[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Uchodzcy, którzy, jak już wspom-niałam, wyraznie mu się przypochlebiali, oklaskiwali go gorąco,bo jedli przy jego stole, co dla tych głodomorów było nie ladagratką. Niech żyje Filippo, niech żyje sklep!  zawołał jedenz nich.Inny zrobił uwagę chichocząc:  Możesz powiedzieć zczystym sumieniem, że sklep się nie zmienia: tyle nastąpiłonowych wydarzeń, a sklep jak był, tak jest, i ty zawsze robiszdobre interesy, prawda, Filippo?  Trzeci udając mędrkadorzucił:  Mogą przyjść Niemcy albo Anglicy, na to zgoda;ale nie mów Filippo: niech przyjdą Rosjanie. Dlaczego? zapytał Filippo, który nie zrozumiał, bo kurzyło mu się ze łba odwina. Bo Rosjanie nie pozwolą ci prowadzić sklepu, Filippo,nie wiesz o tym? Rosjanie niszczą przede wszystkim kupców. Nie ma głupich!  odrzekł Filippo z namysłem, dolewając sobiewina z butelki i patrząc z rozrzewnieniem na napełniający siękieliszek.Wreszcie czwarty zawołał:  Filippo, mędrzec zciebie, masz rację, tu nie ma głupich, to jedno jest pewne,powiedziałeś prawdę.W tym właśnie momencie, kiedy wszyscy się śmieli z tejszczerej wypowiedzi, syn Filippa wstał nagle od stołu z na-chmurzoną twarzą:  Tak, tu nie ma głupich oprócz mniejednego.Ja jestem głupi. Po tych słowach zapadło ogólnemilczenie i wszyscy spoglądali na siebie ze zdumieniem.SynFilippa ciągnął dalej po krótkiej przerwie:  A ponieważ głupcynie czują się dobrze w towarzystwie mędrków, pozwolicie, żepójdę przejść się kawałek. To powiedziawszy odsunął krzesłoi ruszył wolnym krokiem wzdłuż pola, podczas gdy niektórzywołali za nim:  O co się obraziłeś? Przecież nikomu przezmyśl nie przeszło, że jesteś głupi.Wszyscy oglądali się za siebie, patrząc jak się oddalał, aleFilippo był za bardzo pijany, żeby się tym przejąć.Wzniósł wstronę syna kieliszek i powiedział:  Na zdrowie.w każdejrodzinie jeden może być głupi.nic nie popsuje. Wszyscywybuchnęli śmiechem na widok tego ojca, który uważał się zaspryciarza, a pił zdrowie syna, którego nazwał głupcem, aroześmieli się jeszcze głośniej, kiedy Filippo podnosząc głoskrzyknął:  Możesz pozwolić sobie na to, żeby być głupcem,bo masz ojca kutego na cztery nogi. Ktoś przytaknął:  Toprawda: ojciec pracuje i zbija forsę, a syn spędza czas na czytaniu książek i zadzieraniu nosa do góry. Lecz Filippo wgruncie rzeczy zdawał się dumny z tego syna, który tak różnił sięod niego i taki był wykształcony, więc dorzucił po chwili,podnosząc nos znad kieliszka:  Nie chcę, żebyście mnie zlerozumieli.mój syn to idealista.prawdziwy idealista.aleczym jest w tych czasach idealista? Głupcem.Może nie zwłasnej winy, może musi być taki, ale fakt faktem, że jestgłupcem.A tymczasem słońce schowało się za góry i powoli wszyscyzaczęli wstawać od stołu; jedni poszli grać w karty do domuFilippa, drudzy wrócili do pracy, a my, kobiety, wzięłyśmy siędo sprzątania.Pozmywałyśmy naczynia w wanience przy studnii odniosłyśmy je do stojącego pośrodku osiedla domku, któryzajmował Filippo wraz z rodziną.Był to piętrowy domek, napiętro wchodziło się zewnętrznymi schodami od strony pola.Wchodząc do środka doznałam pewnego zdziwienia: Filippo ijego towarzysze siedzieli na ziemi, na środku pokoju, wkapeluszach na głowach i z kartami w rękach: grali w scopone.W pokoju nie było ani jednego mebla, tylko zwinięte podścianami materace i całe mnóstwo worków.Musiałam przyznaćw duchu, że jeśli szło o zapasy, to istotnie Filippo wprowadzał wżycie głoszone przez siebie zasady.Były tam worki mąkipszennej, całe ubielone mącznym pyłem, mąki z kukurydzy, te zkolei żółte, i mniejsze woreczki napełnione zapewne fasolą,grochem, soczewicą.Było tam też wiele konserw, przedewszystkim pomidorowych; na oknie wisiało kilka szynek, a na workach leżały kręgi sera.Zobaczyłam też dużo garnków na-krytych papierem, pełnych smalcu, butelki oliwy, gąsiory zwinem, z pułapu zwisały kiełbasy domowego wyrobu.Jednymsłowem znajdowało się tam wszystko, co stanowi podstawępożywienia, bo dopóki nie zabraknie mąki, tłuszczu ipomidorów, zawsze można ugotować talerz makaronu.Jak jużwspomniałam, Filippo i jego towarzysze grali na środku pokojuw scopone; żona i córka Filippa natomiast leżały na wpół nagiena materacu ociężałe z gorąca i obżarstwa.Gdy weszłam,Filippo, nie podnosząc oczu znad kart, powiedział:  Widzisz,Cesiro, jak dobrze urządziliśmy się tutaj.ty każ sobie terazpokazać swój pokój u Parida.zobaczysz, że będzie wam tamjak w raju. Nic nie odpowiedziałam, postawiłam talerze naziemi i wyszłam, żeby poszukać Parida i załatwić sprawęmieszkania.Zastałam go rąbiącego drzewo koło szałasu i poprosiłam,żeby mi pokazał przyobiecany pokój.Wysłuchał mnie opierającnogę obutą w chodak na polanie drzewa, trzymając w rękusiekierę i zerkając w moją stronę spod ronda czarnego kapelusza.Potem powiedział:  Tommasino przemawia tak, jak gdyby onbył tutaj panem, a tymczasem na moim gospodarstwie panemjestem ja.zgodziłem się najpierw na twoją propozycję, ale terazsię rozmyśliłem i obawiam się, że nie będę ci mógł wynająć tejizby.Luisa przez cały dzień tka tam na warsztacie.co wtedyze sobą zrobicie?.nie możecie przecież stale siedzieć nadworze. Zrozumiałam, że przemawia przez niego chłopska nieufność, wyjęłam więc z kieszeni pięćset lirów i podałam muje mówiąc:  Boisz się, że nie będziemy ci płacić? Masz, dajęci pięćset lirów, rozliczymy się, jak się będę wyprowadzać.Zaniemówił i wziął pieniądze: ale wziął je w całkiem specy-ficzny sposób, który chcę opisać, bo rzuca jaskrawe światło napsychologię chłopa pochodzącego z gór [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •