[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Trupy opornych czy zbyt wolnych wozniców zaczęły zalegać przydrożnerowy.Inni, zwłaszcza ci, pozbawieni samochodów lub furmanek, wybierali kolej.Potwornieprzeładowane pociągi ruszyły na północ w kierunku na Iławę, Elbląg, Malbork.Duże miastabyły przygotowane do długotrwałej obrony, wyposażone w silne garnizony, broń, amunicję izapasy żywności.- Ruscy chyba nie są taki głupi, żeby wykrwawiać się w walkach o miasta? - sądzililudzie, opierając się na wiadomościach podawanych jednym głosem przez gazety, radio i takpopularne kroniki Die Deutsche Wochenshau.Z portów Gdańska i Gdyni wypływałycodziennie okręty i statki wywożąc uchodzców do środkowej Rzeszy.13 stycznia walczący z tęgą zimą Elbląg, zaczął przyjmować pierwszą ludzką falę. 14 stycznia(niedziela)Iwan uderzył wczoraj, trzynastego, ale na razie dywizja stała, więc chyba nie było zle.Mówiono zresztą, że natarcie wroga poszło na zachód, nie na północ.Wczoraj, nad ichgłowami rozegrała się powietrzna bitwa, w której udział wzięły setki samolotów.No możetrochę mniej, ale przelatywały fale liczące po kilkadziesiąt maszyn.Otton początkowoodruchowo kulił się, ale gdy zobaczył, że inni tylko zadzierali głowy, aby sprawdzić czy abyktóry z ruskich nie odkrył stanowisk kompanii, po czym wracał do swoich spraw, też zacząłkontrolować swoje odruchy.W załodze swego czołgu był od trzech dni, z czego zaliczałwłaśnie drugą, nocną wartę.Już pierwszego dnia, celowniczy czołgu, unteroffizier93 PaulRaabe wyciągnął go z ciepłej, choć potwornie śmierdzącej ziemianki i przez dwie godzinyćwiczyli, najpierw wsiadanie i wysiadanie z wozu, a potem ładowanie i rozładowanie działa,ponieważ Otton Malke został ładowniczym Pantery o numerze 531.Wnętrze czołgu,pomalowane w środku kiedyś białą, połyskującą, a obecnie mocno okopconą z rdzawymizaciekami farbą, cuchnęło trudnym do określenia zapachem smarów, benzyny, spalenizny,potu i jakby pieczonego mięsa.Po chwili spędzonej w lodowatym z początku brzuchu czołgu,a dokładnie po prawej stronie wieży, nie czuł żadnego zimna rozgrzany jak piec ćwiczeniemładowania i rozładowania armaty kalibru 7,5 cm.Zdjął pancerniacką, maskującą kurtkę, awnętrze czołgu dodatkowo wypełniło się smrodem jego własnego potu.Wieczorempoinformowano go, że będzie miał nocną wartę, co dało mu możliwość wcześniejszegozwalenia się na drewnianą pryczę i przespania kilku godzin kamiennym snem.Następne dni wypełniły całodniowe ćwiczenia z załogą, choć czołg ani razu nie ruszył zmiejsca.Już kolejnego dnia Otton był specjalistą w naprawie gąsienic, ładowaniu i załadunkuczołgu, tankowaniu, obsłudze radiostacji i prowadzeniu wozu.W Elblągu, w jednostceoglądali Pantery tylko wtedy, kiedy po remontach u Schichaua wyjeżdżały na pobliskipoligon, aby dokonać niezbędnych sprawdzianów i regulacji.Załoga chyba go polubiła, zwłaszcza że następnego dnia po przyjezdzie, przy obiedziewkupił się matczynym piernikiem i ojcowską wódką, choć niestety nie podzielił siępapierosami, gdyż nie palił.Największym palaczem był kierowca kapral Josef Karl, z cywila93Plutonowy. mechanik tramwajowy z Gdańska, facet jak reszta niewysoki, ale za to gadatliwy, choćprzygłuchy.W maszynie, po jego prawej, zasiadał strzelec karabinu maszynowego drugiJosef - Tzebulak pochodzący gdzieś ze Zląska, najbardziej cięty na żarcie i wcale niezlegotujący, Josef mówił śmiesznym akcentem, wtrącając co chwila słowa polskie i czeskie - jakmówił - obecne w mowie tam gdzie mieszkał.Otton znał trochę polskich słów, zwłaszczaprzekleństw, którymi w szkole Plauena obrzucali się chłopcy, chcąc zdenerwować swoichoponentów.Dowódcą czołgu był oberfeldwebel Friedrich Mayer, pełniący dodatkowoobowiązki dowódcy plutonu, żołnierz wojujący w siódmej pancernej i 25 pułku już od czasówkampanii na zachodzie.Na koncie miał kilkadziesiąt zniszczonych wozów francuskich,angielskich i sowieckich oraz; sporo odznaczeń.Nigdy też nie był ranny, chociaż jego czołgiwielokrotnie zaliczały trafienia, ale nigdy poważne.A jeżeli ktoś zginął, tak jak poprzednikOttona to dlatego, że wylazł z bezpiecznego wnętrza czołgu.(Otton dopiero potem dowiedziałsię, że pocisk z sowieckiej armaty odciął górną część ciała wychylonego z włazunieszczęśnika, który wpadł do środka zanieczyszczając wnętrze Pantery swoją krwią i mięsem- stąd smród, którego nie mogli się pozbyć).I jeszcze Paul rudy, różowy jak świnia i klnącyjak szewc.Pochodził gdzieś spod Hamburga, a jego cała rodzina zginęła podczas jednego zwielkich nalotów.Otto poza ćwiczeniami z załogą dwukrotnie brał udział w zbiórkach kompaniidowodzonej przez Kapitana Kaysera, wysokiego okularnika sprawiającego wrażenie, żeolewa wszystko.W nielicznych wolnych chwilach Otton wpisywał do małego kalendarzykaswoje uwagi.Były bardzo krótkie, bo ledwie trzymał ołówek i zasypiał prawie w każdejpozycji.*Drogą biegnącą do wsi przejechał kolejny samochód - poprzez drzewa nie było gowidać, ale w przerazliwej, mroznej ciszy dobrze słychać.Otton potupywał i wykonywałprzysiady na tyle na ile pozwalał mu na to sięgający kostek wartowniczy kożuch i grubapancerniacka odzież.Tak naprawdę, to gdyby ktoś chciał go podejść i załatwić, to zrobiłby tobez najmniejszego problemu, bo gruba odzież dokładnie krępowała ruchy, a sowieckauszanka, którą dostał od jednego z Josefów głuszyła odgłosy.Te samochody na drodze, tomogła być oznaka, że coś niedobrego się dzieje.Wczoraj, przez wiele godzin słychać byłohuk wystrzałów artylerii idący od południa, ale samochody tak nie krążyły.Coś było nie tak.Z pobliskiej ziemianki wyszła skulona postać i szybko podeszła do drzewa.Słychać szumsików brudzących śnieg i posapywania ulgi.Musiało chyba być niedaleko do świtu, bo jakbyzrobiło się głośniej w lesie, a i mrok zelżał.Sikający głośno splunął i podbiegł truchtem w kierunku ziemianki, ale zawrócił usłyszawszy za sobą kroki Ottona.- Coś się dzieje, żołnierzu?Otton rozpoznał charakterystyczną chrypkę dowódcy plutonu i zastępcy dowódcydrugiej kompanii, leutnanta Fritza Babo von Rohr.- Jeżdżą do wsi, panie poruczniku, więc chyba coś się będzie działo.- Jeżdżą, powiadasz? Ty się lepiej zainteresuj, aby ci czołgów nie ukradli! - usłyszał wodpowiedzi Malke.Oficer zawrócił na pięcie i biegiem ruszył do ziemianki, Otton wrócił na trasę swojegopatrolu.Coraz to nowe sylwetki wyskakiwały z ziemianek i pędziły obsikać drzewa i posapaćz ulgą.Niedługo skończy wartę i ma szansę na sen.Ale czy te samochody, które wjechały dowsi nie odbiorą mu go?***Do świtu mieli jeszcze około godziny, co oznaczało, że mogą zwolnić tempo marszu itroszeczkę ochłonąć [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •