[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Popatrz! Otworzyła szalkę i triumfalnie wyjęła puste pudełko z obrazkiem kosza na śmieci napokrywce. Nie ma ani jednego! Claro, ty przeszukiwałaś pojemnik? zapytała Regan z niedowierzaniem.Kobieta jakby się trochę zawstydziła. Taka byłam dzisiaj rozgorączkowana, że w czasie przerwy pobiegłam na tylnydziedziniec, żeby zapalić.Rzucałam papierosy co najmniej dziesięć razy! Tak czy owak,jeden z kelnerów wyszedł ze śmieciami, a kiedy wrzucał je do pojemnika, zobaczyłam, żeprzez rozdarcie w worku widać różowy kolor. Więc sprawdziłaś, co to? Powiedziałaś, żebym była dyskretna, więc poczekałam, aż kelner wróci do budynku.Kiedy się przekonałam, że to ręczniki Wendy, pobiegłam po torbę na pranie, schowałam doniej worek i zaniosłam na górę. Claro, zadziwiasz mnie. Dziękuję, Regan, ale wiesz co. Tak, Claro? Trochę się boję.Obie wpatrywały się w wilgotne różowe ręczniki, które Wendy tak lubiła.Nie ulegało jużwątpliwości, że użyte zostały do zatarcia śladów po zamordowaniu Nata.68Po skończonej rozmowie telefonicznej Daphne bała się powiedzieć Jacques owi, żeThomas w żadnym razie nie sprzeda owiec.Bądz dobrą aktorką, przykazała sobie.Tylko tosię liczy.Ruszyła w stronę reżyserskiego fotela, w którym siedział Jacques.Cygarniczka zwisała muz ust, czarny beret zdobił głowę. I co?Daphne roześmiała się beztrosko. Okazuje się, Jacques, że owce mają niezwykle ważne znaczenie dla klubu. Co rozumiesz przez ważne znaczenie ? To, że są istotną częścią jego historii i Thomas nie zamierza się ich pozbywać.Reżyser wyjął cygarniczkę. Chcesz dostawać główne role w moich filmach? Naturalnie, że chcę.To dla mnie zaszczyt pracować z tobą, Jacques. Te owce są magiczne. Wskazał Dolly i Bah-Baha. Nie wiem, na czym to polega,ale mają w sobie coś szczególnego.I ja je chcę! Chcę, chcę, chcę zatrzymać te owce! A tylkoty możesz to załatwić, więc zrób to! Zaproponuj im pięćdziesiąt tysięcy dolarów. Odwróciłsię i machnął ręką. Wez czek od tego, jak on się tam nazywa, i idz.Postaraj się, żeby goprzyjęli!Chwilę pózniej Daphne była już na ulicy, śpiesząc do klubu, jakby od tego zależało jejżycie.69 Teraz możecie zrobić sobie przerwę na lunch oznajmił Maldwin swoim słuchaczom. Dziękuję! zawołała Harriet radośnie. Czy mam komuś przynieść kanapkę zesklepu? Nie odparł Albert. Nie zawtórował mu Vinnie. Właściwie nie jestem głodny oświadczył Blaise z całą uprzejmością, na jaką było gostać.Miał ochotę skręcić Harriet kark.Była jak ten uczeń w szkole, który zawsze przypominanauczycielowi o zadaniu klasie pracy domowej. Dobrze. Zmarszczyła swój nosek jak u mopsa. Wrócę za kilka minut i jeśli cośtrzeba będzie zrobić, zajmę się tym. Wez sobie wolne na całą godzinę powiedział Maldwin z naciskiem.Zrób mi tęprzysługę, dodał w duchu.Nam wszystkim. Chodzmy na piwo szepnął Vinnie do Alberta. Zapowiada się długi dzień. Doskonały pomysł.Blaise podszedł do Fecklesa i zapytał: Czy mógłbym dostać klucz do parku? Chciałbym odetchnąć świeżym powietrzem. Jest zimno prychnął Maldwin. Mam czapkę. Blaise się uśmiechnął.Maldwin wzruszył ramionami. Czemu nie? Poszedł do kuchni po klucz, który otrzymywali tylko mieszkańcyGramercy Park.Zamek zmieniano co roku i musieli płacić za nowy klucz.W taki chłodnydzień jak dzisiaj na pewno nikogo tam nie będzie, więc nikt też nie przyjdzie z pretensjami, żepo parku kręci się obcy. Miłego spaceru dodał.Blaise poszedł prosto do parku i otworzył bramę.Zaczynała go ogarniać klaustrofobia, jakzawsze gdy nad głową gromadziły mu się czarne chmury.Było zimno i deszczowo, ale czuł,że musi wyjść z domu.Chcę wrócić na Florydę, pomyślał, wyciągając z kieszeni wełnianączapkę, która służyła mu w czasie wypraw na narty.Rozejrzał się i szybko wcisnął ją nagłowę.W parku poza nim nikogo nie było.Usiadł na pierwszej napotkanej ławce i znowu sięgnął do kieszeni, tym razem po telefon.Włączywszy go, przekonał się, że ma wiadomość.Pewnie Georgette z nowymi pretensjami,pomyślał.Kiedy jednak odsłuchał, co miała mu do powiedzenia, skoczył na równe nogi.Gorączkowo krążąc po ścieżce, wystukał jej numer. Gdzie one są?! krzyknął, gdy odebrała. W oczodołach owiec! O czym ty gadasz? No, siedziałam sobie z Jaskierkiem, bo trochę było mi smutno i żal siebie, a potemzastanowiłam się i. Do rzeczy! Rzecz w tym, że brylanty są w tych wypchanych owcach, które Nat trzymał w salonie.Miały oczy z kryształów, a on musiał je zamienić. To wariat! Mnie tego nie musisz mówić. Zaraz, zaraz.Gdzie dokładnie są te owce? Koło okna w salonie. Tam ich nie ma. Ależ są. Nie ma ich, mój Jaskierku powtórzył Blaise drwiąco. Wczoraj w nocy na pewnoich tam nie było. W takim razie, gdzie są? A skąd niby mam to wiedzieć?Georgette zaczęła płakać. Czuję się jak ta dziewczynka z wierszyka, której zginęły owieczki.Blaise usiadł na powrót na ławce. Tak, tylko że jej owce nie były warte miliony.Po tej uwadze Georgette rozszlochała się rozpaczliwie. Posłuchaj odezwał się uspokajająco wrócę teraz do klubu i postaram siędowiedzieć, gdzie są owce. Nie mógł pozwolić, by Georgette się załamała. Otrzyj terazoczy i zacznij się stroić na wieczór.Coś mi mówi, że z tego przyjęcia wyjdziemy jakomilionerzy.Nie zapomnij włożyć rewolweru do torebki. Dobrze odrzekła Georgette, nieco zdenerwowana. Chyba faktycznie może namsię przydać. Tak, jeśli ktoś spróbuje nas powstrzymać. Blaise wyłączył telefon i uniósł oczy donieba. Mała dziewczynka z owieczkami powiedział głośno.Nie miał pojęcia, że filmuje go Stanley, który przed chwilą podszedł do bramy.70Jack poczuł ulgę, kiedy samolot wystartował.Czas wracać, powiedział sobie w myślach,najwyższy czas.Niepokoił go Thorn Darlington.Tuż przed odlotem Jack dowiedział się, żetamten również jest w drodze do Nowego Jorku i zamierza zatrzymać się u krewnych wGramercy Park.Za blisko, żeby spokojnie o tym myśleć.Raz jeszcze zadzwonił do Regan iprzekazał jej wiadomość.Teraz przyjął od stewardesy drinka i usiadł wygodnie, bębniąc palcami o stolik.Po chwilisięgnął po torbę i wyjął z niej notatnik i pióro.Chciał przygotować listę spraw do załatwienia.Nie potrafił się jednak skupić.Instynkt mówił mu, że kłopoty Klubu Osadników jeszczesię nie skończyły.Modlił się w duchu, żeby samolot leciał szybciej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]