[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.61Igła, którą posługiwał się Frike, została dla Azziego wykuta przez Ruuda, naj-mniejszego i najsprytniejszego skrzata Europy Zrodkowej; nici zasię splecione by-ły z najdelikatniejszego jedwabiu z Taprobane cienkie niczym pajęczyna i takprzezroczyste, iż po przeszyciu nimi brzegów otwartej rany oddzielającej ramięod barku miało się wrażenie, jakby owe części spajał jakiś magnes czy magia.Jedyny czar w tym wypadku stanowiła maleńka igła Frike a, pozostawiająca zasobą mikroskopijne dziurki i formująca, kawałek po kawałku, ze sterty organówułożonych schludnie na podkładzie z lodu po jego lewej stronie całego, dorodnegomężczyznę.Frike był sumiennym pracownikiem, wymagał jednak nadzoru.Nie raz zda-rzało mu się umieszczać ręce w miejscu nóg albo z powodu słabego wzroku,albo perwersyjnego poczucia humoru.Kiedy jednak do tułowia Królewny przy-szył głowę Księcia, Azzie uznał, że to już nie jest zabawne. Skończ natychmiast z tymi błazeństwami powiedział albo wsadzęcię do Otchłani, gdzie przez kilkaset lat będziesz budował skały z ziarenek piasku,zanim nie nabierzesz rozumu! Przepraszam, panie odparł na to Frike, i od tej pory pracował już do-kładnie i poprawnie.I tak ciała nabrały kształtów.Oprócz nadal nie załatwionej sprawy oczu, po-ważny problem stanowiły zle dobrane ręce Królewny.To, że nie były jednakowejwielkości nie było tak ważne jak fakt, iż jedna była żółta, a druga biała.Na tonie można było pozwolić.Azzie wyrzucił żółtą dłoń i podjął krótką wyprawę doSchnachtsburskiego Centrum Medycznego.Tam, w sklepiku z nekrofilskimi pa-miątkami, udało mu się nabyć dla Królewny dłoń należącą wcześniej do kieszon-kowca.Wkrótce po powrocie Azzie otrzymał wiadomość z Sekcji Zaopatrzenia, iżzamówiony przezeń zamek gotowy jest do wysyłki na wskazane miejsce w Sied-miogrodzie; Azzie wyruszył tam natychmiast, kierując się ponad Alpami w stronęNiziny Węgierskiej.Pod nim, jak okiem sięgnąć, rozciągał się kontynent skąpa-ny w soczystej zieleni.Bez trudu znalazł miejsce, jakie wybrał był wcześniej dlaswych celów, a które poznał po gaju wysokich, purpurowych drzew jedynychtego rodzaju na świecie; przestały one istnieć, zanim współczesna wiedza mo-gła je określić jako botaniczną anomalię.Czekał tam na niego Merioneth, chudy,brzydki demon z Zaopatrzenia z cwikierem na nosie; w rękach trzymał zwój pa-pieru przytwierdzony mosiężnymi ćwiekami do wygładzonego kawałka drewna prototypu clip-boardu. Azzie Elbub? zapytał dla porządku. We własnej osobie odparł Azzie. Czy byłbym tutaj w innym wypad-ku? Mógłbyś mieć jakieś powody skwitował Merioneth. Masz jakiś iden-tyfikator?62 Azzie okazał czarną kartę kredytową z wytłoczonym na niej własnym imie-niem i nazwiskiem. Nie ma na niej zdjęcia zauważył Merioneth mimochodem ale uznamją mimo wszystko.Okay, gdzie chcesz postawić to zamczysko?Azzie rozejrzał się dookoła.Teren, który wybrał uprzednio, wydał mu się terazzbyt pofałdowany; przyjrzał mu się krytycznie. Tam zdecydował, wskazując miejsce Merionethowi. Na tym płaskim skrawku? upewnił się tamten. Tak, ale najpierw muszę tam umieścić szklaną górę. Przepraszam powiedział Merioneth chyba nie dosłyszałem. Muszę mieć szklaną górę powtórzył Azzie. Zaczarowane zamki zwy-kle stoją na szczytach szklanych gór. Zwykle, może nawet często zgodził się Merioneth ale bynajmniej niezawsze.Mogę przytoczyć na tę oko liczność kilka tradycyjnych baśni. Ten zamek będzie stał na szczycie szklanej góry powtórzył Azzie z mo-cą.Merioneth zdjął pince-nez, przetarł go o własne szare futro i wcisnął z powro-tem na nos.Otworzył teczkę z dobrze wygarbowanej ludzkiej skóry, której zamkistanowiły pożółkłe ze starości zęby.Azzie przyglądał się jej z niemym podziwem,postanawiając sprawić sobie taką samą, gdy już będzie miał na to czas i wolnągłowę.Merioneth przerzucił znajdujące się w jej wnętrzu papiery, wreszcie wyjąłjeden arkusz i przeczytał go w milczeniu z zaciśniętymi ustami. To jest twoje oryginalne zamówienie skomentował. Nie ma w nimani słowa o żadnej górze szklanej czy nie!Azzie podszedł bliżej i przeczytał swoje pismo. Jest tu mowa o standardowym urządzeniu krajobrazu. Standard to nie szklana góra! zaprotestował Merioneth. Dlaczego nieumieścić zamku na jakimś istniejącym szczycie? Ona musi być ze szkła upierał się Azzie. A o ile wiem, takowe niewystępują w przyrodzie! To może wygasły wulkan? podsunął Merioneth. Z grubą, grubaśnąwarstwą obsydianu? Nie przejdzie skrzywił się Azzie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]