[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Ona to zrobi  rzekÅ‚ cicho Thénardier do Brujona i brzuchomówcy.Przytaknęła ruchem gÅ‚owy i dodaÅ‚a: ZaczynajÄ…c od mojego ojca! Thénardier zbliżyÅ‚ siÄ™ do niej. RÄ™ce przy sobie, panie starszy!  zawoÅ‚aÅ‚a.CofnÄ…Å‚ siÄ™, mruczÄ…c pod nosem:  Co jej siÄ™ staÅ‚o?  i dodaÅ‚: Ach, ty suko!!Eponina wybuchnęła jakimÅ› straszliwym Å›miechem. Jak siÄ™ wam podoba, ale nie wejdziecie.Nie jestem sukÄ…, bo jestem córkÄ… wilka.Jest wasszeÅ›ciu  wielka rzecz! JesteÅ›cie mężczyznami, ja jestem kobietÄ…, ale nie bojÄ™ siÄ™ was, wcale siÄ™nie bojÄ™.Ruszajcie do diabÅ‚a, bo już mnie nudzicie.Idzcie, gdzie chcecie, ale tu nieprzychodzcie, zabraniam wam tego! Wy z nożami, ja z pantoflem  wszystko mi jedno, zbliżciesiÄ™ tylko.PostÄ…piÅ‚a krok ku bandytom.ByÅ‚a straszna.Zaczęła siÄ™ znowu Å›miać. Dalibóg, niczego siÄ™ nie bojÄ™.I tak latem bÄ™dÄ™ gÅ‚odna, zimÄ… bÄ™dÄ™ marzÅ‚a.GÅ‚upie te chÅ‚opy,myÅ›lÄ…, że nastraszÄ… dziewczynÄ™! Czym? PÄ™knąć można ze Å›miechu! Dlatego, że macie kochanki,152 szurgoty, co siÄ™ chowajÄ… pod łóżko, kiedy na nie krzykniecie, to siÄ™ wam zdaje, żeÅ›cie tacystraszni? Ja siÄ™ niczego nie bojÄ™!UtkwiÅ‚a wzrok w Thénardierze i powiedziaÅ‚a: Nawet ciebie!I mówiÅ‚a dalej, wodzÄ…c po bandytach krwawymi zrenicami widma: Co mi szkodzi, jeżeli jutro znajdÄ… mnie tu na bruku, zadzganÄ… nożem przez ojca, albo za rokwyÅ‚owiÄ… mnie w Saint-Cloud razem ze starymi korkami i trupami potopionych psów!MusiaÅ‚a przerwać, gdyż wstrzÄ…snÄ…Å‚ niÄ… atak suchego kaszlu; oddech jej wydobywaÅ‚ siÄ™chrapliwie z wÄ…tÅ‚ej piersi.Bandyci, zdumieni i zirytowani, że jedna dziewczyna krzyżuje ich plany, odeszli w cieÅ„ zalatarniÄ… i tu zaczÄ™li siÄ™ naradzać.Ich gwaÅ‚towne gesty zdradzaÅ‚y upokorzenie i wÅ›ciekÅ‚ość.Eponina tymczasem przyglÄ…daÅ‚a im siÄ™ ze spokojnym i groznym wyrazem twarzy. CoÅ› w tym jest  rzekÅ‚ Babet. Ona ma jakiÅ› powód.Może siÄ™ zakochaÅ‚a w psie? SwojÄ…drogÄ… szkoda okazji.Dwie kobiety i stary, który mieszka od tyÅ‚u.W oknach wiszÄ… niezgorszefiranki; Stary to pewnie %7Å‚yd.MyÅ›lÄ™, że interes jest dobry. W takim razie wy wejdzcie  zawoÅ‚aÅ‚ Montparnasse. Wezcie siÄ™ do roboty, a ja zostanÄ™ tuz dziewczynÄ… i jeżeli piÅ›nie.BÅ‚ysnÄ…Å‚ ostrzem noża, który trzymaÅ‚ otwarty w rÄ™kawie.Thénardier milczaÅ‚ i zdawaÅ‚ siÄ™ zgóry przyjmować decyzjÄ™.Brujon, który uchodziÅ‚ prawie za wyroczniÄ™ i jak wiadomo, nastrÄ™czyÅ‚ robotÄ™ , jeszcze siÄ™ nie odezwaÅ‚.StaÅ‚, jakby