[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie była dla nas zagrożeniem.Z nią samąmożna było dojść do ładu.Ja bym to załatwił.Ale nawalił jej wóz.Telefonowała po taksówkę, gdy to wszystko się zaczęło.Cable chwyciłją, kawał drania, i użył jej jako tarczy.Zginęła przypadkowo. Stanowiłaby zagrożenie  bo nie oddałaby dzieci bez sprzeciwu,narobiłaby szumu.Musiała umrzeć.Wiedział pan o tym od samegopoczątku, albo udawał pan sam przed sobą, że tak nie jest.Kosztownestroje, biżuteria, futra, samochody  wszystko to miało przekonaćCable a, że Belding zgodził się na jego warunki.Ale w chwili, gdy Lindaweszła z dziećmi do jego biura, oboje już byli martwi. Myli się pan, doktorze.Ja to wszystko organizowałem. No więc pójdzmy na ustępstwa i powiedzmy, że ktośprzeorganizował pańską organizację.Chwycił się brzegu stołu.Widziałem tylko jego spojrzenie  zniknęłaopalenizna, wytworny strój i maniery. Nie!  wykrakał. To była pomyłka! Zabił ją ten idiota, ten drańskibraciszek, użył jej jako tarczy, tak jak zwykle. Możliwe.Lecz Hummel i DeGranzfeld zabiliby ją tak czy owak,taki bowiem otrzymali rozkaz od Beldinga.Był z nich zadowolony i wnagrodę załatwił im robotę w Vegas.Vidal długo milczał.Coś  czy to możliwe  dręczyło go, pożerałojego duszę.Zapadł się w siebie.Nie widział mnie. Nonsens  powiedział. Ma pan dzieci?  zapytałem.Znowu długa cisza. Nie wiem. I po chwili:  Ja i Leland mieliśmy tę samą grupę krwi:0+.Tak jak trzydzieści dziewięć procent ludności. Obecnie stosuje się testy bardziej precyzyjne. Po co to wszystko?  Podniósł głos, zacharczał i ucichł.Uratowałem dzieci.Umieściłem je w dobrym domu.To mało? A Sharon? Biegała na golasa i wyjadała majonez prosto ze słoika. Kolejny błąd w organizacji?Zamknął oczy, skrzywił się i w jednej chwili zrobił się z niego staryczłowiek. Tak było lepiej dla nich obu. Już to słyszałem. Sherry była przerażającym dzieckiem.Odkąd postawiła pierwszekroki.Martwiło mnie to.Myślałem o genach.Johnsonowie wywodzilisię z łajdackiej rodziny.W końcu stało się jasne, że Hope nie poradzisobie z nimi dwiema.Sharon była prześladowana, bita.Im dalej, tymgorzej.Trzeba było coś z tym zrobić.Gdy Sherry próbowała ją utopić,wiedziałem, że nadeszła pora.Lecz Belding nie mógł się o tymdowiedzieć.Zresztą zupełnie o nich zapomniał, odkąd rozpoczął swojenowe życie playboya, nawet słowem nie napomknął o dziewczynkach.Wiedziałem, że jakakolwiek zmiana planów będzie dla niego dowodem,że nie panuję nad sytuacją.Znów wróciłby do swojej wersji. I pan mu powiedział? %7łe Sharon miała wypadek i utonęła.To mu pasowało.Wargi zaczęły mu drżeć.Przyłożył wypielęgnowane dłonie do ust.Nie chciał, żebym był świadkiem jego słabości. Dlaczego skazano na banicję Sharon, a nie Sherry?  zapytałem. Bo nad Sherry trzeba było czuwać  była niezrównoważona,bomba z zapłonem.Puszczenie jej samopas, bez nadzoru, było zbytryzykowne  dla obydwu dziewczynek. To nie jedyny powód  rzekłem. Nie.Takie było życzenie Hope.Z Sherry czuła się bardziejzwiązana.Sherry bardziej potrzebowała jej opieki. Ukaranie ofiary  powiedziałem. Z pałacu do obskurnej budy.Oddana po opiekę dwojga upośledzonych umysłowo ludzi. To dobrzy ludzie. I rozkaszlał się, nie mógł przestać kaszleć,poruszał głową z boku na bok, chwytając powietrze.Oczy zaszły mułzami, chwycił się stołu, by nie stracić równowagi.Odzyskał w końcu głos, ale mówił tak cicho, że znowu musiałem sięku niemu pochylić, by coś usłyszeć.  Dobrzy ludzie.Pracowali u mnie.Wiedziałem, że mogę im zaufać.Umieściłem ją tam tymczasowo, potem pomyślałbym o czymś innym. Ta tymczasowość miała pozbawić ją tożsamości  powiedziałem. Dla jej dobra!  Mówił ochrypłym szeptem, dobitnie zaznaczająckażde słowo. Nie miałem zamiaru jej skrzywdzić.Dłoń przy ustach.Atak kaszlu.Przyłożył chusteczkę do ust, splunąłdo niej. Przepraszam  powiedział.I po chwili:  Miała twarz swojej matki. Tak jak Sherry. Nie, nie.Sherry miała jej rysy.Ale nie twarz.Dłuższy czas trwaliśmy w milczeniu.I nagle, przełamującsentymentalne odurzenie, wyprostował się, pstryknął palcami.Kelnerprzyniósł mu szklankę wody z lodem i zniknął.Vidal wypił,odchrząknął, dotknął dłonią jabłka Adama, przełknął z trudem ślinę.Zmusił się do uśmiechu, ale wyglądał na wykończonego, pokonanego.Człowiek, który płynął przez życie pierwszą klasą i raptem zobaczył, żezmierza donikąd.Przybyłem tu pełen nienawiści, pragnąłem zemsty, a teraz czułemsię tak, jakbym otaczał go przyjacielskim ramieniem.I pomyślałem zaraz o ludziach, którzy zginęli, o tych wszystkichtrupach. Pana tymczasowy plan nabrał cech trwałości  powiedziałem.Skinął głową. Cały czas szukałem innego wyjścia, chciałem inaczej ją urządzić.Po jakimś czasie Helen odkryła Shirley, zaopiekowała się nią, nadaławłaściwy kierunek.Orzekłem, że nic lepszego nie mogło się wydarzyć.Skontaktowałem się z Helen.Zawarliśmy umowę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •