[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jednak wargi przesunęły się wyżej, do miejsca na przegubie,gdzie na żądanie Branda naciąłem skórę.I wtedy do mnie dotarło: coś w krwi Amberu musi szczególnie pociągać upioryWzorca.Próbowałem cofnąć rękę, ale ona miała też siłę Amberyty.- Czasami płyną w moich żyłach ognie Chaosu - ostrzegłem.- Mogą cię skrzywdzić.Wolno podniosła głowę i uśmiechnęła się.Miała krew na wargach.Spojrzałem w dół - nadgarstek też miałemmokry od krwi.- Krew Amberu ma władzę nad Wzorcem - zaczęła, a mgła zawirowała i zawrzała jej wokół kostek.- Nie! -krzyknęła i znów się pochyliła.Fale mgły wzniosły się do jej łydek, potem kolan.Czułem na ręku zęby rozrywające skórę.Nie znam żadnychzaklęć zwalczających takie istoty, więc tylko objąłem ją za ramiona i gładziłem włosy.Po chwili rozpłynęła się w moichobjęciach, zmieniła się w krwawy wir.- Idz w prawo - usłyszałem jeszcze wołanie, gdy odpływała.Jej papieros wciąż dymił na chodniku, a moja krewściekała obok niego.Odrwóciłem się.Odszedłem.Słabo, bardzo słabo, poprzez noc i mgłę, słyszałem jeszcze fortepian, grający jakąśmelodię sprzed mojego czasu.Rozdział 06Ruszyłem drogą w prawo, a gdzie tylko kapnęła moja krew, rzeczywistość nadtapiała się nieco.Jednak rany gojąmi się szybko i wkrótce przestałem krwawić.Nawet ból ustał po niezbyt długim czasie.Całą mnie pochlapałeś krwią, szefie.- To mógł być ogień - przypomniałem.Trochę mnie też przypaliło, koło tych głazów.- Przepraszam.Domyśliłaś się już, co się dzieje?%7ładnych nowych poleceń, jeśli o to ci chodzi.Ale zastanawiałam się, skoro już potrafię to robić.To miejsce corazbardziej mnie fascynuje.Choćby ta sprawa z upiorami Wzorca.Wprawdzie Wzorzec nie może przedostać się tutajbezpośrednio, ale może korzystać ze swoich agentów.Sądzisz, że Logrus też to potrafi?- Sądzę, że to możliwe.Odniosłam wrażenie, że tutaj, po lewej stronie rzeczywistości, pomiędzy cieniami, toczy się między nimi jakiśpojedynek.A jeśli to miejsce istniało pierwsze? Jeszcze przed Cieniem? A jeśli od samego początku walczyli tu w jakiśniezwykły, metafizyczny sposób?- Co z tego?Mogli stworzyć Cień dodatkowo, jako produkt uboczny napięcia między biegunami.- Obawiam się, Frakir, że nie nadążam.Może Amber i Dworce Chaosu zostały stworzone tylko po to, żeby dostarczać im agentów dla tego konfliktu.- A może te myśli podsunął ci Logrus podczas ostatniego spotkania? Po co?- Jako jeszcze jeden sposób zmuszenia mnie do uznania, że ta walka jest ważniejsza od ludzi.Kolejna próbanacisku, żebym wybrał którąś ze stron.Nie czuję się manipulowana.- Jak sama zauważyłaś, w myśleniu brakuje ci doświadczenia.A to zbyt abstrakcyjny ciąg skojarzeń, żebyś naniego wpadła tak wcześnie.Naprawdę?- Możesz mi wierzyć na słowo.W takim razie, co nam pozostaje?- Niemile widziana uwaga z Góry.Lepiej uważaj, co mówisz, skoro to ich pole bitwy.- Niech ospa wybije ich domy.Z jakiegoś niepojętego dla mnie powodu potrzebują mnie do tej rozgrywki.Pogodzą się z tym, co o nich mówię.Gdzieś daleko w przedzie zahuczał grom.Widzisz, o co mi chodzi?- To blef - zapewniłem ją.29 / 66 Zelazny Roger - Rycerz Cieni - tom 9Czyj?- Myślę, że Wzorca.Jego upiory opanowały chyba rzeczywistość w tym sektorze.A wiesz, że oboje możemy się mylić? Po prostu strzelamy w ciemno.- Ja też się czuję, jakby ktoś strzelał do mnie w ciemno.Dlatego odmawiam gry według cudzych reguł.Masz jakiś plan?