[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Policja? - Zachichotał kierowca i spojrzał na towarzysza.-Nassi, nuk duken si ajo e policise per ju?- Nie - odparł ten, który widocznie nazywał się Nassi,kręcąc głową i rozciągając cienkie wargi w uśmiechu,odsłaniającym krzywe zęby.- Per mua, ajo duket si nje cope eshijshme e gomarit.Moim zdaniem ona wygląda na niezłą dupę.Jenna uznała, że zrozumiała, co powiedział, ponieważspojrzał na nią pożądliwie, niemniej zdanie, jakie pojawiło sięw jej myślach, było zaskakująco klarowne.Niewiarygodnieklarowne.Patrzyła w milczeniu na mężczyzn, zajętychożywioną rozmową w swoim ojczystym języku.Patrzyła na ichwargi, słuchała dźwięków, które powinny być dla niejcałkowicie obce.Słów, których przecież nie mogła rozumieć, ajednak rozumiała.- Nie wiem, jak ty, Gresa, przyjacielu, ale ja bym chętniespróbował amerykańskiego tyłka pierwszej jakości - dodałNassi, tak pewny, że Jenna nie rozumie, co powiedział, iż miałczelność patrzeć jej przy tym prosto w oczy.- Zabierzmy tękurwę do biura i zabawmy się z nią trochę.- Dobry pomysł.- Gresa zaśmiał się i docisnął gaz.Furgonetka przejechała pod wiaduktem i włączyła się doruchu na zatłoczonej autostradzie.O Boże.Kłębek strachu w jej brzuchu zmienił się w bryłkę lodu.Nagłe przyspieszenie przewróciło ją do tyłu.Podniosła się,przytrzymując się skrzynek.Zdawała sobie sprawę, że szansena wydostanie się z pędzącej furgonetki są żadne.Nawet jeślisię nie zabije, wyskakując, to straci życie pod kołami jadącychpo obu sąsiednich pasach samochodów i tirów.Na domiar złego w głowie zaczęło jej się kręcić od natłokuświateł i dźwięków.Spaliny w połączeniu ze smrodemzalegającym w furgonetce wywołały mdłości.Miała wrażenie,że wszystko wokół niej jest dziwnie wyolbrzymione, zbytintensywne, jakby świat stał się bardziej jaskrawy, wypełnionynadmiarem szczegółów.Czyżby traciła rozum?Po tym, co ostatnio przeszła, po tym, co widziała i słyszała,nie powinno jej to dziwić.Znów osunęła się na podłogę, oparta o skrzynki i kartony, isłuchała ożywionej rozmowy, w której ci dwaj wymieniają siępomysłami, jak się z nią będą zabawiać.Zrozumiała - jeślimogła ufać swej nagle uzyskanej znajomości ich języka - że nietylko jej zdrowie psychiczne jest zagrożone.Nassi wraz zkompanem Gresą mieli wobec niej bardzo nieprzyjemne plany.Istotną rolę odgrywały w nich noże, łańcuchy idźwiękoszczelne pomieszczenie, którego ściany zagłuszą jejkrzyki.Spierali się o to, który zajmie się nią pierwszy, kiedyskręcili z głównej drogi w zaniedbaną, przemysłową częśćmiasta.W miarę, jak się w nią zagłębiali, jezdnia stawała sięcoraz węższa, latarnie coraz rzadsze.Wzdłuż ulicy i ciemnychbocznic ciągnęły się magazyny i długie budynki z czerwonejcegły.Furgonetka podskakiwała na wybojach, opony ślizgały sięw brunatnej brei stopniałego śniegu zalegającej na jezdni.- Wreszcie w domu - powiedział Nassi, tym razem poangielsku, uśmiechając się do niej z siedzenia pasażera.-Koniec przejażdżki.Czas na zapłatę.Obaj się roześmieli.Kierowca zaparkował i wyłączył silnik.Nassi wstał i przeszedł na tył furgonetki.Jenna wiedziała, żezostało jej tylko kilka sekund na działanie - kilka cennychsekund, żeby obezwładnić choć jednego z napastników i uciec.Ostrożnie zmieniła pozycję ciała na bardziej stabilną,szykując się do akcji w odpowiednim momencie.Nassiuśmiechał się szeroko, idąc w jej stronę.- Co możesz nam oferować? Niech zobaczę.- Nie.- Jenna kręciła głową, udając bezbronną kobietkę.-Proszę, nie.Zaśmiał się lubieżnie.- Lubię kobiety, które błagają.Kobiety, które znają swojemiejsce.- Proszę, nie - powtórzyła Jenna, a on się nadal zbliżałŚmierdział tak okropnie, że omal nie zwymiotowała, ale niespuszczała z niego wzroku.Kiedy znalazł się od niej naodległość ramienia, wyciągnęła przed siebie lewą rękę, jakbychciała go powstrzymać.Wiedziała, że ją chwyci.Liczyła na to i ledwie zdołała powstrzymać okrzyk triumfu,gdy złapał ją za nadgarstek i poderwał z podłogi furgonetki.Wykorzystała szarpnięcie i własny ciężar, by runąć naniego.Równocześnie wolną ręką walnęła go z całej siły w nos,łamiąc mu go z głośnym chrzęstem.- Aaaaa! - wrzasnął z bólu Nassi.– Putane! Zapłacisz za to,suko!Krew zalewała mu twarz, pochlapała jej sweter, kiedywyciągnął ręce i runął w jej stronę.Odskoczyła w lewo, robiącunik.Słyszała, jak kierowca wstaje z fotela i grzebie wschowku między przednimi fotelami.W tej chwili nie miała czasu martwić się o niego.Nassi byłwściekły, a jeśli chciała wydostać się z tej furgonetki, musiałago powalić.Złączyła ręce i walnęła go łokciami w kręgosłup.Krzyknął zbólu i kaszląc, spróbował niezgrabnie ją złapać.Znów zrobiłaunik, tańcząc poza zasięgiem jego rąk, jakby stał w miejscu.- Puthje topa tuaj lamtwmire, ju copille shemtuar! - szepnęłado niego i natychmiast zrealizowała groźbę, wsuwając kolanomiędzy jego nogi i wymierzając mu silny cios w krocze.Nassi runął na podłogę jak kupa cegieł.Jenna odwróciła się z bojowym okrzykiem, gotowa teraz dowalki z jego przyjacielem Gresą.Nie zauważyła broni w ręku tego mężczyzny, póki nieoślepił jej rozbłysk wystrzału.Nagły huk, po którym kula po-leciała w jej stronę, był ogłuszający.Zamrugała, oszołomiona idziwnie obojętna, kiedy kula zderzyła się z jej ciałem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]