[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Megan, co ty na to?— Cóż, szczerze mówiąc, tak.Myślę, że go zabiliśmy.Mój Boże, zrobiliśmy z niego krwawą miazgę.Sądzę, że stary Wil-lie'ego bił trupa, kiedy dojrzały go gliny.Był pijany.Powiedział, co mu ślina przyniosła na język i wpadł.I wylądował na krześle elektrycznym.— Zatem uważasz, że byliśmy odpowiedzialni za śmierć dwóch osób? — spytał Gene.432— Nie wiem, Gene.Naprawdę nie wiem.Charley zapytał mnie, więc odpowiedziałam.Tak, czasem myślę, że to zrobiliśmy.A potem, że może nie.Nie jestem zdecydowana, tak czy tak.Żeby trochę rozładować atmosferę, Dante powiedział:— Skąd ty, do diabła, masz wiedzieć, co się stało tamtej nocy, Megan? Przecież ciebie nawet tam nie było.— Masz zupełną rację, Dante.I mam również absolutną pewność, że nie jestem ojcem Danny'ego Williamsa.— No, to nie było śmieszne, Megan.— Znasz mnie, Dante.Zawsze posuwam się za daleko.Siedzieli tak, próbując ocenić przyszłe straty.Myśleli o tym,jakie mieli życie, jakie zaszczyty zdobyli; o rodzinach, karierach, nadziejach; o ruinie.Ben wyartykułował to, nad czym wszyscy się zastanawiali.— No, po prostu nie możemy pozwolić, żeby to się stało, prawda? Czego on chce, ten Danny Williams? Chodzi mu o szantaż czy o co?— Nie wiem, za kilka minut wszyscy się dowiemy.— Posłuchaj, Dante.— Twarz Bena była zacięta, prawie brzydka przez słowa, które zamierzał powiedzieć.— Całe życie miałem do czynienia z przemocą.Mój ojciec przede mną również — ale to inna sprawa.Nie wiem, ilu ludzi zabiłem, w armii amerykańskiej i w służbie izraelskiej.Po prostu wiem, że istnieją pewne sposoby załatwiania problemów.Ciche, potajemne sposoby.Bez przerwy znikają jacyś ludzie i nigdy więcej się o nich nie słyszy.A inni żyją dalej.Żadne z was nie musi nic o tym wiedzieć.— Mówisz o zamordowaniu tego młodego człowieka? — przerwała mu Megan.— Mówię o uratowaniu nam życia, oto o czym mówię.I nie musicie nic więcej wiedzieć ponad to.Żadne z was.Megan rozejrzała się po pokoju.Nikt nic nie powiedział.Wydawało się, że w tamtej chwili wszyscy zaakceptowali propozycję Herskela.— Ben, nie mówisz tego serio, prawda?— Słuchaj, Megan, ty trzymaj się od tego z dala, okay?— Nie mieszaj się do tego, dziewczynko? To chciałeś powiedzieć? Ponieważ tamta dziewczynka brała udział w tym, co się stało na Wzgórzu Węża, i ponieważ moja rodzina i ja jesteśmy opisani w tej parszywej książce, więc nie mów mi, że to mnie nie dotyczy.Dotyczy mnie tak samo jak każdego z was.433— Benny, rozmawiamy o młodym człowieku, który może być moim synem.Albo Gene'a.Albo Charleya.Albo twoim.— Dwaj moi synowie nie żyją — martwym, pustym głosem odpowiedział Ben — a pozostali dwaj narażają życie dla swojego kraju i swojej wiary każdego dnia w roku.Nie mam innych synów.Zabrzmiał cichy dźwięk kurantów: dzwonek na dole.Cisza zdawała się aż gęsta, kiedy czekali słuchając, jak winda zatrzymuje się w hallu i rozsuwają się jej drzwi.A potem rozlega się delikatne pukanie.