[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kumpel Marcina doniósł, że jak dotąd trafiłna Merkurego w postaci sześciu sztuk razem i właściciel zgadza się nawet sprzedać, alepodzielenie uważałby za zbrodnię.Albo całość, albo nic, a całość, rzecz jasna, kosztuje znaczniedrożej.Marcin rwał włosy na głowie.Baśka gryzła się Gawłem, o którym ciągle jeszcze ani słowa nie powiedziała wspólnikom.Paweł i Donat chodzili jak struci, nie mogąc przeboleć nie tylko śmierci Dutkiewicza, ale także itego, że aferzyści znów są górą.Milicja wykryła sposób przemycania walorów i dotarła doadresatów w Szwecji i Norwegii.Kumpel Marcina przytomnie odpisał na list z Polski, udając, że o niczym nie wie i od razuprzysłał ostrzeżenie.Jego inteligencja była jedyną pociechą.W tej sytuacji gadanie Felusia stałosię dla Baśki ostatnim gwozdziem do trumny.Pojęła to, z czego przedtem nie zdawała sobie sprawy, a mianowicie, że Gaweł, znająchasło, dysponuje właściwie całym kontem i ma do niego dostęp w każdej chwili.Ręce jej siętrzęsły, kiedy wykręcała numer Marcina.Marcin przybył na wezwanie, pełen najgorszychprzeczuć, dzięki czemu nie doznał zbyt wielkiego wstrząsu.- Podałam nasze hasło jednemu hochsztaplerowi - rzekła Baśka bez żadnych wstępów, bonie było czasu na dyplomację.- Chyba jeszcze nam tej forsy nie rąbnął, ale może rąbnąć jutro rano.Co zrobić?Wyjaśnienia pózniej. - Podjąć wszystko i wepchnąć na inne konto - odparł Marcin bez namysłu, również będączdania, że na wyjaśnienia przyjdzie czas pózniej.- Masz inne konto?- Ja nie.Ale Joanna ma.I jeszcze parę osób ma, ale tylko ona może mi zaraz podać numer.- To co? Zadzwonisz do tego kumpla.?- Mowy nie ma.Nocnym pociągiem jadę do Szczecina i złapię jakiegoś marynarza zeszwedzkiego statku.Albo byle innostrańca, który jedzie promem do Ystad.Dam munieszkodliwą karteczkę i on tam zadzwoni.Może zdąży.- To leć, bo się spóznisz na pociąg.Zważywszy tempo działania poczty, efekty tejoperacji pozostały nieznane.Baśka wyznała Marcinowi prawdę, dotyczącą Gawła, i obydwoje wnapięciu oczekiwali korespondencji od kumpla.Paweł i Denat ciągle jeszcze nic nie wiedzieli.Baśka jednakże nie czekała bezczynnie.Kołatały się w niej jakieś niejasne podejrzenia, obudzonedramatycznymi słowami Dutkiewicza i kąśliwymi insynuacjami Marcina. To ci dwaj.Jacydwaj? Węsząc trochę na oślep i macając ostrożnie na wszystkie strony trafiła do restauracjiSłowiańskiej.Zaprosili ją tam dawni znajomi, z których jeden pracował jako mechanik, drugi zaśhandlował częściami samochodowymi.Nie widziała ich dość długo, zaczęły się zatem różnewspomnienia i pytania o wspólnych przyjaciół, po czym rozmowa zeszła na Franka i Wieśka.Franek i Wiesiek przed kilkoma laty, w szczenięcym wieku, zapowiadali się naniewąskich bandziorów i nożowników i o dziwo, niczym takim nie zostali.Owszem, mieli wswojej karierze rozrywkowy okres, około roku, może dwóch lat, pózniej jednak ustatkowali się iposzli do uczciwej pracy.Obaj wyrośli na znakomitych mechaników i swymi czasy służyli nawetBaśce pomocą przy tych jej ciężarówkach.Ostatnio zniknęli z horyzontu, jak kamień w wodę, zapadli się pod ziemię i nikt nie wie,gdzie są.Ciekawe, co się z nimi dzieje.Z niesłychaną ostrożnością Baśka spytała o ich ostatniemiejsca pracy.Dowiedziała się, że zatrudnieni byli w warsztatach samochodowych, jeden wprywatnym, gdzieś na Sadybie, a drugi w państwowym, w Zródmieściu.Rzecz jasna, robili sobietakże różne fuchy, złote ręce mieli i dobrze zarabiali, trochę się tylko za nimi ta ich przeszłośćciągnęła.- Ale przecież nie siedzieli nigdy - rzekła Baśka z jeszcze większą ostrożnością.- Powiem wam, że się aż nawet dziwiłam, jak im się to udało. - Ostre chłopaki, fakt - przyświadczył jeden z rozmówców.- To nie wiesz, dlaczego nie siedzieli? Oni robili dla Pierzaczka.- Co to jest Pierzaczek? Znajomy nachylił się ku niej konfidencjonalnie.- Szef obstawy dolarowców.Z jego ludzi nikt nie siedzi, już on ich umie wybronić.Takkręci, że nigdy nie ma dowodów.Oni dla niego robili wtenczas, parę lat temu w tył, mieli parę obciachów, ale wszystkoprzyschło.Podobnież do tej pory, jak mu co potrzeba, to bierze na prace zlecone różnych takich,co już dawno z branży wyszli żadne podejrzenie na nich nie pada.Za mordę ich trzyma, bo zadużo o nich wie.- Ty nie kłap tyle tym pyskiem, bo ci go kto przymknie - zwrócił grzecznie uwagę drugiznajomy.- Dużo Basie obchodzi Pierzaczek!- Nie, dlaczego? - zaprotestowała Baśka.- Ciekawa postać ten Pierzaczek.Szef obstawy, mówicie? Co to jest szef obstawy?- No jak to co, szef to szef.Od niego wszystko zależy, on pilnuje porządku, mordobiciazałatwia, całą ferajnę trzyma w garści.Bez niego nic.Może Franka z Wieśkiem gdzie wysłał.Informacje były najzupełniej dostateczne.W mgnieniu oka Baśka pojęła, jakim cudem WaldemarDutkiewicz został tak szybko wytropiony? i zrobiło jej się jakby trochę niedobrze.Nazajutrz ranopopędziła do Gawła.Gaweł wyszedł właśnie z domu i wsiadał do samochodu.- Mówiłem ci, żebyś nie przychodziła! - rzekł gniewnie na przywitanie.- Wsiadaj, nie stój na oczach!Baśka zlekceważyła wymówkę.- Gdzie są Franek i Wiesiek? - spytała ostro, wsiadając do mercedesa.Gaweł powstrzymałprzekręcenie kluczyka i spojrzał czujnie.- Jaki Franek i Wiesiek?- Nasi pomocnicy.Wynajęty przez ciebie personel [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •