Będę tłumaczyć,jeśli będziecie chcieli coś sobie powiedzieć.- Zapytaj go, czy jest w tobie zakochany - wypaliła Zuzana.Karou prawie się zakrztusiła.Całym ciałem odwróciła się w stronęZuzany, która uniosła dłoń, zanim Karou zdążyła zaprotestować.- Tak, wiem, nie zapytasz o to.Zresztą nawet nie musisz.Widzę, że jest, ito bardzo! Tylko spójrz.Boję się, że cię podpali tymi szalonymipomarańczowymi oczami.I Karou musiała przyznać, że tak to wyglądało.Ale miłość?Niedorzeczność.I to jej powiedziała.- Powiedzieć ci, co jest niedorzeczne? - zapytała Zuzana, wciąż wpatrującsię w Akivę, który wydawał się zakłopotany jej spojrzeniem.- Ten trójkątwłosów na czole jest niedorzeczny.Boże.To mi uświadamia, jak bardzobrakuje takich włosów.Mogłybyśmy użyć go jako samca rozpłodowego,żeby wprowadzić do populacji gen włosów zaczynających siętrójkącikiem na czole.- Czyś ty oszalała z tą gadką o rozpłodzie i reprodukcji?- Ja tylko mówię - zastrzegła się Zuzana.- Szaleję na punkcie Mika,prawda, ale to nie znaczy, że nie mogę wziąć udziału w dzielerozpowszechnienia trójkącika na czole.Dla dobra puli genetycznej.Przecież ty też byś się zgodziła, prawda? A może.- rzuciła Karouznaczące spojrzenie -.już się zgodziłaś?- Co? - Karou osłupiała.- Nie! Za kogo ty mnie masz? Była pewna, żeAkiva nie rozumie, ale po jego ustachbłąkał się grymas rozbawienia.Zapytał, co powiedziała Zuzana, a twarzKarou pokryła się szkarłatem.- Nic - odpowiedziała w języku chimer, a po czesku dodała surowo: -Ona.Nic.Nie.Mówiła.- A właśnie, że tak! - pisnęła Zuzana i jak dziecko ukarane za złezachowanie zaczęła powtarzać: Nasię nie! Reprodukcja!- Błagam cię, przestań - prosiła bezradnie Karou i dziękowała niebiosom,że tych dwoje nie ma wspólnego języka.- Dobrze - powiedziała przyjaciółka.- Potrafię być miła.Tylko patrz.-Zwróciła się bezpośrednio do Akivy: -Witam w naszym świecie -powiedziała, przesadnie wymachując rękami.- Mam nadzieję, że miłospędzasz czas.Karou, tłumiąc śmiech, przetłumaczyła to Akivie.Pokiwał głową.- Dziękuję.- A do Karou powiedział: - Czy możesz przekazać, że jejwystęp był piękny?Zrobiła to.- Tak, wiem - zgodziła się Zuzana.Zwykle w ten sposób przyjmowałakomplementy, ale Karou widziała, że było jej miło.- To pomysł Karou.Karou nie przetłumaczyła, a zamiast tego powiedziała:- Zuzana jest niezwykłą artystką.- Tak jak ty - odparł Akiva i to była kolej Karou na zachwyt
[ Pobierz całość w formacie PDF ]