— Oto i on — powiedział bez potrzeby Dante.Skierował się wprost do Megan i z nieśmiałym uśmiechem powiedział najbardziej oczywistą rzecz: — Naturalnie ty jesteś Megan.Swobodnie użył jej imienia.W końcu opracował maszynopis, który wywlekałwszystkie jej sekrety — częściowo prawdziwe, a częściowo nie.Miał w zwyczaju z niezwykłym skupieniem patrzeć prosto w oczy, co wywoływało natychmiastowe wrażenie intymności.Megan pomyślała, że musi naprawdę nieźle radzić sobie z kobietami; lecz mimo całej swojej bezpośredniości, obnażał się, przynajmniej przed jej analitycznym spojrzeniem.Nerwowo wsunął język w kącik ust, wzruszyłramionami i szybko zamrugał gęstymi rzęsami, kiedy odwracał się twarzą do mężczyzn zgromadzonych w pokoju.Megan bacznie ich wszystkich obserwowała.Wyglądali, jakby szukali jakiejś wskazówki, jakiegoś znaku rozpoznawczego.Przypominał Dantego wzrostem, włosami i kolorem oczu.Ale w końcu wszyscy oni mieli około sześciu stóp.Danny byłsmukły, jak każdy z nich w jego wieku.Ciemne oczy zdawały się wykluczać Gene'a, ale przecież jego brat Charley miał oczy ciemnobrązowe.A cera Danny'ego była bardzo jasna.Megan spróbowała wyobrazić go sobie z jasnymi włosami.Mógł być podobny do Euge-ne'a.Jego uśmiech i swobodny styl bycia, uściśnięcie dłoni i życzliwość w najmniejszym stopniu nie rozładowały napięcia panującego w pokoju.Wpatrywali się w niego, jak w kogoś, kto wkroczył nieoczekiwanie w ich życie niosąc zniszczenie.A przecież on był synem któregoś z nich.Megan wskazała na kolekcję butelek i kieliszków, proponując mu drinka; kiwnąłgłową i poczęstował się.Mężczyźni wyglądali jak zahipnotyzowani.Groźna mina Bena złagodniała, być może zadawał sobie pytanie: Czy to może być mój syn? Brat moich żyjących i zmarłych synów?435Eugene miał lekko rozchylone usta; Megan nie potrafiła odgadnąć jego myśli.Charley wyglądał, jakby nie był w stanie robić nic więcej, tylko od czasu do czasu zerkać na intruza.Ale czy to był intruz? Czy nie był krwią z jego krwi?A Dante, ojciec córek, który przez całą swoją młodość pragnął syna? Co on widział, gdy tak przyglądał się temu przystojnemu, pewnemu siebie, młodemu mężczyźnie?W końcu, wypiwszy trochę szkockiej, Danny Williams absolutnie zdominowałwszystkich obecnych w pokoju.Z szerokim gestem ramienia, jakby był gospodarzem a nie nieproszonym gościem na tym dziwnym, pełnym napięcia spotkaniu, powiedział:— Chciałbym, żebyście się trochę odprężyli.Przywiodła mnie tu szczególna sprawa.Chciałem porozmawiać z wami wszystkimi naraz, jako że wszyscy jesteśmy ze sobą powiązani.— Szybko, z uśmiechem, dodał: — Przez Willie'ego i jego autobiografię.— Dobra, chłopcze — odpowiedział mu ostrym, bezpardonowym tonem Ben Herskel, partyzant, generał wywiadu, negocjator.— Jesteśmy tu.Ty tu jesteś.Czego od nas chcesz?Danny uspokajająco uniósł dłoń.— Chcę wam zrelacjonować moją ostatnią rozmowę z Wil-lie'em Paycekiem.Willie'em Peace'em.tuż przed jego śmiercią.— Możesz to sobie darować.Czego chcesz od nas?— Co chcesz nam powiedzieć, Danny? — wtrąciła się Megan.— Najpierw może wspomnę o moich relacjach z mamą.To istotne dla dalszego ciągu opowieści.To, co wyczytaliście na nasz temat z maszynopisu Willie'ego, jest w większej części prawdą.0 mojej mamie i o dzieciakach.— Jego głos przepełniło ciepło 1 uczucie.— Willie nie wspomniał jednak, że moja mama ani razu, w całym swoim życiu, nigdy nie pozwoliła, żeby któremuś z jej dzieci zabrakło jedzenia, dachu nad głową lub miłości.Byłem najstarszym i jedynym dzieckiem, dopóki nie urodziła następnej piątki ze swojego meksykańskiego małżeństwa
[ Pobierz całość w formacie PDF ]