[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Powiadam państwu, cacuszko.Coś zupełnie specjałnego.Gdyby nie brak gotówki, to sambym się skusił.Zliczny domek, stylowy, pięknie poło\ony.Cisza, spokój, cudowne widoki,las, niedaleko Morskie Oko.No, po prostu raj dla zakochanych.I co za okazja! Na wpółdarmo.Sam się dziwię, \e pani Kosicka postawiła taką cenę.Ale widocznie nie zale\y jejspecjalnie na pieniądzach, a mo\e  chce szybko załatwić transakcję.W ka\dym razie okazjaniebywała.Du\o mam, oczywiście, reflektantów, ale chciałbym oddać ten obiekt w dobreręce i dlatego ogromnie się cieszę, \e państwo się zainteresowali.Człowiek od razu widzi, zkim ma do czynienia.Rutyna, wieloletnia rutyna.Nie będą państwo \ałować.Piękna rzecz.Zresztą, co ja mam zachwalać.Sami państwo zobaczą.Tutaj niepotrzebna reklama.Ewa cały czas zastanawiała się nad tym, czy to ta sama willa. Byłby to przecie\ niezwykłyzbieg okoliczności  myślała.Wartburg \wawo piął się pod górę. Jeszcze tylko ten jeden zakręt i ju\ jesteśmy  powiedział Miłecki. Będzie trzebaprzejść kawałek po śniegu, ale zdaje się, \e państwo mają dobre buty.Bo najgorsza rzecz tomokre nogi.Katar murowany.Pamiętam, dwa lata temu& Czy to tu?  spytał Zbyszek. Tu zaraz.Jeszcze ze sto metrów i mo\e pan stanąć.Najlepiej tutaj, gdzie się szosa trochęrozszerza.O tak, doskonale.Tu mo\e pan spokojnie zaparkować.Nikt panu nie potrącisamochodu.Wysiedli i Zbyszek starannie zamknął wóz. A nie zapomniał pan kluczy do tego domu? spytał. Miłecki parsknął śmiechem. A to byłby dobry kawał.Nie, nie, niech się pan nie niepokoi.Mam klucze.Przypuszczenia Ewy okazały się trafne.To była ta sama willa.Przez grzeczność obejrzała pokoje.Najdłu\ej zatrzymała się na górze. To tutaj Jacekspędził noc z tą wydrą  myślała. Co za bydlę.Nie chcę go znać.Rozwiodę się z nim.Mam dosyć. Coś ty tak straciła humor?  spytał Zbyszek, kiedy wracali do samochodu. Nie, nic.Głowa mnie trochę boli. Mo\liwe, \e będzie halniak  powiedział sapiąc Miłecki. Przed halniakiem zawszeczłowiek taki niewyrazny.yle działa na nerwy.No, i jak się państwu podoba domek?Zbyszek jeszcze obejrzał się za siebie. Mnie się podoba.Miałbym ochotę pertraktować okupno. A pani?Ewa przystanęła i zaczekała na nich. Mnie się tak\e podoba.Aadny domek. A co za powietrze.Jak tu przepięknie w lecie. No więc w jaki sposób mo\na by sfinalizować transakcję?  spytał rzeczowo Zbyszek. Trzeba by się porozumieć z pełnomocnikiem pani Kosickiej.To adwokat.Mieszka wKrakowie.On załatwia wszystkie sprawy. Jak się nazywa? Mecenas Gottert.Zbyszek skrzywił się nieznacznie na dzwięk tego nazwiska. Zna pan mo\e mecenasa Gotterta? Nie, nie znam. Podam panu jego adres.Najlepiej niech pan pojedzie do Krakowa.Mając taki dobry wóz,to \aden problem.Omówi pan szczegóły z mecenasem, a formalnościami to ju\ my sięzajmiemy.Jak będzie trzeba, to ja tak\e pojadę z panem do Krakowa.Wrócili przed samą kolacją.Na schodach Ewa spytała:  No więc jak? Kupujesz? Miałbym ochotę  odparł Zbyszek. Domek rzeczywiście niebrzydki i bardzo tani,ale& Jest jakieś  ale ? Tak.Widzisz& Bardzo mi nie na rękę ten krakowski adwokat.Trzeba akurat pecha, \e topierwszy mą\ mojej drugiej \ony.Miałem z nim w swoim czasie niemiłe zajście, doszłonawet do mordobicia.Szalenie mi niezręcznie teraz pertraktować z nim o to kupno.Sam niewiem, co robić.Szkoda mi takiej okazji. A mo\e chciałbyś, \ebym ja z tobą pojechała?  zaproponowała Ewa. To niewiele da.Ale wiesz co? Moglibyśmy zrobić tak, \e pojechalibyśmy do Krakowa isama poszłabyś do niego.Omówisz całą sprawę.Powiesz, \e występujesz w imieniu swojegoklienta.Na razie nie podasz mojego nazwiska.A potem, jak ju\ wszystko ustalicie, to niebędzie mógł robić \adnych szykan.No co? Zgodziłabyś się? Byłbym ci niesłychaniewdzięczny za pomoc.Gotów jestem zarezerwować dla ciebie jakieś specjalne honorarium.Interes jest interesem. Nie gadaj głupstw  powiedziała zirytowana trochę Ewa.Ju\ chciała odmówić, ale w tejchwili przyszło jej na myśl, \e mo\e przy okazji dowie się czegoś o tej tajemniczej sprawie. Je\eli to zrobię, to tylko ze względu na naszą przyjazń.Nie ma mowy o \adnychhonorariach.Zbyszek pocałował ją w rękę. Jesteś wspaniała.Bardzo ci dziękuję.Zrewan\uję ci sięprzy najbli\szej okazji. Na razie nie zanosi się na to, \ebym kupowała willę w Zakopanem  uśmiechnęła sięEwa i poszła do swojego pokoju. Przy kolacji Jacek dowiedział się, \e Ewa ze Zbyszkiem wyje\d\ają na jeden dzień doKrakowa. A mo\e ty tak\e się z nami wybierzesz?  zaproponował grzecznościowo Zbyszek.Ewie nie podobał się ten projekt. Nie przerywajmy mu twórczego natchnienia powiedziała nie bez złośliwości. Jak ma zapał do pracy, to niech pracuje.Będzie pózniejnarzekał, ze mu przeszkadzamy.Z ulic Krakowa zniknął śnieg.Wczesna wiosna zacierała ostatnie ślady zimy.Wesołe słońcewypijało wodę z kału\.Wiatr osuszał jezdnie i chodniki.Gołębie, zgromadzone podSukiennicami, czyściły pracowicie pióra, ciesząc się ciepłem.W mieście panował jakiśuroczysty, rzec by mo\na, wielkanocny nastrój.Bo te\ i święta były niedaleko.Ewa spacerowała pod Sukiennicami.Miała jeszcze trochę czasu do spotkania z Gottertem ipostanowiła się przejść.Zbyszek został w hotelu.Wychodząc nie zajrzała do jego pokoju, alebyła pewna, \e śpi.Wiedziała, \e nie przepuszcza \adnej okazji, \eby się porządnie wyspać. Aadne miasto  myślała, rozglądając się po rynku i podnosząc wzrok ku wie\om kościołaMariackiego. Czuje się tu historię Polski [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •