[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Niesforne włosy jasną aureolą otaczałyjej głowę.Krzysztof usiadł ze zdjęciem w dłoni.Był zagubiony i nie mógł pozbierać myśli.Powróciłyciepłe uczucia, jakimi obdarzał jeszcze niedawno swoją narzeczoną.Kochał ją nadal, ale nie umiałwyrzec się Rity.W tym momencie usłyszał ciche pukanie do drzwi.Zerwał się i otworzył je szeroko.W progu stałaRita w zwiewnej nocnej koszulce.- Już o mnie zapomniałeś, mój piękny?Zanim zdołał odpowiedzieć, wspięła się na palce i zaczęła go czule całować.Chwycił ją w ramiona iniechcący zaczepił trzymaną w ręku fotografiąo koronkę nocnego wdzianka.Rita odwróciła sięi wyjęła mu z rąk mały kartonik.W chwili kiedy rzucała zdjęcie na biurko, dostrzegła kątem oka twarznieznajomej.- Co to? Twoja dziewczyna? A więc miałam rację.Narzeczona.- Hm, tak.Narzeczona.Miałaś' rację.I do tego wszystkiego jeszcze jedna rewelacja.Poznasz ją jutro.Przyleciała do Sany i jedziemy po nią z samego rana.- Więc to tak? - Rita podeszła do łóżka i odsunęła prześcieradło.- Kochasz ją?- Sam nie wiem.- A mnie kochasz?- Przecież wiesz o tym lepiej niż ja sam.- Więc gdzie problem? Powiesz jej, jak sprawy stoją, i niech wraca do Polski albo zajmie się Mike'em,Abduhem czy ja wiem zresztą kim.Profesorowie też są do wzięcia.Wystarczy tylko trochę koło nichpochodzić.- Przestań, to nie pasuje do Anny.- Panienka z dobrego domu, prawda? Ja też jestem z dobrego domu, jeśli wiesz, co mam na myśli.Wiem, jak się zachować w towarzystwie.I będę o ciebie walczyła, nie przebierając w środkach.Jeśli oto chodzi, to niech szlag trafi wszystkie dobre maniery.Jesteś mój i z nikim nie zamierzam się dzielić.Chodz tu, stań koło mnie i przytul mnie mocno.Ty kochasz mnie, a ja ciebie i wszystko inne nie mażadnego znaczenia.Pozwól sprawom toczyć się własnym torem.- Gdzie byłaś przed chwilą?- Jak to gdzie? Pod prysznicem.Jesteś zazdrosny, mój piękny? O wodę, która spływała po moich pier-siach? Nie musisz, chociaż to pięknie brzmi.- Nie o to chodzi.Wdzięczyłaś się do Petera przez cały wieczór.Na mnie zupełnie nie zwracałaśuwagi.Jakbym dla ciebie był powietrzem.Co mam o tym wszystkim myśleć?- Daj spokój.Musisz mieć do mnie zaufanie.Od razu zauważyłam, że coś się dzieje za naszymi pleca-mi.Mnie przydzielili do Petera, a ciebie do Shariffa.Wiem, co to znaczy.Jesteśmy na zakręcie.Alboty, albo ja, albo oboje jednocześnie stracimy robotę.Mówię, jak jest.Nie mogę sobie pozwolić na takinumer.Potrzebuję pieniędzy.A przy okazji nie chcę stracić kontaktu z tobą.Jeżeli teraz wyślą cię doPolski, to możemy się nigdy więcej nie zobaczyć.Rozumiesz? Więc muszę myśleć za nas dwoje i graćwyznaczoną mi rolę.- To jeszcze nie powód, żeby.- Milcz! Ani słowa więcej.- Będziesz adorowana dzień i noc przez Petera, a od czasu do czasu.- Przestań! On najwyżej może mnie potrzymać za rękę albo pogłaskać po włosach.Nic więcej.Toprzecież tak niewiele znaczy.- Dla mnie znaczy więcej, niż myślisz.Dostaję furii na myśl o tym, co się dzieje, kiedy siedzisz w jegopokoju.Przecież to wariat.Sama widziałaś.I to podkreślanie wyłącznego prawa do ciebie.On robi zemnie idiotę i śmieje mi się prosto w nos.Miałbymochotę zmiażdżyć go jednym ciosem, tak żeby została z niego tylko mokra plama.- Nie masz powodu do zazdrości.Ani powodu, ani prawa do wypominania mi tych niewinnychgestów.Skup się teraz na czym innym.To ja powinnam być zazdrosna o ciebie.Jutro przyjeżdża twojanarzeczona.Jak mam się czuć w tej sytuacji? Jeżeli jesteś ze mną, będę o ciebie walczyła.Nie ustąpię.Więc jak, jesteś ze mną?- Chcę być z tobą.Bardzo chcę być z tobą, ale nie chciałbym zranić Anny.Nie wiem, jak to zrobić.- Zostaw to mnie, chociaż ty też masz tu pewną rolę do odegrania.Musisz to jej powiedzieć.To twojasprawa, a ja zatroszczę się o resztę.Długo jeszcze omawiali strategię działania na najbliższe dni.Krzysztof uspokajał się i coraz bardziejnabierał pewności siebie.Teraz już wiedział, że tylko Rita może mu zaofiarować silne wsparcie i tenszczególny rodzaj bezpieczeństwa potrzebny każdemu, kto nie jest pewien własnych uczuć.Zmęczenirozmową i spokojni o najbliższą przyszłość zasnęli około północy.Z samego rana Rita ukradkiem wymknęła się z pokoju Krzysztofa tuż przed przyjściem Mike'a.Abduh wcześniej niż zwykle przygotował śniadanie i już biegał wokół samochodu, którym mieliwyruszyć w drogę.Włożył czystą galabiję, w której prezentował się znakomicie.Widać było, że chcezrobić na swojej rodzinie jak najlepsze wrażenie.W drodze do Sany usiłował zabawiać pasażerów rozmową, ale chłopcy milczeli i odpowiadali tylkopółsłówkami.Kiedy już widać było miasto, Krzysz-tof zamilkł zupełnie.Był blady mimo opalenizny i wyraznie wytrącony z równowagi.Opracowananocą przy pomocy Rity strategia teraz straciła swój wdzięk i chłopak czuł się bardziej zagubiony niżpoprzedniego dnia.Auto skręciło w ulicę, przy której stał hotel.Przed wejściem spacerowała Anna w białej sukience.Trzymała w ręku torbę z lnianego płótna.Jasne włosy wymykały się spod kapelusza.Wyglądaławyjątkowo świeżo i ładnie.Kiedy dostrzegła chłopców, jej twarz rozświetlił radosny uśmiech.Biegłana spotkanie lekko, niemal unosząc się w powietrzu.Najpierw padła w ramiona Krzysztofa, któryprzytulił ją do siebie i zza pleców dziewczyny spoglądał bezradnie na przyjaciela.Potem serdecznieucałowała w policzek Mike'a i pozdrowiła Abduha.Zgodnie z obietnicą wysłali Jemeńczyka do jego rodziny, a sami ruszyli na poszukiwanie kawiarenki.Mike powiedział, że ma coś ważnego do załatwienia na mieście i zostawił ich sam na sam przy kawiei miejscowych ciasteczkach.- Tęskniłam.- Anna wyciągnęła rękę przez stół i dotknęła dłoni Krzysztofa.- Nie mogłam się docze-kać.Co tu się dzieje?Chłopak znów zaczął opowiadać o niebezpieczeństwach, jakie zagrażają wszystkim uczestnikomwyprawy, Anna słuchała z zainteresowaniem, ale nie wyglądała na przestraszoną, zaczął więcopowiadać o ludziach, każdemu przypinając jakąś łatkę.Wyglądało na to, że wszyscy są złośliwi,niekoleżeńscy, niesprawiedliwi i nieznośni.Atmosfera w bazie okropna, a na zewnątrz bandaniebezpiecznych szaleńców.- Chcę być przy tobie, Krzysiu.Trzymając cię zarękę, niczego się nie obawiam - przerwała mu Anna
[ Pobierz całość w formacie PDF ]