[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Rozpętała się burza.52Pierwsze krople deszczu dotarły do przepaści dopiero po jakimśczasie.Yael wskoczyła do kotła wirowego, brudząc rozbryzgiemThomasa, który czatował na brzegu otworu.Yael przykucnęła, macając wśród kamieni, które nagromadziłysię w korycie w ciągu minionych lat.Pośrodku stała kałuża zasilanaprzez potok, podczas gdy niewielka fala uderzała o skałę, unosząc siędość wysoko.Niecka miała niecałe dwa metry średnicy, była zaokrąglona iidealnie wygładzona przez tysiąclecia.Yael spostrzegła na środkubardziej wyrazny stos kamyków przypominający kopczyk.Zanurzyła w nim dłonie.Zimne otoczaki rozsypały się zchrzęstem.Wtem rozległ się kolejny grzmot, tym razem jednak gęsta ulewazaczęła już chłostać ciemność.Yael poczuła pod palcami plastik i coś twardego.Błyskawica rozświetliła przepaść, kładąc na obojgu cieńDiabelskiego Mostu.Deszcz stał się mocniejszy niż prysznic.Yael pociągnęła za to, co czekało tutaj na nią od minionej nocy.Była to przezroczysta torebka zawierająca zwitek papieru.Błyskawica uderzyła w górę w tej samej chwili, gdy rozległ sięwściekły grzmot.Yael trzymała w dłoni kolejną wiadomość.I rewolwer. Musimy stąd iść! wrzasnął Thomas, przekrzykując bębniącydeszcz i szum potoku.Yael odwróciła się, podnosząc wysoko torebkę.Thomaswpatrywał się w nią z twarzą w strugach wody. Bierz wszystko zawołał wreszcie. Potem zobaczymy.Opuścili pospiesznie skarpę, idąc przez bród, który był terazmocno wzburzony.Deszcz energicznie wypełniał szczelinę, uderzając złomotem o ściany.Thomas i Yael wkrótce przemokli do suchej nitki.Chwyciwszy dziewczynę za rękę, dziennikarz pociągnął ją w przeciwnąstronę, chcąc dotrzeć do tamy, zanim potok się wzburzy.Niebo zamieniło się w niskie sklepienie o jednorodnejszaroczarnej barwie.Noc była już blisko, musieli stąpać z największąostrożnością, żeby nie skręcić nóg.Potop zalewał okolicę, chłoszcząc tak wściekle, że odbierałzdolność widzenia, zasnuwając horyzont zasłoną, która przykryła całegóry.Yael puściła dłoń swojego towarzysza, żeby odgarnąć mokrewłosy do tyłu, zdejmując je z twarzy.Nie zdążyli jeszcze pokonaćnawet jednej czwartej drogi, a wody już zaczęły się pienić, liżąc impodeszwy.Wtem błyskawica rozcięła jarzmo ciemności, zaciskające sięnad doliną.Piorun uderzył w zbocze.Yael miała stopy w wodzie.Ciągle biegli.Nic nie słyszała ani nie widziała, jej zmysły były nasycone aż doostateczności.Po prostu stawiała stopy jedna za drugą, najszybciej, jaksię da, uważając, żeby nie stracić równowagi.Błyskawice regularnie rozświetlały niebo przyakompaniamencie ryczącego kolosa.Potok zaś nie przestawałprzybierać i przyspieszać.Zamieniał się w strumień kipiącej piany.Biegli, łydki zaś chłostały im coraz bardziej gwałtowneprzypływy fal.Wtedy wynurzyła się z gęstej mgły.Monumentalna.Tama wyrosła z gruntu tuż przed nimi.Yael spostrzegła czarne ruchome plamy, które pojawiały się iznikały rytmicznie między łukami na szczycie.Potok w każdej chwilimógł wystąpić z brzegów. Prędko! wrzasnęła.Thomas rozejrzał się za ścieżką, którą tu wcześniej zeszli.Między skałami i zaroślami spływały w dół dziesiątki strużekbłota.Nie mógł jej odnalezć.Ponieważ czas naglił, zaczął sięwdrapywać na oślep do góry, torując drogę metr po metrze.Po zboczu toczyły się, podskakując, kamienie.Thomas wspiął się po omacku, czepiając się jedną ręką tam,gdzie było to możliwe, drugą zaś trzymając się za skaleczone udo.Yaelpodążała za nim, unikając śliskich lawin, z powodu których o mało niespadła.Ledwie schronili się w samochodzie, zamilkli, starając sięodzyskać siły, ukołysani kakofonią uderzającą o przednią szybę irytmicznym kap, kap wody z ich obficie cieknących ubrań.Yael otworzyła oczy po minucie.Trzęsła się z zimna.Przed nimi bogowie toczyli walkę między sobą.Zadając potężne ciosy rozżarzonymi strzałami, rozświetlającymiolbrzymią nicość, pośrodku której dryfował ich samochód.Ziemię atakowały iskrzące miecze, sękate lance lśniące wmroku niczym śmierć.W wieku dwudziestu siedmiu lat uświadomiła sobie właśnie, żenigdy nie widziała burzy w górach.Piekielne drzewce badały ten mroczny świat.Wyrzucały swojeładunki na podobieństwo przerażających macek.Burza się rozdzielała,ukazując prawdziwe oblicze: czarnej ośmiornicy skrywającej swoje łbyi paszcze. Wszystko w porządku? zapytał Thomas, który także dygotałz zimna.Yael uśmiechnęła się w odpowiedzi.Wiedziała, że wsamochodzie jest bezpieczna, nawet jeśli uderzy weń piorun, oponyizolowały go bowiem od ziemi, a całość działała jak klatka Faradaya.Miała przynajmniej nadzieję, że dobrze zapamiętała te wiadomości zfizyki. A więc? ponaglił. Sprawdzimy co to?Plastikowa torebka leżała na jej kolanach.Rewolwer.Ostrożnie otworzyła opakowanie i wyjęła zwitek papieru, dbająco to, żeby nie dotykać broni.Rozwinęła go, wiedząc, że być możetrzyma w ręku sposób na dotarcie do Cieni, jeśli się tylko pospieszą
[ Pobierz całość w formacie PDF ]