gÅ‚Ä™boko zamyÅ›lony.MiaÅ‚ opiniÄ™czÅ‚owieka, który nie cofa siÄ™ przed żadnym niebezpieczeÅ„stwem, i wszyscy wiedzieli, że raz dlakawaÅ‚u obrabowaÅ‚ posterunek żandarmerii.Oprócz tego ukÅ‚adaÅ‚ wiersze i piosenki, co mudawaÅ‚o wielki autorytet.Babet zapytaÅ‚ go: Cóż, Brujon, nic nie mówisz?Brujon milczaÅ‚ jeszcze przez chwilÄ™, potem kilka razy na różne sposoby potrzÄ…snÄ…Å‚ gÅ‚owÄ… i nakoniec zdecydowaÅ‚ siÄ™ przemówić: PosÅ‚uchajcie: dziÅ› rano widziaÅ‚em dwa bijÄ…ce siÄ™ wróble, wieczorem spotykam kłótliwÄ…kobietÄ™.To zÅ‚y znak.Idzmy stÄ…d.I poszli.OdchodzÄ…c Montparnasse mruczaÅ‚: Wszystko jedno, ale gdyby co do czego, tobym jÄ… stuknÄ…Å‚.Babet odpowiedziaÅ‚: Ja nie.Nie podnoszÄ™ rÄ™ki na pÅ‚eć piÄ™knÄ….Na rogu ulicy zatrzymali siÄ™ i po cichu wymienili kilka zagadkowych zdaÅ„ nastÄ™pujÄ…cej treÅ›ci: Gdzie bÄ™dziemy spać tej nocy? Pod Paryżem. Thénardier, masz przy sobie klucz od kraty? Pewnie, że mam.Eponina, która ich nie spuszczaÅ‚a z oczu, zobaczyÅ‚a, że zawracajÄ… w stronÄ™, z której przyszli.WstaÅ‚a i cichaczem poczoÅ‚gaÅ‚a siÄ™ za nimi wzdÅ‚uż murów i domów.OdprowadziÅ‚a ich tak aż dobulwaru.Tu siÄ™ zatrzymaÅ‚a, widzÄ…c tych szeÅ›ciu mężczyzn znikajÄ…cych w ciemnoÅ›ciach, jakbysiÄ™ w nich roztapiali.153 Mariusz tak bardzo wraca do rzeczywistoÅ›ci,że zostawia Kozecie swój adresPodczas kiedy pies w ludzkiej postaci pilnowaÅ‚ kraty ogrodu i bandyci ustÄ™powali wobecuporu jednej dziewczyny, Mariusz rozmawiaÅ‚ z KozetÄ….Nigdy niebo nie byÅ‚o gwiazdzistsze i piÄ™kniejsze, drzewa bardziej drżące i zapach ziółbardziej przenikliwy; nigdy Å›piew ptaków usypiajÄ…cych w listowiu nie byÅ‚ tak czarowny; nigdywszechÅ›wiat harmoniÄ… swej pogody nie wtórowaÅ‚ lepiej wewnÄ™trznej muzyce miÅ‚oÅ›ci; nigdyMariusz nie byÅ‚ bardziej zakochany, szczęśliwy, peÅ‚en zachwytu.Ale zastaÅ‚ KozetÄ™ smutnÄ….Widocznie pÅ‚akaÅ‚a, gdyż miaÅ‚a oczy zaczerwienione.Pierwszym sÅ‚owem Mariusza byÅ‚o: Co ci jest?Ona odpowiedziaÅ‚a: Zaraz ci powiem.Potem usiadÅ‚a na Å‚awce przy ganku i kiedy on siadaÅ‚ przy niej, drżący z niepokoju, mówiÅ‚adalej: DziÅ› rano ojciec mi powiedziaÅ‚, żebym siÄ™ przygotowaÅ‚a do podróży, bo ma zaÅ‚atwić jakieÅ›sprawy i pewno wyjedziemy.Mariusz zadrżaÅ‚ od stóp do głów.Nie wyrzekÅ‚ ani sÅ‚owa.Kozeta czuÅ‚a tylko, że ma rÄ™kÄ™ bardzo zimnÄ….Z kolei ona zapytaÅ‚a: Co ci jest?OdpowiedziaÅ‚ tak cicho, że ledwie usÅ‚yszaÅ‚a: Nie zrozumiaÅ‚em, co powiedziaÅ‚aÅ› [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl
  •