- Zwisaj luzno.Kiedy powiem  zabij", zrób to.A teraz chodzmy tam, gdzie idziemy.Znowu ruszyłem biegiem, pozostawiając upiory ich upiornym zabawom w upiornym mieście.Jasny szlak przezmrok, ja biegnący i jakby odwrotna przemiana cieni, gdyż to kraina mnie próbowała zmienić.Daleko z przodu błysk ikolejny grzmot, pojawiające się i znikające po bokach wirtualne sceny uliczne.I nagle jakbym ścigał się z samym sobą, ciemną figurą pędzącą po jasnej drodze.póki się nie zorientowałem, żeto istotnie rodzaj efektu lustrzanego.Ruchy postaci po prawej stronie, na równoległej drodze, naśladowały moje.Ulotnesceny po lewej były odwzorowane po prawej stronie tamtego.Co się dzieje, Merle?- Nie wiem.Ale nie mam nastroju do symbolizmu, alegorii i całych tych metaforycznych bzdur.Jeśli ma tooznaczać, że życie jest wyścigiem z samym sobą, to mogą się wypchać.Chyba że Moce, kierujące tym przedstawieniem,mają skłonność do takich banałów.To w ich stylu.Nie sądzisz?Sądzę, że grozi ci trafienie piorunem.Grom nie nadszedł, ale moje odbicie też nie zniknęło.Towarzyszyło mi o wiele dłużej niż wszystkie poprzednieprzydrożne scenki.Chciałem przestać o nim myśleć, zignorować je, gdy nagle przyspieszyło gwałtownie i zniknęło.No, no.- Owszem - zgodziłem się.Też przyspieszyłem, by zmniejszyć dystans i dotrzymać kroku temu mrocznemu ja.Najwyżej kilka metrów utrzymywał przewagę.Potem go doszedłem.On znów zaczął wyprzedzać.Znówprzyspieszyłem i znów się z nim zrównałem.Potem, instynktownie, nabrałem tchu, rzuciłem się naprzód i wyszedłem naczoło.Mój blizniak zauważył to, przyspieszył, zaczął dochodzić.Przycisnąłem mocniej, utrzymując prowadzenie.O cow ogóle się ścigamy?Spojrzałem przed siebie.Daleko w przedzie szlak się rozszerzał, a w poprzek drogi rozciągnięto jakby taśmę.Wporządku.Nie wiem, jakie to ma znaczenie, ale spróbuję.Utrzymywałem prowadzenie przez jakieś sto metrów, nim mój sobowtór zaczął mnie doganiać.Zwiększyłemwysiłek i przez chwilę utrzymywałem zmniejszoną przewagę.Potem on znowu przyspieszył i ruszył w tempie, któregopewnie nie wytrzymałby do samej taśmy.Chociaż nie zamierzałem spokojnie czekać na potwierdzenie tej teorii.Sięgnąłemdo ostatnich rezerw.Pędziłem jak najszybciej.Ten sukinsyn doganiał mnie, był coraz bliżej, doszedł, wyprzedził, zwolnił na ułamek sekundy.W ciągu tegoułamka znowu znalazłem się obok.Ale on nie popełnił tego samego błędu.Utrzymywał to potworne tempo, a ja niechciałem ustąpić, póki serce nie pęknie mi na kawałki.Biegliśmy ramię w ramię.Nie wiedziałem, czy mam jeszcze siły na finisz.Nie umiałem ocenić, czy on wyprzedzamnie trochę, może o pierś, czy został trochę w tyle.Pędziliśmy po równoległych, lśniących torach, aż nagle zniknęłowrażenie szklanej bariery.Dwie wąskie ścieżki stały się jedną szeroką, ramiona i nogi tamtego poruszały się w innymrytmie niż moje.Na ostatniej prostej zbliżaliśmy się do siebie coraz bardziej - w końcu dość blisko, żeby dostrzec szczegóły.To niez własnym odbiciem się ścigałem: pęd powietrza zdmuchnął mu włosy do tyłu i zobaczyłem, że nie ma lewego ucha.Znalazłem siły na końcowe przyspieszenie.On również.Razem wpadliśmy na taśmę.Sądzę, że ja dotknąłem jejpierwszy.ale nie jestem pewien.Minęliśmy metę i dysząc padliśmy na ziemię.Przetoczyłem się natychmiast, żeby mieć go na oku, ale on leżałnieruchomo i sapał.Oparłem dłoń na rękojeści miecza i słuchałem szumu krwi w uszach.- Nie wiedziałem, Jurt, że jesteś taki szybki - rzuciłem, kiedy już mogłem swobodniej oddychać.Zaśmiał siękrótko.- Wielu rzeczy o mnie nie wiesz, bracie.- Jestem tego pewien.Grzbietem dłoni otarł czoło i zauważyłem, że znów jest na miejscu palec, który stracił w grotach Kolviru.Albowięc był to Jurt z innego okresu, albo.- Jak się czuje Julia? - zapytałem.- Wyleczy tę ranę?- Julia? - zdziwił się [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •