[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W każdym razie pozwalałajasno określić wrogów.- Henry - zapytała nagle - naprawdę wierzysz, że watahawilkołaków może żyć w społeczeństwie ludzi, a ich sąsiedzi sięnie zorientują?- Vicki, myślisz jak mieszczuch.Najbliższy sąsiad Heerkensówmieszka trzy mile od nich.Widują się z ludzmi spoza watahy,kiedy tego zechcą.Poza tym, gdybyś mnie nie znała, gdybyśzeszłej wiosny niespotkała demona, uwierzyłabyś w wilkołaki? Czy jakikolwiekdorosły mieszkaniec Ameryki Północnej by uwierzył?- Ktoś bez wątpienia tak - przypomniała mu chłodno.- Chociażspodziewałabym się raczej szantażu niż morderstwa.- To miałoby więcej sensu - zgodził się Henry.Westchnęła i otworzyła oczy.No i proszę - wylądowała na wsi,próbując rozwiązać sprawę przy pomocy lupy i wampira,odcięta od zasobów policji miejskiej.Nie, żeby te zasoby byłyspecjalnie pomocne.Balistyka zadzwoniła do Vicki tuż przedjej wyjściem.Kula prawdopodobnie pochodziła zestandardowego naboju NATO 7.62 mm, co zawężało krągpodejrzanych do całego Paktu Północnoatlantyckiego, a takżekażdego myśliwego z karabinem.Przyjazd na farmę Heerkensów to nie było coś, na co czekałabyz niecierpliwością.Pierwszy raz miała zajmować się sprawą sama.A co, jeśli niebyła tak dobra, jak myślała?- W schowku leży mapa.- Henry zjechał z autostrady.- Możeszmi ją podać?Znalazła, a raczej wymacała w schowku mapę i wręczyłatowarzyszowi podróży.Oddał ją z powrotem.- Chociaż mam wiele talentów, raczej nie będę czytał mapy,jadąc nieznaną drogą.Ty to musisz zrobić.Zaciskając palce na złożonym papierze, Vicki wyciągnęła mapęw jego stronę.- Nie wiem, gdzie jesteśmy.- Na Airport Road i zaraz skręcimy w Oxforcd Street.Powiedzmi, ile mam jechać Oxford do skrętu w Clarke Side Road.Latarnie uliczne dawały niewiele światła, zdołali dojrzeć tylkoprzednią szybę.Gdyby Vicki naprawdę się postarała,zobaczyłaby kontur mapy.Ale na pewno nie znalazłaby na niejdwóch małych linii.- Pod daszkiem przeciwsłonecznym jest lampka -podsunąłHenry.Mała lampka była w zasadzie bezużyteczna.- Nie mogę jej znalezć- Nawet nie spojrzałaś.- Nie powiedziałam, że nie będę jej szukać, tylko że nie mogę.-Odkąd zgodziła się opuścić bezpieczne, znane tereny Toronto,wiedziała, że będzie musiała powiedzieć mu prawdę o swoichoczach.Nie pojmowała, jak mogła dać się zapędzić w kozi róg.Napięcie sprawiało, że naprężała ramiona, a żołądek zwijał sięw supeł.Jakkolwiek by to wyjaśniała, nawet używając terminówmedycznych, zawsze wydawało jej się, że brzmi to jakusprawiedliwienie, prośba o pomoc albo zrozumienie.A kiedyjuż pojawi się etykietka niepełnosprawna", Henry zaczniemyśleć o niej inaczej, tak jak pozostali.- Nie widzę wciemności.Mam ograniczone widzenie obwodowe i z każdąwizytą u cholernego lekarza jestem coraz większymkrótkowidzem.- Ton jej głosu wyzywał, żeby odważył się toskomentować.Henry zapytał tylko:- Dlaczego?- To degenerująca choroba oczu.zwyrodnienie barwnikowesiatkówki.- Retinitis pigmentsa, RP - przerwał jej.A więc to przed nimukrywała.- Wiem, co to jest - pilnował, by emocje nie zmieniłyjego głosu, by mówić tak.jakby stwierdzał suche fakty.- Niewydaje się zbyt zaawansowana. Zwietnie, tylko kolejnego eksperta mi brakowało.Jakby niewystarczył Celluci!"- Nie słuchałeś - prychnęła, gniotąc mapę w kulę zmiętegopapieru.- W nocy nic nie widzę.Przez to musiałam opuścićsłużbę.Po zmroku jestem gówno warta.Jeśli mam rozwiązywaćtę sprawę w nocy, równie dobrze możesz teraz zawrócić.- Aleukryta pod warstwą gniewu jakaś część Vicki bała się, że onnaprawdę to zrobi, a inna, że po prostu poklepie ją po głowie ipowie, że wszystko będzie dobrze -bo nie będzie, już nigdy.A ona spróbuje zedrzeć mu z twarzyten wyraz współczucia, co w jadącym samochodzie skończy sięśmiercią obojga.Henry wzruszył ramionami.Nie miał zamiaru grać w to, coodbierał jako użalanie się nad sobą.- W promieniach słońca zmieniam się w dymiącą kupkęzwiązków węgla
[ Pobierz całość w formacie PDF ]