[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Oba zabójstwamiały miejsce, gdy mnie tu nie było.W zasadzie dobrze domyślasz się, co się stało.Niewiedziałam, że dojdzie do zabójstw, a moje zeznania o myślach Paula nie zostałyby wziętepod uwagę w żadnym sądzie.Wykorzystywał wszystko, co wpadło mu w ręce - każdegoczłowieka, pomysł, rzecz - choć robił to nieudolnie.Zabrał Frankowi pomysł, tak jak żonę.Pojął na tyle, że mógł przy odrobinie szczęścia znalezć diamenty.Szczęście rzeczywiściedopisywało mu przez pewien czas.Nie przewidział jednak zachowania delfinów, gdy musiaływalczyć i zabijać.Ale nawet w tym miał szczęście.Historyjka została zaakceptowana, choćnie przez wszystkich.Nie stracił wiarygodności.Był bezpieczny i zamierzał wrócić do złożadiamentów.Szukałam sposobu, aby go powstrzymać.Chciałam też, by delfiny zostałypomszczone, lecz to miało drugorzędne znaczenie.Wtedy ty pojawiłeś się na wyspie izrozumiałam, że znalazłam sposób.Popłynęłam nocą do stacji i zostawiłam ci wiadomość.- Ty zepsułaś generator dzwięków?- Tak.- Zrobiłaś to wtedy, gdy byłaś pewna, że to właśnie Paul i ja zostaniemy wysłani, abygo wymienić.- Resztę też ty zrobiłaś?- Tak.Napełniłam umysł Paula tym, co czułam i widziałam pod  Chickcharny"- Znałaś myśli Franka.Wiedziałaś, jak zareaguje.Sprowokowałaś morderstwo!- Nie zmusiłam go do niczego.Miał wolną wolę, jak ty i ja. Gapiłem się na filiżankę.Zastanawiało mnie coś.Spojrzałem na Marthę.- Nie kontrolowałaś go, gdy pod koniec zaatakował mnie? I, co najważniejsze, czymożesz kontrolować prymitywne istoty? Potrafisz kierować działaniem rekina?Dolała mi herbaty.- Uwierz mi, że nie.Siedzieliśmy przez chwilę w milczeniu.W końcu przerwałem ciszę.- Czy próbowałaś coś mi zrobić, gdy zdecydowałem się kontynuować śledztwo? Niedążyłaś do pomieszania mi zmysłów i doprowadzenia mnie do śmierci?- Nie - odpowiedziała szybko.- Przynajmniej nie na początku.Najpierwobserwowałam cię, żeby dowiedzieć się, co postanowisz.Twoja decyzja przestraszyła mnie.Próbowałam przekazać ci choć część pieśni delfinów, aby uspokoić cię.Miałam nadzieję, żeto osłabi twoją decyzję.Gdy zorientowałam się, że jej nie zmienisz, wpłynęłam na ciebiezupełnie inaczej, tym razem bardzo boleśnie.- Powinnaś zawrzeć w swoim przekazie jakąś sugestię.- Chciałam, ale oparzyłeś się i to cię wyrwało z transu.Nagle wydała mi się bardzo zmęczona.Był to dla niej naprawdę bardzo pracowitydzień.- I to była moja pomyłka.Gdybym po prostu pozwoliła ci odejść, nigdy niedowiedziałbyś się, co się naprawdę stało; a tak pojąłeś, że to, co odczułeś, nie było rzecząnaturalną.Dobrze to zapamiętałeś.Dla tego stałeś się grozny i musiałam cię wezwać.- I co dalej? - zapytałem.- %7ładen sąd niczego ci nie udowodni.Jesteś bezpieczna.Niemogę cię nawet potępić.Z pewnością wiesz, że mam na sumieniu niejedno życie.Jesteśjedynym żyjącym człowiekiem, który zna moje prawdziwe nazwisko.Niezbyt mi toodpowiada.Domyślam się twoich obaw.Nie będziesz próbowała mi nic zrobić, bo wiesz, cotobie mógłbym zrobić, gdyby ci się nie udało.- Wiem, że nie użyjesz pierścienia, jeśli nie zostaniesz sprowokowany.Dziękuję ci.Tak, obawiam się tego.- Wygląda na to, że jesteśmy w sytuacji patowej.- A może obydwoje zapomnimy?- Masz na myśli wzajemne zaufanie?- Czy to jest aż tak dziwne?- Ty masz dobry sposób, aby sprawdzić moje intencje.- Ale jedynie w tej chwili.Ludzie się zmieniają. Nie mogę przewidzieć, jak będziesz jutro na to patrzył, będąc gdzie indziej.Ty sampotrafisz to lepiej ocenić, gdyż znasz siebie o wiele lepiej niż ja.- Tak, to prawda.- Czy chcesz, abym ci pokazała, co pragnę chronić?Nie byłem pewien.Przypomniałem sobie wrażenie, jakiego doznałem na stacji.Niepotrafiłem ocenić, w jaki sposób może nade mną zapanować ani jakich mocy użyje, jeślizgodzę się na jej propozycję.Miałem jednak zabezpieczenie w razie, gdyby sytuacjawymknęła się spod kontroli i gdybym wyczuł inne próby wpływania na mój umysł od tych,których oczekiwałem.Mogłem natychmiast i na zawsze przerwać jej ingerencję.Wysunąłemobie ręce przed siebie, trzymając dwa palce na pierścieniu.- Zgoda - powiedziałem.I nagle zaczęło się.Było znów podobne do muzyki, lecz zaledwie podobne i jakie odniej różne.Było rozwinięciem tematu, którego nie da się przekazać, bo jego istota leży pozazasięgiem ludzkich zmysłów.Czułem, że ta część mnie, która odbierała przekaz, znajdowałasię chwilowo w umyśle twórcy pieśni.Uczestniczyłem w pieśni - w bezczasowej rozmowie,która była przez niego improwizowana i rozpisana na instrumenty.Wydobywał z pamięci całeciągi poprzednio stworzonych fraz tak wspaniale i czysto, że trudno było odróżnić je odrzeczywistości.Aączył to w nowe konstrukcje, nadawał im radosny rytm, który rozumiałemjedynie pośrednio.Wyczuwałem przyjemność i satysfakcję, które czerpał z aktu tworzenia.Przepełniała mnie rozkosz w tym tańcu myśli, racjonalnym, choć nielogicznym.Jak w każdejdziedzinie sztuki, proces tworzenia był rodzajem odpowiedzi na coś, czego nie pojmowałem,lecz nie było to naprawdę istotne.Ważne, że istniało samoistnie - samowystarczalność bytu.Być może to, co terazprzeżywałem, da mi kiedyś siłę, gdy będę słaby i opuszczony.Zapomniałem o własnym istnieniu, o ograniczonych możliwościach własnej percepcji.Płynąłem przez ocean nieciemny i niejasny, nieukształtowany, lecz nie bezkształtny, znającswą drogę, będącą nieustannym aktem tego, co nazwaliśmy  ludus tworzenia, niszczenia itrwania według ciągle zmieniającego się wzoru [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •