[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W chwilę pózniej ciepła dłoń spoczęła na jejrękach.Zesztywniała, czując palce Davida na brzu-chu.Ale on wziął tylko jej dłoń i przeniósł ją na kocmiędzy nimi.Leżeli chwilę w bezruchu. Kate. szepnął cichym, aksamitnym głosem. Piknik nad stawem 99 Co? Słyszę, jak przez cały czas myślisz.Zdradz mi,co ci chodzi po głowie. Skoro słyszysz, jak myślę, powinieneś już towiedzieć. Ty na wszystko masz odpowiedz, prawda? Staram się jak mogę  odrzekła z udawanąskromnością i David znowu zachichotał.Ale potem ucichł.Nie musiała mu odpowiadać.To były jej myślii jemu nic do nich.Ale.leżał tuż obok i czekał.A co jej tam.Niech czeka.Tylko że.on się spodziewa, że coś od niejusłyszy.Przetrzymała go w niepewności najdłużej,jak potrafiła, ale to milczenie stało się dla niejw końcu nie do zniesienia. No dobrze.Wygrałeś  odezwała się. Nie wiedziałem, że w coś gramy. Ha! Bardzo dobrze wiesz, co by się stało,gdybyś uznał, że swoje odczekałeś.Co chcesz usły-szeć?David obrócił się na bok, podparł na łokciu, zdjąłjej z twarzy kapelusz i położył go na trawie. Powiedz mi, o czym myślałaś. Ton miałpoważny, nadal trzymał ją za dłoń.Było jej tak dobrze, że nie miała siły ani ochotycofać ręki.Wzięła głęboki oddech, starając się jaknajbardziej przedłużyć ten moment. W tej chwili myślałam, że przyjemnie mi się.tu z tobą leży.%7łe mi dobrze, kiedy mnie taktrzymasz za rękę. 100 Anne Marie WinstonDavid odchrząknął. Ja myślałem to samo.Uniósł jej dłoń do ust i odcisnął delikatny pocału-nek na palcach.Jej ciało przebiegł dreszcz.Przez chwilę, która nie miała końca, tonęła bez-wolnie w niezmierzonych głębiach jego spojrzenia.Atmosfera zgęstniała od niewypowiedzianychsłów.David przyłożył sobie jej dłoń do policzka,przytrzymał tam i przymknąwszy oczy, jął pocieraćszczeciną zarostu.Potem przeniósł ją z powrotemdo ust i złożył na niej pocałunek.Kate mrówki przebiegły po kręgosłupie. David  szepnęła i usłyszała w swoim głosieciche przyzwolenie.Przysunął się, pochylił nad nią i nie widziała jużnic  ani drzew, ani bezchmurnego nieba  tylkojego twarz opuszczającą się coraz to niżej i niżej, i tebłękitne oczy wpatrujące się w nią z taką intensyw-nością, że spłoszona zacisnęła mocno powieki.I wtedy ją pocałował.Podparty na łokciu obe-jmował ją wolną ręką i spijał z jej ust odpowiedz,której nie potrafiła stłumić.Zarzuciła mu ręce naszyję i rozchyliła zapraszająco usta.Przewrócił sięna bok, pociągając ją za sobą.Kiedy leżeli już objęci,twarzami do siebie, wsunął między jej nogi udoi podciągnął je w górę.Przywarła do niego całymciałem.Jego pocałunki rozpalały w niej nieokiełz-naną żądzę i potrzebę jej zaspokojenia.No i co w tym złego? Jest dorosłą kobietą i samao sobie decyduje.Tym razem jest w pełni świadoma,że dla niego to tylko przygoda, przelotny romans,a namiętność, którą jej teraz okazuje, po powrocie Piknik nad stawem 101do miasta przejdzie mu jak ręką odjął.Przewrócił jąna wznak i wgniótł całym swoim ciężarem w mięk-ką trawę, całując bez opamiętania.Nie widziałajeszcze Davida tracącego nad sobą kontrolę.Było tocoś fascynującego.Wodził zaborczymi, niecierpli-wymi dłońmi po całym jej ciele, rozniecając i pod-sycając w niej ogień pożądania. David.proszę. Na pewno tego chcesz, Kate?  wyszeptał. Muszę to od ciebie usłyszeć. Tak, chcę  szepnęła ledwie dosłyszalnie i za-częła rozpinać guziki jego koszuli. Chcę  po-wtórzyła, unosząc głowę, by spojrzeć mu w oczy.Uśmiechnął się, po czym obsypał pocałunkami jejtwarz i szyję.A gdy się oparł na łokciach, by zdjąćz niej bluzkę, oczy zapłonęły mu błękitnym ogniem.W końcu rozpiął sprzączkę stanika i wstrzymałoddech.Powoli, jak w transie, uniósł rękę i pogładziłją po skórze. Jesteś piękna  szepnął. Ponad wszelkiewyobrażenie.Dreszcz rozkoszy przeniknął Kate do głębi.Poca-łunki Davida doprowadzały ją do szaleństwa.Prag-nęła go teraz całą sobą.Rozpiął pośpiesznie jej paseki dżinsy, dzwignął się na klęczki, ściągnął jej buty,a zaraz potem dżinsy wraz z majteczkami.Drżący-mi rękami zerwał z siebie koszulę i rozpiął spodnie.Uniosła się, zsunęła mu je na uda i przez chwilępozostała w tej pozycji. David  wyszeptała i opadła powoli na plecy.Pochylił się i, całując ją, pomyślał, że mógłby torobić każdego dnia przez resztę swego życia i nigdy 102 Anne Marie Winstonby mu to nie spowszedniało.Osunął się na nią, a onaoplotła go nogami, wciągając w siebie.I światprzestał istnieć.Leżeli potem objęci, wyczerpani i spełnieni.Da-vid obrócił głowę i dotknął wargami skroni Kate. To wiele zmienia  zauważył.I rzeczywiście.Zmienia, i to jak! Gdyby kilka dnitemu ktoś mu powiedział, że po tak krótkiej znajo-mości poprosi jakąś kobietę o rękę, roześmiałby musię w nos.A teraz właśnie to zamierzał uczynić.Miał już tę propozycję na samym końcu języka.Rozpierany euforią chciał wykrzyczeć całemu świa-tu, że ją kocha.Zaraz, jak to możliwe, że jąpokochał? Przecież znają się od zaledwie dwóchtygodni.Nie.Nie, on ją zna od zawsze.Wiedział, że istnieje, alew pełni zdał sobie sprawę, że przez całe życie na niączekał, dopiero kiedy znalazła się w jego ramionachpodczas tańca samotnych serc na balu.Wtedy tosobie uświadomił.I nagle dotarło do niego, że nie uzyskał od-powiedzi. Halo  szepnął  nie śpisz czasem?Kąciki jej ust wygięły się w uśmiechu. Nie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •