[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Okrążyłam go z notatnikiem. Opowiedz mi, co robisz wieczo-rami. Popijam z kumplami.Jem curry przed telewizorem.Czasem zabieramdzieciaki do parku.Nadchodziło lato, a Steve miał ten rodzaj ciała, któremu upał dawał się weznaki.Przyjrzałam się obrzydliwemu podkoszulkowi i zle dopasowanym dżin-som.TLR  Powinieneś zrzucić parę kilogramów, Steve. Wiem. Przyjął to pogodnie. Ale lubię piwko.Jenni wjechała z wieszakiem ubrań, a ja wybrałam lnianą koszulę z krótkimirękawami, w kolorze intensywnego błękitu, którą nosiło się na spodnie, oraz parędobrze skrojonych luznych bawełnianych spodni w umiarkowanej cenie.Do tegodorzuciłam obszerną lnianą marynarkę, która po kilku dniach noszenia powinnaułożyć się w korzystny dla właściciela kształt. Nic zbyt formalnego. Kręciłam się wokół Steve'a. Wygodnie ci? Tak. Uśmiechnął się szeroko.Jenni poprawiła marynarkę i pogłaskała materiał na ramionach. Zwietnie wyglądasz, Steve  oświadczyłam. Wypnij klatkę.Uśmiechnął się jeszcze szerzej. Od lat nikt mi nie powiedział czegoś takiego. Chyba mamy to, co trzeba. Popatrzyłam na Jenni, żeby zobaczyć, jakzareaguje. Jasne  oświadczyła obojętnie.Podczas gdy Jon, fotograf, rozstawiał sprzęt, ja nadał sporządzałam notatki.Steve usłyszał, że ma usiąść w fotelu i się nie ruszać.Jenni przyniosła jemu i so-bie po szklance wody z lodem.Zauważyłam, że mnie pominęła. Ok. Jon zagonił Steve'a na płachtę białego papieru przypiętego dopodłogi. Włóż ręce do kieszeni.Cztery godziny pózniej, kompletnie wyczerpani, wyszliśmy ze studia.Nachodniku Steve zaczął potrząsać moją dłonią. Ale się wymęczyłem. Przechylił głowę. Było niezle.Naprawdę.Nie spodziewałem się, że będzie tak świetnie. Cieszę się.Po to tu jestem. Nie, poważnie.Z takim samopoczuciem mógłbym wygrać bitwę.I mojejpani się spodoba.Najlepsze będzie, jak dzieciaki mnie zobaczą.TLR Steve Matthews.Typowy mężczyzna.Dumny ojciec.Wzrosła jego pewnośćsiebie.Cieszy się jak dzieciak. Oczywiście, to tylko na chwilę  dodał. To taka zabawa, nie? Prze-bieranki.Całkiem jakbym znowu był dzieckiem.TLR Rozdział szesnasty: SienaW nocy prawie nie spałam, zdenerwowana i zmęczona załatwianiem róż-nych spraw przed podróżą.Liczyłam owce.Kilka razy sprawdziłam garderobę, przysnęłam i się obudzi-łam.Przejrzałam niezidentyfikowane obiekty zastygłe w zamrażalniku, z nadzie-ją, że Charlie zdoła je rozróżnić, zdrzemnęłam się i obudziłam.I znowu sięzdrzemnęłam.O szóstej rano zapiszczał alarm, a ja z ulgą zerwałam się z łóżka.Charliewyburczał coś i podreptał do kuchni.Otworzyłam drzwi szafy.Swetry po prawej stronie na półce.Bielizna po le-wej.Dziewięćdziesiąt procent garderoby nigdy nie jest noszone.Dziewięćdziesiątprocent damskiej garderoby to symbol fantazji i rozpaczy.Przejechałam palcem po stosie białych podkoszulków, które pomarszczyłysię pod wpływem dotyku.Najlepiej wziąć pięć.Dwie pary spodni.Dwie mary-narki.Jedna obcisła sukienka od Dianę von Furstenburg na specjalne okazje i takdalej, i tak dalej.Wyczułam, że Charlie, potargany i w szlafroku, obserwuje mnie w progu. Będziesz chodziła na uroczyste kolacje, tak?  zapytał. Tak. Wsunęłam bibułę w rękawy sukienki. W porządku. I odwiedzę Billa i Lolę. W porządku. W zamrażalniku jest mnóstwo jedzenia, ale nie wiem, co konkretnie.Niemiałam czasu sprawdzić. Umiem gotować  zauważył.Było już wpół do ósmej, samochód na lotnisko miał przyjechać za godzinę,żebym zdążyła na lot o wpół do dwunastej.TLR  Wygląda to tak, jakbyś leciała na znacznie dłużej. Charlie podniósł je-den z moich staników i zawiesił go sobie na palcu. Co się stało z wielofunk-cyjną garderobą?Mówił pozornie obojętnym tonem, ale go przejrzałam. Chciałabym, żebyś mógł ze mną polecieć. Znij dalej. Będziesz mnie informował o przebiegu procesu? Jeśli chcesz. Wzruszył ramionami.Sypialnia była pełna ubrań.Otwarta walizka leżała na podłodze, a jej zawar-tość rozdzielały warstwy bibuły.Mieszkanie wydawało się ciche, spokojne i ja-kieś obce.Charlie spacerował po pokoju.Czy mam rozkład, paszport, bilety,ubezpieczenie?Kiedy udało mi się dojść do głosu, przyznałam, że zapomniałam zadzwonićdo agenta ubezpieczeniowego, ale obiecałam, że zrobię to na lotnisku. Czy to nie kompletna głupota? Co ty robiłaś w ostatnich dniach? Charlie, nie jesteś w sądzie. To nie ma nic wspólnego z moim pytaniem.Było coś złośliwego w jego zachowaniu, jakby skrywany gniew. Czy coś poszło nie tak?  zapytałam. Mówiłem ci, że patolog sądowy zeznał, że szansa, że mały Rob zmarłśmiercią naturalną, wynosi dziesięć milionów do jednego? Mówiłeś.Wczoraj wieczorem. Przeniosłam na łóżko stos bielizny.Skarbie, mógłbyś przejść?Odsunął się na bok. A uporządkowanie mojej garderoby? Czy to by cię bardziej zainteresowa-ło? Przestań.TLR Charlie trącił bosą stopą moje pantofle na wysokich obcasach, z odsłonięty-mi palcami. Wyglądają tak, jakby nie dało się w nich chodzić. Bo się nie da, ale są po prostu boskie. Czy one są takie ważne?  Patrzył na mnie spokojnie. Czy one wogóle są ważne? Nie  warknęłam. Nie, ale są tutaj i należą do mojej pracy.Zapakowałam do walizki ostatnie rzeczy i zamknęłam ją.Jak nazawołanie rozległ się dzwonek do drzwi.Podjechał samochód, a ja poprosi-łam kierowcę, żeby zaczekał. Jadę  powiedziałam niepotrzebnie i wyciągnęłam szyję, żeby dotknąćnosem policzka Charliego.Pachniał snem i ledwie wyczuwalnym zapachemczosnku z wczorajszej kolacji, znajomym i kochanym. Nie życzysz mi szczę-ścia?Musnął moje usta.Nie był to zimny pocałunek, ale nie było w nim równieżżalu, że wyjeżdżam.Był obojętny, a w tej obojętności czaiła się grozba.Charlieuwolnił się od prowadzenia mojej sprawy, teraz miałam sobie radzić na własnąrękę.Wściekła potrząsnęłam nim i powiedziałam pierwsze nieprzemyślane słowa,która przyszły mi do głowy: OK, OK, wygrałeś [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •