[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mówiłem ci, że szybkooswoi się z myślą o ślubie.- Nie chcę cię rozczarować, J.C, ale Denice nigdysię z tym nie pogodzi.Rozmawialiśmy długo o tym70 WYMYZLONE W NIEBIEwczoraj wieczorem i doszliśmy do przekonania, żez naszego ślubu nici.J.C.usiadł i wyjął cygaro.- Zatem: nie? - z uwagą zapalił cygaro, odchyliłsię do tyłu i parę razy z zadowoleniem zaciągnął siędymem.Wiadomość nie uczyniła na nim najmniejszegowrażenia, co Branta zaniepokoiło.Ale nie pokazałtego po sobie.- Nie, nie mamy zamiaru się pobierać.- A jak zamierzasz tego uniknąć?- Trochę trudno brać ślub, kiedy nie ma ani pannymłodej, ani pana młodego.- To racja.- Chcesz jeszcze o czymś podyskutować? Jeśli nie,wracam do pracy - Brant podniósł z biurka jedenz dokumentów.- Widzę, że wciągnąłeś się w ten interes.- Próbuję, J.C.Ale jeśli tylko zapragniesz, z największą ochotą wrócę w teren.J.C.zachichotał.Przez chwilę bez słowa palił cygaro,po czym rzekł:- Kiedy zamierzasz się ponownie spotkać z Denice?- Wcale nie zamierzam, a bo co? - Brant spojrzałnań ze zdziwieniem.- Myślisz, że wczorajszy wieczór był dla wasostatnim?- Nie widzę najmniejszego sensu przedłużaniatej znajomości w obecnej sytuacji.Lepiej zajmij sięposzukiwaniem dla Denice kogoś innego, kogoona zechce - zamiast przychodzić do mnie napogwarki.- To znaczy, że nie obchodzi cię jej los, kiedy umrę?Brant z pasją cisnął papiery na biurko.- Oczywiście, że mnie obchodzi, do jasnej cholery.WYMYZLONE W NIEBIE 71Ale nic nie jestem tu w stanie poradzić, prawda?Skoro ona nie chce za mnie wyjść, nikt jej do tego niezmusi.- Ale jeśli poświęcisz jej więcej czasu, jeśli cię lepiejpozna, zmieni zdanie.- Po co miałbym to robić? %7łona nie jest mipotrzebna.- Nie mówimy o żonie jako takiej.Mówimyo Denice.- Wiem o tym.- Ciągle się upierasz przy tym, że nie chcesz jejpoślubić?- Nie chcę w ogóle się żenić.J.C.podniósł się z fotela i ruszył w stronę drzwiprowadzących do jego biura.- Przemyśl jeszcze raz całą sprawę - rzucił za siebie.Brant spoglądał za nim z zakłopotaniem.Czemuten facet nie da mu spokoju? Brant nie zamierzał siężenić.Nie potrzebował nikogo i nikogo nie chciał.A z całą.pewnością nie był godny Denice.Siłą woli zmusił się do pracy.Denice prawie już zasypiała, kiedy zadzwonił telefon.Odebrała sennym głosem: -.- Tak?- Och, przepraszam.Nie wiedziałem, że już śpisz.Zadzwonię kiedy indziej.- Nie, nie rozłączaj się - usiadła na łóżku i mocniejścisnęła w dłoni słuchawkę.- To ty, Brant, prawda?- Tak.- Jak leci?- Jestem zmordowany.Pracowałem cały wieczóri nawet nie miałem czasu nic zjeść.Powinienem siędomyśleć, że o tej porze możesz spać.72 WYMYZLONE W NIEBIE- Och, nie spałam.To znaczy niezupełnie.Drzemałam - nie znała powodu tego telefonu i nie wiedziała,,co powinna powiedzieć.- Co zatrzymało cię w pracyjtak długo?- Wszystkiego muszę się uczyć.Muszę nauczyć sięwyprzedzać innych o krok.- To, że tak długo pracujesz, nie jest chyba sprawkąmego ojca?- A któż to może wiedzieć, co jest jego sprawką,a co nie? - odparł zmęczonym głosem.- Rozmawiałeś z nim dzisiaj?- Rozmawiam z nim codziennie.Co więcej, każdegodnia muszę go wysłuchiwać.Roześmiała się.- Może czasami człowiekowi zalezć za skórę, toprawda.- No dobrze, widzisz, tak sobie o tobie pomyślałemi postanowiłem zadzwonić.- U mnie wszystko po staremu - umilkła i przezchwilę nad czymś się zastanawiała.- Może byś wpadłjutro wieczorem na kolację?Nastąpiła długa chwila ciszy.Dziewczyna czekaławstrzymując oddech.- Nigdy nie odmawiam darmowego posiłkuZwłaszcza w rezydencji Robertsow.Szef to rzeczświęta.- Miło wiedzieć, że coś cię tutaj ciągnie - odparła.W jej głosie wyczuł rozbawienie i sam roześmiał siętym swoim ciepłym śmiechem, który poprzedniegowieczoru wydawał się jej tak pociągający.- O której?- Koło szóstej?- Zwietnie, do zobaczenia.Czekała, dopóki nie dobiegł jej trzask odkładanejWYMYZLONE W NIEBIE 73po drugiej stronie słuchawki, po czym niechętnieodłożyła swoją.Długo nie mogła zasnąć.* * *Przez kilka następnych tygodni Brant spędzałz Denice coraz więcej czasu.Odkrył, że lubi nawetmuzykę symfoniczną.Denice z kolei towarzyszyłamu podczas kilku meczów koszykówki.W któryśweekend wybrali się do Galveston i poszli na plażę.Zatrzymali się w stojącym na samym brzegu morzahotelu.Ich pokoje mieściły się po przeciwnychstronach korytarza.Brant nigdy dotąd nie spędzał tyle czasu z jednąkobietą.Denice fascynowała go.Czerpała tyle radościz najdrobniejszych rzeczy: z obserwacji mew na plaży,z oblewanych falami muszelek leżących przy brzegu,z budowania zamków na piasku.Coraz trudniej byłomu tę dziewczynę łączyć w jakikolwiek sposób z J.C.Robertsem.Brant zauważył, że J.C.bardzo schudł i zastanawiałsię, czy jest to związane ze stanem zdrowia staregoRobertsa.Nie mógł znać przecież prawdziwegopowodu.Kiedy J.C.znajdował się w towarzystwieBranta, jadł ciężkostrawne potrawy, które tak znakomicie przyrządzał jego kucharz.Nie było wprawdzie potrzeby poruszania tegotematu, ale Brant rozmyślał nieustannie, co zrobiDenice, kiedy J.C.umrze na tę swoją tajemnicząchorobę.Zastanawiał się też, czy J.C.otrzymujejeszcze listy z pogróżkami.Brant nie odważył siępytać o to.Postanowił odwrócić nieco sprawę i wybadać, jakiezdanie na ten temat ma Denice.WYMYZLONE W NIEBIE74- Czy sugerowałaś kiedykolwiek J.C., że chciałabyśmieć dobermana?Jechali właśnie nad jezioro i z zachwytem obserwowali brawurowe ewolucje żaglówek, których właścicielecieszyli się jednym z ostatnich pogodnych dni jesieni.- Oczywiście.- I co on na to?- Nic.Wybuchnął śmiechem - spojrzała na Brantaz niesmakiem.- Powinnaś mu wytłumaczyć, że dobermana łatwiejwytresować, że pies jest posłuszniejszy i je dużo mniejniż mąż.- Bardzo słusznie! Czasami myślę, że ojciec nietraktuje mnie poważnie.- Znam to uczucie.- Czy rozmawiał ostatnio z tobą o naszym małżeństwie?- Nie.- Ze mną też nie.A Zwięto Dziękczynienia jest jużza trzy tygodnie.Sądzę, iż pogodził się z myślą, że sięnie pobierzemy.- Chciałabym mieć taką wiarę jak ty.- Co masz na myśli?- Odkąd znam J.C., nigdy nie cofnął się przeddoprowadzeniem do końca tego, co zamyślił.- Ale to jest inna sytuacja.Jestem jego córką.- Czy wspomniał coś nowego o listach z pogróżkami?- Ani słowa.- Jest jeszcze jedna rzecz, o którą chciałbym spytać.- Spojrzała nań ciekawie.- Czy zauważyłaś, że bardzo ostatnio schudł?- Prawda? - rozpromieniła się.- Czy to niewspaniałe? Jestem z niego dumna, naprawdę!WYMYZLONE W NIEBIE75- Dumna?- Tak.Musiał stracić parę kilogramów.- To prawda.Lecz czy nie sądzisz, że coś mu dolega?- Memu ojcu! Ależ oczywiście, że nie.Ten człowiekdożyje setki; tego możesz być pewien.Chciałby.Choć żywił do niego rozmaite uczucia,również podziwiał tego twardziela.Wraz z jegośmiercią, odeszłoby tyle energii i wigoru.Z ogromnymzdumieniem Brant uświadomił sobie, że będzie mubrakować J.C.I cierpiał na myśl o tym, jak przeżyjeto Denice
[ Pobierz całość w formacie PDF ]