[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nawet kiedy była dziewczynką, nie było nikogo, ktopamiętał go młodym, i nikt nie wątpił w jego wnikliwość.Wiedziona naturalnym odruchem matki, Tholie rozejrzała się za swoim dzieckiem.Zobaczywszy Wilka, raz jeszcze pomyślała, jakie to dziwne, \e zwierzę mo\e chcieć towarzystwaludzi.Potem spojrzała w drugą stronę, na konie, które spokojnie i z zadowoleniem pasły się napolu, tak blisko ich przestrzeni mieszkalnej.To, \e Ayla panowała nad zwierzętami, było nie tylkozdumiewające, lecz i interesujące ze względu na ich przywiązanie do niej.Wilk wydawał siejąuwielbiać.I wystarczy spojrzeć na Jondalara.Jest w sposób oczywisty oczarowany tą pięknąblondynką, a Tholie nie sądziła, \e powodem tego jest wyłącznie uroda.Serenio tak\e była piękna iogromnie wiele atrakcyjnych kobiet robiło wszystko, by go zainteresować powa\nym związkiem.Najbli\szy był swojemu bratu i Tholie przypomniała sobie, jak się zastanawiała, czy jakakolwiekkobieta dotrze do jego serca, ale tej dziewczynie to się udało.Nawet bez umiejętnościuzdrowicielki wydawała się mieć jakieś niezwykłe przymioty.Stary Mamut miał rację.Przynale\ność do Ogniska Mamuta była jej prawdopodobnie przeznaczona.W chacie Ayla rozczesała włosy, związała je z tyłu kawałkiem skórzanego paska i nało\yłaczystą tunikę oraz krótkie spodnie, które trzymała nie u\ywane na wypadek spotkania ludzi, \ebynie musiała składać wizyty w poplamionym ubraniu podró\nym.Potem poszła sprawdzić stanRoshario.Uśmiechnęła się do Darvala, który siedział apatycznie przed domem, skinęła głową wkierunku Dolanda i podeszła do le\ącej na posłaniu kobiety.Zbadała ją pobie\nie, tylko \eby się upewnić, i\ wszystko jest w porządku.- Czy powinna nadal spać? - spytał Dolando, marszcząc z niepokoju czoło.- Wszystko jest, jak trzeba.Jeszcze pośpi przez dość długi czas.- Ayla spojrzała na swojątorbę znachorską, ale zdecydowała, \e to dobra pora na zebranie świe\ych ziół na orzezwiającynapój, który pomo\e wyprowadzić Roshario ze spowodowanego bieluniem snu, kiedy istotniezacznie się budzić.- Widziałam lipę, kiedy szliśmy tutaj.Chcę zerwać trochę kwiatów na herbatędla niej oraz inne zioła, jeśli je znajdę.Jeśli Roshario obudzi się, zanim wrócę, mo\esz jej daćtrochę wody.Będzie oszołomiona i trochę będzie jej się kręciło w głowie.Aubki powinny trzymaćjej ramię prosto, ale i tak nie pozwól jej się du\o poruszać.- Czy znajdziesz drogę? - spytał Dolando.- Mo\e powinnaś wziąć ze sobą Darva.Ayla była pewna, \e znalezienie drogi nie sprawi jej \adnych kłopotów, lecz postanowiłazabrać ze sobą chłopca.Niepokojąc się stanem Roshario, wszyscy o nim trochę zapomnieli, arównie\ on był o nią niespokojny.- Dziękuję, wezmę go.Darvalo, który słyszał tę wymianę zdań, stał ju\ gotowy do drogi, zadowolony, \e się doczegoś przyda.- Chyba wiem, gdzie rośnie lipa - odezwał się.- O tej porze roku jest tam zawsze mnóstwopszczół.- To jest najlepsza pora na zbieranie kwiatów, pachną jak miód.Czy wiesz, gdzie mogęznalezć jakiś koszyk, w którym będę je mogła przynieść?- Roshario trzyma swoje kosze tutaj, z tyłu - powiedział Darvalo, pokazując Aylł przestrzeńskładową z tyłu chaty.Wybrali stamtąd parę koszy.Kiedy wyszli spod nawisu, Ayla zobaczyła, \e obserwuje ją Wilk, i przywołała go.Niechciała jeszcze zostawiać go samego z ludzmi, chocia\ dzieci narzekały, kiedy odszedł.Pózniej,gdy wszyscy zapoznają się ze zwierzętami, mo\e będzie inaczej.Jondalar był na polu z końmi i dwoma mę\czyznami.Ayla podeszła do nich, \eby mupowiedzieć, dokąd idzie.Wilk pobiegł naprzód i wszyscy odwrócili się, \eby zobaczyć, jak potarlisię z Whinney nosami, a kobyła zar\ała na powitanie.Potem Wilk przybrał pozycję zapraszającądo zabawy i pisnął jak szczeniak do młodego ogiera.Zawodnik z parsknięciem uniósł łeb i uderzyłkopytami w ziemię, odwzajemniając gest.Kobyła podeszła do Ayli i poło\yła jej łeb na ramieniu.Ayla objęła jej kark i opierały się o siebie w znajomej postawie pociechy i bezpieczeństwa.Zawodnik postąpił kilka kroków w ich kierunku, dotknął obu pyskiem, równie\ szukając bliskości.Objęła jego kark, potem go poklepała i pogłaskała, zdając sobie sprawę z tego, \e w miejscu, wktórym było tylu obcych, zwierzęta cieszyły się na widok znajomej postaci.- Chciałbym cię przedstawić, Aylo - powiedział Jondalar.Zwróciła się do obu mę\czyzn.Jeden był niemal tak wysoki jak Jondalar, ale szczuplejszy, drugi był ni\szy i starszy, niemniejjednak byli do siebie uderzająco podobni.Ni\szy mę\czyzna wystąpił pierwszy z wyciągniętymirękami.- Aylo z Mamutoi, to jest Carlono, przywódca Ramudoi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]