[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdy zabrakÅ‚o chrapania i gÅ‚Ä™bokich oddechów, iluzja kokonunatychmiast prysÅ‚a.Gorzej, bo jej miejsce zajęła nie-dajÄ…ca spokojuzagadka.Ja nie spaÅ‚em, ponieważ myÅ›laÅ‚em o Françoise, ale dla-czego nie spali inni? Pół godziny zajęło mi wydedukowanie, żepewnie denerwujÄ… siÄ™ pogrzebem Stena.Zagadka przestaÅ‚a mnie drÄ™czyć i pięć minut pózniej zasnÄ…Å‚em.Z prochu powstaÅ‚eÅ›Mimo odoru rozkÅ‚adajÄ…cego siÄ™ Stena (ze Å›piwora wychynęły je-go stopy i w tym samym momencie wszystkich zalaÅ‚a fala gorÄ…cegosmrodu) pogrzeb nie byÅ‚ pozbawiony godnoÅ›ci.StanÄ™liÅ›my krÄ™giemnad grobem, który Jean wykopaÅ‚ poprzedniego dnia na tyle bliskowodospadu, żeby roztaczaÅ‚ siÄ™ stamtÄ…d piÄ™kny widok, i na tyle dale-ko, żeby trupi jad nie zatruÅ‚ nam wody.Potem Sal powiedziaÅ‚a kilkasłów o peÅ‚nym poÅ›wiÄ™cenia zaangażowaniu Stena w sprawy koloniii o tym, że bardzo bÄ™dzie go nam brakowaÅ‚o.Po Sal wystÄ…piÅ‚ Unhy-gienix, szef kucharzy.MówiÅ‚, że Sten zawsze Å‚owiÅ‚ wielkie ryby,może niekoniecznie smaczniejsze niż te maÅ‚e z laguny, lecz to wÅ‚a-Å›nie dziÄ™ki nim koloniÅ›ci mogli chodzić z peÅ‚nymi brzuchami.Pod-kreÅ›liÅ‚ też, że chociaż Sten nie należaÅ‚ do animatorów życia towa-rzyskiego na polanie, chÄ™tnie uczestniczyÅ‚ w niedzielnych rozgryw-kach piÅ‚karskich i nigdy nie faulowaÅ‚.TÄ™ ostatniÄ… uwagÄ™ tÅ‚um przy-jÄ…Å‚ cichym pomrukiem aprobaty.Nikt nie robiÅ‚ wrażenia zdenerwowanego do chwili, gdy zaczÄ™li-Å›my zasypywać grób.Wówczas kilka dziewczÄ…t siÄ™ rozpÅ‚akaÅ‚o.268NajgÅ‚oÅ›niej szlochaÅ‚a Ella, gdyż, jak wszyscy kucharze, miaÅ‚a zeStenem o wiele czÄ™stszy kontakt.Tak czy inaczej, nie dziwiÅ‚em siÄ™,że pÅ‚aczÄ…, gdyż widok Å›piwora powoli ginÄ…cego pod warstwÄ… ziemichwytaÅ‚ za serce.ZrozumiaÅ‚em wtedy, jak ostateczna jest nieobec-ność Stena na tym Å›wiecie.Potem Bugs ustawiÅ‚ na mogile drewniany nagrobek.Trzeba od-dać mu sprawiedliwość i przyznać, że naprawdÄ™ siÄ™ postaraÅ‚: na-grobek byÅ‚ piÄ™knie rzezbiony, a wokół imienia Stena widniaÅ‚yozdobne zawijasy.Gdybym chciaÅ‚ siÄ™ do czegoÅ› przyczepić, zauwa-żyÅ‚bym pewnie, że brakuje tam nazwiska i daty urodzenia.SÄ™k wtym, że Christo nie byÅ‚ w stanie nam tego powiedzieć, a Karl niechciaÅ‚, dlatego nie mogliÅ›my nic na to poradzić.Ale może tak byÅ‚olepiej.Nazwiska symbolizowaÅ‚y Å‚Ä…czność ze Å›wiatem zewnÄ™trznym,wiÄ™z z domem i rodzinÄ…, dlatego nigdy ich nie używaliÅ›my ani o nienie pytaliÅ›my.To zabawne, bo gdybym z jakichÅ› niewytÅ‚umaczal-nych powodów chciaÅ‚ dzisiaj przeÅ›ledzić losy ludzi, których pozna-Å‚em na plaży, za wskazówkÄ™ mogÅ‚aby mi posÅ‚użyć jedynie ich naro-dowość i coraz bardziej zamazany obraz twarzy.* * *W trakcie pogrzebu zastanawiaÅ‚em siÄ™, w którym momencie SalwygÅ‚osi swojÄ… mowÄ™ na temat napięć w kolonii.MyÅ›laÅ‚em, że zrobito nad grobem i pewnie miaÅ‚a taki zamiar, lecz zmieniÅ‚a go, czujÄ…ctrupi odór.Tak, smród przeszkadzaÅ‚.Chociaż sÅ‚uchaliÅ›my uważnie ijej, i Unhygieniksa, to kiedy ziemia zasypaÅ‚a dziurawy Å›piwór,wszyscy cicho odetchnÄ™li z ulgÄ….Sal przystÄ…piÅ‚a do ataku, gdy uroczystość dobiegÅ‚a koÅ„ca.JedruszyÅ‚ w kierunku polany - spieszyÅ‚ siÄ™, bo chciaÅ‚ jak najszybciejwrócić do Christa - lecz ona natychmiast go zatrzymaÅ‚a.- Zaczekaj, Jed! - zawoÅ‚aÅ‚a ponad naszymi gÅ‚owami, stajÄ…c napalcach.- Nie rozchodzcie siÄ™.ChcÄ™ wam powiedzieć coÅ› ważnego iwszyscy muszÄ… tego wysÅ‚uchać.Jed zmarszczyÅ‚ brwi, mimo to przystanÄ…Å‚.Nie tylko on byÅ‚ za-skoczony, inni też.ZauważyÅ‚em również peÅ‚ne wyczekiwania minyna twarzach czÅ‚onków grupy Bugsa i ku swej konsternacji stwier-dziÅ‚em, że jest w nich coÅ› niepokojÄ…co butnego.Ale bardziej269zaniepokoiÅ‚ mnie fakt, że u boku Sal stanÄ…Å‚ Bugs.W normalnychokolicznoÅ›ciach nie byÅ‚oby w tym nic dziwnego, lecz próbujÄ…c za-trzymać Jeda, Sal zrobiÅ‚a kilka kroków do przodu, a wówczas BugsruszyÅ‚ za niÄ…, odpychajÄ…c na bok Cassie.ZwymyÅ›laÅ‚em siebie wduchu za to, że zapomniaÅ‚em przekazać wiadomość przyjacioÅ‚om.- W porÄ™ ostrzeżony, w porÄ™ uzbrojony - mruknÄ…Å‚em, nie zważa-jÄ…c na Keaty'ego, który posÅ‚aÅ‚ mi pytajÄ…ce spojrzenie.Sal klasnęła w dÅ‚onie.- PosÅ‚uchajcie.Najpierw usiÄ…dzcie, żebyÅ›cie mnie widzieli.iżebym mogÅ‚a utwierdzić siÄ™ w przekonaniu, że wspólnymi siÅ‚amipotrafimy organizować nie tylko pogrzeby.Wymieniwszy spÅ‚oszone spojrzenia, usiedliÅ›my na trawie.CobyÅ‚o do przewidzenia, Bugs staÅ‚ dÅ‚użej niż pozostali.Sal odczekaÅ‚a,aż siÄ™ usadzimy, i kiwnęła gÅ‚owÄ….- Gdyby ktoÅ› nic nie wiedziaÅ‚ albo o niczym nie sÅ‚yszaÅ‚ - zaczęła- wyjaÅ›niam, że bÄ™dÄ™ mówiÅ‚a o atmosferze w obozowisku.BÄ™dÄ™ otym mówiÅ‚a, gdyż nie mam wyboru.Ponieważ wy rozmawiacie otym tylko w maÅ‚ych, boleÅ›nie rzucajÄ…cych siÄ™ w oczy grupkach.Tu spojrzaÅ‚a na Bugsa, jednakże moje zdumienie byÅ‚o niczym wporównaniu ze zdumieniem, jakie ogarnęło jego.SpiekÅ‚ raka, a namoich ustach wykwitÅ‚ szeroki uÅ›miech.DotrzymaÅ‚a sÅ‚owa: miaÅ‚obyć bez protekcji, jest bez protekcji - pomyÅ›laÅ‚em z aprobatÄ… i nagleprzyszÅ‚o mi do gÅ‚owy, że w ich ukÅ‚adzie mogÄ… istnieć ukryte animo-zje.Z rozkoszÄ… wyobraziÅ‚em sobie, jak Sal go odtrÄ…ca i jak zdegra-dowany Bugs spada z piedestaÅ‚u na Å‚eb na szyjÄ™
[ Pobierz całość w formacie PDF ]