[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Fizycznie nie mogła mieć więcej niż trzydziestkę.To nie byłoważne, ponieważ nie pragnęłaby niczego, co wymagałoby fizycznejmłodości.Na ten przykład nigdy nie będzie miała okazji do biegania -zawsze będzie wyłącznie poruszać się jakby płynęła.Usiłował przy-pomnieć sobie szczegóły jej sukni.Na pewno była ciemnoniebieska i niewątpliwie z jedwabiu, z tegogrubo tkanego pysznego gatunku, który na fałdach połyskuje sre-brzyście zza maluteńkich węzełków.Głęboko ciemnoniebieska.Jed-nocześnie pełna artyzmu - całkiem w stylu! A mimo to pięknie cięta!Bardzo duże rękawy, oczywiście, a jednak układające się.Nosiła gi-gantyczny naszyjnik z żółtego lśniącego bursztynu, na tle ciemnegobłękitu! I jeszcze pani Duchemin powiedziała, przy różach jej męża,że te kwiaty zawsze wydają się jej malutkimi cząstkami różowychobłoków, które opadły, aby ochłodzić ziemię.Czarująca myśl!Nagle powiedział w duchu:  Cóż to za para dla Tietjensa! i pomy-ślał jeszcze:  Czemu nie miałaby się stać Wpływem!60 Otworzył się przed nim widok na przyszłość! Wyobraził sobieTietjensa w jakiś sposób prawnie odpowiedzialnego za panią Du-chemin, całkowicie pour le bon, i on cicho namiętny, zaakceptowanyjest  wielce ulepszony dzięki temu związkowi.On sam zaś, za rokczy dwa przyprowadza odnalezioną wreszcie Panią Jego Rozkoszy,aby zasiadła u stóp pani Duchemin (Pani Jego Rozkoszy prócz roz-wagi będzie również posiadać młodość i wpływową duszę) i chłonęłatajemniczą pewność siebie, dar przyodziania, umiejętność noszeniabursztynu oraz nachylania się nad zwykłymi różami - oraz edynbur-skość!I Macmaster, niemało podniecony, znalazłszy Tietjensa siedzące-go przy podwieczorku wśród zielono barwionych obić i ilustrowa-nych magazynów wielkiego pawilonu golfowego zgofrowanego żela-za, niepohamowanie wykrzyknął:- Przyjąłem zaproszenie dla nas obu na jutrzejsze śniadanie uDucheminów! Mam nadzieję, że nie masz mi za złe - choć Tietjenssiedział przy stoliczku razem z generałem Campionem i jego szwa-grem, wielmożnym Pawłem Sandbachem, posłem z ramienia kon-serwatystów oraz małżonkiem lady Claudine.Generał rzekł mile do Tietjensa:- Zniadanie! Z Ducheminem! Idz, mój chłopcze! Dostaniesz naj-lepsze śniadanie swego życia - a do swego szwagra dodał: - a niepseudopotrawkę jak to, co każdego rana daje nam Claudine.- Nie dlatego, żebyśmy nie próbowali ukraść im kucharza -mruknął Sandbach.- Za każdym razem, gdy tu jesteśmy, Claudineusiłuje go zwabić.Generał zwrócił się mile do Macmastera (zawsze mówił miłym to-nem, uśmiechając się nieco i z lekka sycząc):- Mój szwagier nie mówi poważnie, rozumie pan.Mojej siostrzenie przyszłoby do głowy kraść kucharza.Szczególnie od Duchemina.Bałaby się.Sandbach warknął:- Każdy by się bał.Obaj ci panowie byli bardzo kulawi - pan Sandbach od urodzenia,natomiast generał w wyniku niezbyt poważnego, lecz zaniedbanegowypadku samochodowego.Generał był próżny chyba pod jedynymwzględem: uważał, że jest zdolny prowadzić swój własny wóz, a61 ponieważ był jednocześnie niedoświadczony i bardzo nieuważny,często miewał wypadki.Pan Sandbach miał ciemną, okrągłą twarzbuldoga i gwałtowny charakter.Dwukrotnie zawieszono go w obo-wiązkach parlamentarnych za to, że zwrócił się do ówczesnego mini-stra skarbu epitetem  łżący adwokat i w danej chwili był jeszczezawieszony.Wtedy Macmaster poczuł się nieswojo.Był na tyle wrażliwy, żedoskonale wyczuł nieprzyjemne ochłodzenie atmosfery.W okolicachoczu Tietjensa czaiła się hardość.Patrzył prosto przed siebie; i jesz-cze to milczenie.Za plecami Tietjensa stało dwóch mężczyzn w ja-snozielonych marynarkach, czerwonych dzierganych kamizelkach i oczerwonych twarzach.Jeden z nich był łysawym blondynem, drugimiał czarne włosy, nadzwyczajnie wypomadowane i lśniące, obajmieli około czterdziestu pięciu lat.Patrzyli na towarzystwo przy sto-liku Tietjensa z półotwartymi ustami.Nie dało się ukryć, że słuchali.Przed każdym stały trzy puste szklaneczki po ginie i połówka szklani-cy brandy z wodą sodową, Macmaster zrozumiał, dlaczego generałwyjaśnił, że jego siostra nie usiłowała ukraść kucharza pani Duche-min.Tietjens odezwał się.Powiedział:- Pij szybko herbatę i ruszajmy.- I zaczął wydobywać z kieszeniliczne blankiety na depeszę i układać je.- Nie trzeba sobie parzyć ust - powiedział generał.- Nie możemyruszyć przed wszystkimi.przed tymi panami.Jesteśmy zbyt powol-ni.- Nieprawda - powiedział Sandbach.Tietjens podał blankiety Macmasterowi.- Lepiej rzuć na nie okiem - powiedział.- Istnieje możliwość, żenie zobaczę się z tobą dzisiaj po rozgrywce.Idziesz na kolację do Mo-untby.Generał cię zabierze.Lady Claude wybaczy mi.Mam robotę.Wytrąciło to Macmastera z równowagi.Rozumiał, że Tietjens niemiałby ochoty na kolację w Mountby z państwem Sandbach orazwiększym towarzystwem - bardzo eleganckim, ale wyjątkowo małointeligentnym.Owszem, Tietjens nazwał to towarzystwo ogniskiemdżumy i partii, to znaczy Partii Konserwatywnej.Jednakże Macma-ster uważał, że przykra kolacja byłaby lepsza dla jego przyjaciela niżsiedzenie i rozmyślanie w samotności, pogrążenie w półmrokach tejbezładnej mieściny.Tietjens zaś powiedział:62 - Idę porozmawiać z tym wieprzem!Dość sztywno wysunął przed siebie swój kwadratowy podbródek,patrząc w dal za dwójką popijającą brandy.Macmaster zobaczyłtwarz, którą znał z wielu karykatur, a która jednocześnie wydawałamu się obca.Nie mógł w danej chwili przypomnieć sobie nazwiska.Zpewnością jest to polityk, prawdopodobnie minister.Ale który? Jegomyśli znalazły się w strasznym stanie.Zdążył ogarnąć wzrokiemblankiety pocztowe, które trzymał w dłoni i dowiedział się, że tele-gram był adresowany do Sylwii Tietjens i zaczynał się od słowa  Zgo-da.Powiedział szybko:- Czy już to wysłałeś, czy to dopiero projekt?- Ten facet, to wielmożny Stefan Fenwick Waterhouse - rzekł Tie-tjens.- Jest przewodniczącym komisji od spraw funduszu zadłuże-niowego.To ta świnia, która zmusiła nas do sfałszowania urzędowejodpowiedzi.Była to najgorsza chwila w życiu Macmastera.Nadchodziła gor-sza.- Zamienię z nim słowo.Dlatego nie pójdę na kolację w Mountby.To obowiązek wobec kraju.Mózg Macmastera po prostu ustał w pracy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •