[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie było widać ani jednego cudzoziemca i targ wyglądał identycznie jak wKantonie.Hałas był niczym przy wodospadzie, sprzedawcy krzykiem zachwalali zaletyswoich produktów, a klienci targowali się, wrzeszcząc wnie-bogłosy pośród ogłuszającegojazgotu ptaków w klatkach i zwierząt, które kolejno szły pod nó\.Smród potu, \ywych201i martwych zwierząt, ekskrementów i śmieci, przypraw, opium, kuchni i wszelkich produktówi stworzeń wywodzą-cych się z ziemi, powietrza i wody, był tak gęsty, \e mo\na by godotknąć palcami.Zauwa\ył kobietę sprzedającą raki.Wyj-mowała je \ywe z worka, gotowałaprzez kilka minut w kocioł-ku z wodą o konsystencji piasku z dna morskiego, wyławiała jesitkiem, zanurzała w sosie sojowym i podawała przechod-niom owinięte w kawałek papieru.Jej ręce pokryte były brodawkami.Tao Chi'en umówił się z nią, \e przez miesiąc będzie miału niej zapewniony obiad w zamian za lekarstwo na jej dolegliwość.- Ach! Widzę, \e bardzo lubi pan raki - powiedziała.- Nie znoszę, ale będę je jadł za karę; będzie to dla mnie lekcja, przypominająca mi inną, októrej zawsze muszę pa-miętać.- A jeśli po miesiącu nie wyleczy mnie pan, kto mi zwróci za raki, które pan zje?- Jeśli za miesiąc pani nadal będzie miała brodawki, sam ogłoszę własną niewiarygodność.A kto wtedy kupi moje lekarstwa? - zaśmiał się Tao Chi'en.- Niech będzie.Tak rozpoczęło się w Hongkongu jego nowe \ycie wolnego człowieka.Po dwóch czy trzechdniach opuchlizna zeszła i tatua\ zaczął wyglądać jak błyszczący rysunek z błękitnych \yłek.Przez ten miesiąc, krą\ąc między straganami na targu i oferując swoje zawodowe usługi, jadałtylko raz dziennie, stale te same gotowane raki, i tak stracił na wadze, \e w rowkach między\ebrami mógł utrzymać monetę.Ka\dy rak, którego - pokonując obrzydzenie - wkładał sobiedo ust, wywoływał na jego twarzy uśmiech, gdy\ przypominał mu mistrza, który równie\ ichnie znosił.Po dwudziestu sześciu dniach brodawki zniknęły z rąk kobiety, ta zaś, pełnawdzięcz-ności, rozgłosiła dobrą nowinę wśród sąsiadów.Zaproponowa-202ła mu, aby przez następny miesiąc jadał u niej raki, o ile usunie jej kataraktę, jednak Taouznał, \e jego kara jest ju\ dostateczna i mo\e sprawić sobie ten luksus, aby do końca \ycianigdy więcej nie tknąć tych stworzeń.Nocami wracał wyczerpany do swej klitki, przy świetleświecy przeliczał monety, chował je pod deską w podłodze, po czym na węglowym piecykupodgrzewał wodę, \eby herbatą oszukać głód.Od czasu do czasu, kiedy czuł, \e uginają musię nogi albo słabnie siła woli, kupował miseczkę ry\u, odrobinę cukru albo fajkę opium,którymi delektował się powoli, wdzięczny, \e istnieją na świecie tak zachwycające dary, jakpociecha ry\u, słodycz cukru czy doskonałe opiumowe sny.Wydawał tylko na komorne,lekcje angielskiego, golenie czoła i pranie ubrania na zmianę, gdy\ nie mógł chodzić jak\ebrak.Jego mistrz ubierał się jak mandaryn. Dobra prezencja jest oznaką uprzejmości,zhong yi to nie to samo co jakiś wiejski znachor.Im ubo\szy jest pacjent, tym bogatszy mabyć twój strój, przez szacunek" - nauczał go.Powoli jego sława zaczęła sięgać coraz dalej,93 najpierw dotarła między ludzi z targowiska i ich rodziny, a potem do dzielnicy portowej,gdzie leczył marynarzy z ran odniesionych w bójkach, szkorbutu, ropni wenerycznych iprzepicia.Po sześciu miesiącach Tao Chi'en miał ju\ swoją wierną klientelę i zaczęło mu się dobrzepowodzić.Przeniósł się do pokoju z oknem, wstawił do niego wielkie łó\ko, które miało musię przydać, kiedy się o\eni, oraz fotel i angielskie biurko.Nabył równie\ kilka sztuk odzie\y,gdy\ od lat pragnął być dobrze ubrany.Postanowił nauczyć się angielskiego, ponie-wa\szybko zorientował się, kto jest u władzy.Garść Brytyj-czyków kontrolowała Hongkong,ustanawiała prawa i wprowa-dzała je w \ycie, decydowała w sprawach handlu i polityki.Przedstawiciele rasy fan giiey mieszkali w ekskluzywnych dzielnicach i utrzymywalistosunki wyłącznie z bogatymi203Chińczykami, z którymi prowadzili interesy, rozmawiając zawsze po angielsku.Nieprzebranetłumy Chińczyków dzieli-ły z nimi tę samą przestrzeń i czas, ale jakby nie istniały.Ka\degodnia z Hongkongu najwytworniejsze towary płynęły wprost do salonów Europy,zafascynowanej ową tysiącletnią i odległą kulturą.Chińszczyzna była w modzie Jedwab robiłfurorę w ubiorach; w \adnym parku nie mogło zabraknąć uroczych mostków z lampionikami ismutnych wierzb, imitu-jących cudowne, tajemnicze ogrody Pekinu; charakterystycz-nedachy rodem z pagody okrywały altanki, a w wystroju wnętrz do znudzenia powtarzał sięmotyw smoka i kwiatu wiśni.śadna angielska rezydencja nie mogła się obejść bezorientalnego saloniku, a w nim - parawanu z Wybrze\a Koromandelskiego w Indiach,kolekcji porcelany i wyrobów z kości słoniowej, wachlarzy haftowanych przez dziecięcerączki unikatowym ściegiem czy cesarskich kanarków w rzez-bionych klatkach [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •