[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Takiego napadu histeriinie mieliÅ›my od miesiÄ™cy.- Ciocia Pindzia! Ciocia Pindzia! - kwiczy Gram miÄ™dzy atakamiÅ›miechu.Ciocia Pindzia to imiÄ™, które Bailey i ja nadaÅ‚yÅ›my jejÅ›miechowi, bo wpada bez zapowiedzi jak szalona krewna, która pojawiasiÄ™ pod drzwiamiz różowymi wÅ‚osami, walizkÄ… peÅ‚nÄ… balonów i nie zamierza siÄ™ wynosić.Gram sapie:- O rety, o rety, myÅ›laÅ‚am, że wyjechaÅ‚a na dobre.Joe caÅ‚kiem niezleznosi ten wybuch.RozparÅ‚ siÄ™ nakrzeÅ›le, balansuje na dwóch tylnych nogach; wyglÄ…da na ubawionego,jakby patrzyÅ‚ na.cóż, jakby patrzyÅ‚ na trójkÄ™ ludzi o zÅ‚amanych sercach,którym odbija szajba.Wreszcie uspokajam siÄ™ na tyle, by wyjaÅ›nić mu, zeÅ‚zami w oczach, wstrzÄ…sana resztkami chichotu, historiÄ™ roÅ›liny.JeÅ›li dotej pory jeszcze nie pomyÅ›laÅ‚, że wszedÅ‚ do miejscowego wariatkowa, toteraz już na pewno tak.Ku mojemu zdumieniu nie wymyÅ›la żadnejwymówki i nie ucieka za drzwi, ale przyjmuje tÄ™ kÅ‚opotliwÄ… sytuacjÄ™caÅ‚kiem poważnie, jakby naprawdÄ™ przejmowaÅ‚ siÄ™ losem brzydkiego,chorego kwiatka, który już nie odżyje.Po Å›niadaniu Joe i ja wychodzimy na werandÄ™, którÄ… wciąż spowijaniesamowita poranna mgÅ‚a.Ledwie siatkowe drzwi zamykajÄ… siÄ™ za nami,mówi:- Jeden utwór - jakby od naszego spotkania na drzewie upÅ‚ynęła tylkochwila.PodchodzÄ™ do barierki, opieram siÄ™ o niÄ… siedzeniem i zakÅ‚adam rÄ™ce napiersi.- Ty graj.Ja posÅ‚ucham.- Nie rozumiem tego - mówi.- O co chodzi?- Chodzi o to, że nie chcÄ™.- Ale dlaczego? Ty wybierz.Wszystko jedno co.- PowiedziaÅ‚am ci, że nie.Zaczyna siÄ™ Å›miać.- Jezu, czujÄ™ siÄ™, jakbym namawiaÅ‚ ciÄ™ na seks czy coÅ›.- Każda kroplakrwi w promieniu dziesiÄ™ciu kilometrów spÅ‚ywa do moich policzków.-No przestaÅ„.Wiem, że masz ochotÄ™.- żartuje, unoszÄ…c brwi jak totalnydebil.Tak naprawdÄ™ mam ochotÄ™ schować siÄ™ pod werandÄ…, alejego gigantyczny uÅ›miech rozÅ›miesza mnie.- ZaÅ‚ożę siÄ™, że lubiszMozarta - mówi, kucajÄ…c, żeby otworzyć futeraÅ‚.- Wszyscy klarneciÅ›cilubiÄ….- A może jesteÅ› wyznaw-czyniÄ… sakralnej muzyki Bacha? -SpoglÄ…da na mnie spod zmrużonych powiek.- Niee, nie wyglÄ…dasz natakÄ….-Wyjmuje gitarÄ™, siada na brzegu stolika do kawy i kÅ‚adzie jÄ… sobiena kolanie.- Już wiem.%7Å‚adna klarnecistka, która ma w sobie trochÄ™ życia,nie oprze siÄ™ cygaÅ„skiemu jazzowi.- Gra kilka gorÄ…cych akordów.- MamracjÄ™? Albo.wiem! - Zaczyna dÅ‚oniÄ… wybijać rytm na pudle, stopÄ… tupiew podÅ‚ogÄ™.- Dixieland!Ten gość jest pijany życiem, myÅ›lÄ™; przy nim Kandyd wychodzi nazrzÄ™dÄ™.Czy on w ogóle wie, że istnieje Å›mierć?- WiÄ™c czyj to byÅ‚ pomysÅ‚? - pytam go.Przestaje bÄ™bnić palcami.- Jaki pomysÅ‚?- %7Å‚ebyÅ›my zagrali razem.PowiedziaÅ‚eÅ›.- Ach, to.Marguerite St Denis jest starÄ… przyjaciółkÄ… rodziny i szczerzemówiÄ…c, wÅ‚aÅ›nie jÄ… obwiniam za nasze wygnanie tutaj.Być możewspomniaÅ‚a coÅ›, że niejaka Lennie Walker joue de la clarinette comme unr ve.-Wywija dÅ‚oniÄ… w powietrzu jak Marguerite.- Elle joue à ravir, demerveille"1.CzujÄ™ przypÅ‚yw czegoÅ›, wszystkiego - paniki, dumy, poczucia winy,mdÅ‚oÅ›ci - tak silny, że muszÄ™ siÄ™ przytrzymać barierki.Jestem ciekawa, cojeszcze mu powiedziaÅ‚a.- Quelle catastrophe** - ciÄ…gnie Joe.- Bo widzisz, ja myÅ›laÅ‚em, że jestemjej jedynym uczniem, który gra jak marzenie.- Widocznie mamskoÅ‚owanÄ… minÄ™, bo* joue de la clarinette comme unr ve.(fr.) -gra na klarnecie jakmarzenie; gra porywajÄ…co, zachwycajÄ…co.** quelle catastrophe (fr.) - co za katastrofa.wyjaÅ›nia: - We Francji.UczyÅ‚a w konserwatorium, praktycznie co roku wwakacje.Kiedy przetrawiam fakt, że moja Marguerite jest też Marguerite Joego,widzÄ™, jak Big przetacza siÄ™ w oknie z miotÅ‚Ä… nad gÅ‚owÄ…, znów szukajÄ…cstworzeÅ„ do wskrzeszenia.Joe chyba nie zauważa, i chyba na caÅ‚eszczęście.Dodaje:- %7Å‚artowaÅ‚em, oczywiÅ›cie.Klarnet nigdy nie byÅ‚ mojÄ… najmocniejszÄ…stronÄ….- SÅ‚yszaÅ‚am co innego - mówiÄ™.- Podobno grasz bajecznie".- Rachel nie ma najlepszego sÅ‚uchu - stwierdza rzeczowo, bezuszczypliwoÅ›ci.Jej imiÄ™ zbyt Å‚atwo pada z jego ust, jakby wypowiadaÅ‚ jebez przerwy, pewnie tuż przed pocaÅ‚unkiem.CzujÄ™, że znów siÄ™czerwieniÄ™.PatrzÄ™ w dół, zaczynam oglÄ…dać swoje buty.Co siÄ™ ze mnÄ…dzieje? Seryjnie.On chce tylko, żebyÅ›my pograli razem jak normalnimuzycy.I nagle sÅ‚yszÄ™:- MyÅ›laÅ‚em o tobie.Nie mam odwagi na niego spojrzeć, bojÄ™ siÄ™, że tylko mi siÄ™ przyÅ›niÅ‚y tesÅ‚owa, ten sÅ‚odki, niepewny ton.Ale jeÅ›li tak, to Å›ni mi siÄ™ ich wiÄ™cej.- MyÅ›laÅ‚em o tym, jaka jesteÅ› potwornie smutna i.PrzestaÅ‚ mówić.I co?UnoszÄ™ gÅ‚owÄ™ i widzÄ™, że on teżoglÄ…da moje buty.- Okej - mówi, patrzÄ…c mi w oczy.- MiaÅ‚em takÄ… wizjÄ™, jak trzymamy siÄ™za rÄ™ce, gdzieÅ› na Wielkiej AÄ…ce czy w podobnym miejscu, i wznosimysiÄ™ w powietrze.Wróć - tego siÄ™ nie spodziewaÅ‚am, ale mi siÄ™ podoba.- A la Å›wiÄ™ty Józef? Kiwa gÅ‚owÄ….- ZapaliÅ‚em siÄ™ do tego pomysÅ‚u.- A jak startujemy? - pytam.- Rakietowo?- Nie no, to takie wzbicie siÄ™ bez żadnego wysiÅ‚ku, w stylu Supermana.-Unosi jednÄ… rÄ™kÄ™, drugÄ… chwyta gitarÄ™ i przesuwa do tyÅ‚u, żebyzademonstrować.- No wiesz.Wiem.Wiem, że uÅ›miecham siÄ™ na sam jego widok.Wiem, że to, coprzed chwilÄ… powiedziaÅ‚, rozmraża coÅ› we mnie.Wiem, że gruba kurtynamgÅ‚y wokół werandy ukrywa nas przed Å›wiatem.ChcÄ™ mu powiedzieć.- To nie to, że nie chcÄ™ grać z tobÄ… - mówiÄ™ szybko, żeby nie stracićodwagi.- Tylko że, no nie wiem, jest inaczej.Granie jest inne.-Wyduszam resztÄ™.- Nie chciaÅ‚am być pierwszym klarnetem, nie chciaÅ‚amgrać solówek, po prostu nie chciaÅ‚am.SchrzaniÅ‚am przesÅ‚uchanie.celowo.- Po raz pierwszy powiedziaÅ‚am to na gÅ‚os, komukolwiek, i ulgajest wielka jak planeta.MówiÄ™ dalej: - Nie cierpiÄ™ solówek, chociaż tytego pewnie nie rozumiesz.To jest takie.- Macham rÄ™kÄ… w powietrzu,nie mogÄ™ znalezć słów.Ale nagle celujÄ™ palcem w stronÄ™ WÄ…wozuSamobójcy.- To jest jak przeskakiwanie z kamienia na kamieÅ„ w rzece,ale w gÄ™stej mgle, i jesteÅ› sam, i każdy krok jest.- Jest czym?Nagle dociera do mnie, jak idiotycznie to musi brzmieć.Nie mam pojÄ™cia,o czym mówiÄ™.Najbledszego pojÄ™cia.- Nieważne - mówiÄ™.Joe wzrusza ramionami.- Mnóstwo muzyków boi siÄ™ dać plamÄ™.SÅ‚yszÄ™ jednostajny szum rzeki, jakby mgÅ‚a rozstÄ…piÅ‚a siÄ™, żeby przepuÅ›cićdzwiÄ™k.Ale to nie jest tylko trema.Marguerite też tak myÅ›laÅ‚a.MyÅ›laÅ‚a, żedlatego zrezygnowaÅ‚am
[ Pobierz całość w formacie PDF ]