[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Okazowała słowem swoim y postawą, iż żałowała go sielnie.A zważcie, iż dwa abo trzylata przedtem wysłał on dwa statki pod dowództwem pana kapitana Bolio, iednego ze swoichkapitanów okrętowych.Wziął banderyę królowey szkockiey, którey nigdy nie widziano namorzach Wschodu ani nie znano, z czego był wielgi podziw; bowiem o wzięciu flagi francu-skiey nie było ani pomyśleć z przyczyny soiuszu z Turkiem.Pan wielgi pryor zalecił rzeczo-nemu kapitanowi Bolio, aby zaczypił kotwicę w Neapolu y odwidził w iego imieniu paniąmargrebinię y iey córki, którym to trzem posłał siła gościńców, wszelakich małych osobnościbędących podczas w modzie na dworze y w pałacu w Pariżu y Francyey; bowiem ów panwielgi pryor była to sama szczodrota a wspaniałość; czemu nie chybił kapitan Bolio y przed-łożył wszytko, bywszy sam barzo dobrze przyięty y nagrodzony pięknym podarkiem.Pani margrebinia czuła się tak uczczona tym gościńcem y pamięcią, iaką zachował o niey,iż powtórzyła mi to kilka razy: za co miłowała go ieszcze sielniey.Dla iego miłości uczyniłaieszcze świadczenie iednemu szlachcicowi gaskońskiemu, który był podczas na galerach panawielgiego pryora: tenże, kiedyśmy odieżdżali, pozostał w mieście chory aż na śmierzć.Fortu-na była mu tak łaskawa, iż gdy się zwrócił we swoiey przeciwności do oney paniey, wspomo-gła go tak dobrze, iż się wylizał; y wzięła go do swego domu, y przyięła w swoie służby, takiż gdy zawakowało kapitaństwo iednego z iey zamków, dała mu ie y przydała bogatą niewia-stę za żenę.%7ładen z nas nie wiedział, co się stało z onym szlachcicem, y mnimaliśmy go być nieży-wym; owo kiedyśmy uczynili tę podróż na Maltę, nawinął się szlachcic będący młodszymbratem tego, o którym mówiłem, który iednego dnia, bez intencyey, rzekł mi o głównym celuswoiey podróży, którym było szukanie nowin o swoim bracie, niegdy dworzaninie pana wiel-giego pryora, który został chory w Neapolim przed więcey niż sześcią lat y od tego czasu niebyło o nim słychu.Po tym go sobie przypomniałem y zacząłem pytać nowin o nim u ludzipaniey margrebini, którzy mi opowiedzieli y także o iego dobrym losie: hnet uwiadomiłem otym młodszego brata, który dziękował mi znacznie; y przybył wraz ze mną do pomienioneydamy, gdzie zasięgnął ieszcze więcey ięzyka i udał się brata odwidzić.Oto, wierę, piękne odwdzięczenie, przez pamięć przyiazniey, którą żywiła ieszcze, iakopowiedałem; bowiem podeymowała mnie ieszcze przychylniey y gwarzyła sielnie o dobrychminionych czasiech y o wielu inych rzeczach, czyniących iey kompanią barzo grzeczną ywdzięczną; bowiem była niewiasta trefnego y wdzięcznego wysłowienia y zdatna w ięzyku.Prosiła mnie po stokroć, abych nie szukał inego pomieszkania ani posiłku iako iey, czegowszelako nie chciałem, bowiem nie iest moim obyczaiem być natrętem abo dziadem.Odwi-dzałem ią codziennie przez siedm abo ośm dni, któreśmy tam pozostali, y byłem mile witany,y kownata iey była mi zawżdy otworem bez trudności.Kiedym przyszedł się z nią żegnać,dała mi listy zlecaiące do syna, pana margrabi Peskary, podczas generała w armiey iszpań-skiey: prócz tego kazała mi przyrzec, iż za powrotem wstąpię ią odwidzić y nie będę szukałinego mieszkania, ieno iey.Nieszczęściem dla mnie, statki, które nas wiezły z powrotem, przybiły do brzegu dopiro wTerracynie, skąd udaliśmy się do Rzymu, y nie było mi podobieństwem nawrócić wstecz; atakże, iż zamyśliłem na woynę do Węgrów; wszelako, będąc w Wenecyey, doszła nas nowinao śmierzci wielgiego sułtana Solimana.Dopiroż hnet przeklinałem moie nieszczęście, iż niewróciłem się lepiey do Neapolu, gdzie byłbych wdzięcznie przepędził czas.Y, możebna, przypomocy oney pomienioney paniey margrebini byłbych napotkał szczęśliwy los abo przezmałżenstwo, abo inaczey, bowiem miała dla mnie tę łaskę, iż barzo mnie nawidziła.148Tak mnimam, iż moia nieszczęsna gwiazda nie chciała tego y zawiedła mię do Francyey,iżbych był na zawsze nieszczęśnikiem, y gdzie nigdy fortuna nie ukazała mi śmieiącey twa-rzy, cheba przez pozory y próżne mamidła, iż byłem szacowany iako człek godny y dworny yz tego zażywałem chluby; wżdy maiętności a szarżów nic, iako niektórzy z moich kompanio-nów, ba, podleyszych ode mnie, śród których byli tacy, co by się czuli szczęśliwemi, gdybychdo nich przemówił na dworze, bądz w kownacie króla lub królowey, bądz w sali, chociaybyieno na boku abo przez ramię, a których widzę dzisiay ozpuczonych iako dynie y barzo wyro-słych, chocia przed nimi się nie uniżam ani ich uważam za więtszych od się, anibych się go-dził im ustąpić w czem, bogday na długość paznokcia.Owo tedy co do mnie, mogę w tym barzo dobrze użyć przysłowia, które nasz święty Zba-wiciel Iezus Krystus wymówił własnemi usty, iż: Nikt nie iest prorokiem we własnym kra-iu. Możebna, gdybych był wysługiwał się cudzoziemskim xiążętom tak dobrze iako wła-snym y szukał losu śrzód nich, iako czyniłem miedzy naszemi, iż byłbych teraz więcey obcią-żony maiątkami a godnościami, nizlim iest dzisia laty a frasunki.Ano, trza cirpieć! Ieśli moiaParka tak uprządła, przeklinam iey; ieśli to zawisło od moich xiążąt, oddaię ich wszytkimdyabłom, ieśli się ieszcze tam nie dostali
[ Pobierz całość w formacie PDF ]