[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ja siÄ™ natym nie znam.Pan naczelnik spojrzaÅ‚ na niego lodowato.- Ostrożnie z tÄ… impertynencjÄ…, doktorze, za dużo mniejsze przewinienia wysyÅ‚aÅ‚emludzi na trzymiesiÄ™czny urlop do karceru.Niewielu to przeżyÅ‚o, a ci, co wrócili, byli wznacznie gorszym stanie niż Martin.Niech pan nie sÄ…dzi, że dyplom medyka zapewni panunietykalność.-.W paÅ„skiej kartotece figuruje, że ma pan żonÄ™ i trzy córki.PaÅ„ski los i lospaÅ„skiej rodziny zależy od tego, czy okaże siÄ™ pan użyteczny.Czy wyrażam siÄ™ jasno?Doktor Sanahuja przeÅ‚knÄ…Å‚ Å›linÄ™.- Tak, panie naczelniku.- DziÄ™kujÄ™, doktorze.Co jakiÅ› czas pan naczelnik poleca! doktorowi, by zbadaÅ‚ Martina, i co zÅ‚oÅ›liwsikomentowali, że nie miaÅ‚ za grosz zaufania do wiÄ™ziennego lekarza, kÅ‚amliwego konowaÅ‚a,którego medyczne kompetencje ograniczaÅ‚y siÄ™ do umiejÄ™tnoÅ›ci wypisania aktu zgonu, nieobejmowaÅ‚y natomiast żadnych wÅ‚aÅ›ciwie czynnoÅ›ci leczniczych.Naczelnik zresztÄ… wkrótcego zwolniÅ‚.- Jak siÄ™ miewa nasz pacjent, doktorze?- Jest bardzo osÅ‚abiony.- DomyÅ›lam siÄ™.A jego demony? Nadal mówi do siebie i żyje w Å›wiecie wyobrazni?CzytaÅ‚em ostatnio w ABC znakomity artykuÅ‚ mojego dobrego przyjaciela, SebastianaJurado, dotyczÄ…cy schizofrenii, przypadÅ‚oÅ›ci poetów.- Postawienie podobnej diagnozy przekracza moje kompetencje.- Mam nadziejÄ™, że nie przekracza paÅ„skich kompe-* tencji utrzymanie go przy życiu.- Staram siÄ™, jak mogÄ™.- Mam nadziejÄ™, że to prawda.ProszÄ™ tylko pomyÅ›leć o paÅ„skich córkach.Takie sÄ…jeszcze mÅ‚ode.I takie bez-126 bronne.A wciąż tylu czerwonych bandziorów chowa siÄ™ po lasach.PÅ‚ynęły miesiÄ…ce, a doktor Sanahuja przywiÄ…zywaÅ‚ siÄ™ coraz bardziej do DavidaMartina.Pewnego dnia, popalajÄ…c papierosa z Ferminem, opowiedziaÅ‚ mu wszystko, co samwiedziaÅ‚ na temat historii tego czÅ‚owieka, którego niektórzy współwiÄ™zniowie, pokpiwajÄ…c zjego nadszarpniÄ™tej kondycji psychicznej i statusu oficjalnego wiÄ™ziennego wariata, nazywaliWiÄ™zniem Nieba.7 feÅ›li chce pan znać moje zdanie, to ja sÄ…dzÄ™, że David*?IÎartin byÅ‚ chory, jeszczezanim siÄ™ tu znalazÅ‚.SÅ‚yszaÅ‚ pan o schizofrenii? To jest jedno z tych nowych ulubionych słówpana naczelnika.- Zachowuje siÄ™, jakby siÄ™ szaleju najadÅ‚ , tak laicy lubiÄ… mówić o tym stanie.- To nie żarty, Ferminie.Schizofrenia jest bardzo poważnÄ… chorobÄ….To nie jest mojaspecjalność, ale zetknÄ…Å‚em siÄ™ z kilkoma przypadkami i wiem, że pacjenci czÄ™sto sÅ‚yszÄ… gÅ‚osy,widzÄ… osoby, których nigdy nie poznaÅ‚y, i wspominajÄ… wydarzenia, które nigdy nie miaÅ‚ymiejsca.UmysÅ‚ chorej osoby stopniowo niszczeje i pacjenci nie potrafiÄ… odróżnićrzeczywistoÅ›ci od fikcji.- To jak siedemdziesiÄ…t procent Hiszpanów.I sÄ…dzi pan, że biedny Martin cierpiwÅ‚aÅ›nie na tÄ™ chorobÄ™?- Nie mogÄ™ tego stwierdzić z caÅ‚Ä… pewnoÅ›ciÄ….Powtarzam, że to nie moja specjalność,ale uważam, że niektóre jego zachowania sÄ… symptomatyczne.- Może w tych okolicznoÅ›ciach ta choroba jest bÅ‚ogosÅ‚awieÅ„stwem.-.- Chorobanigdy nie jest bÅ‚ogosÅ‚awieÅ„stwem, Ferminie.- A czy on sam wie, że jest, że tak powiem, dotkniÄ™ty chorobÄ…?- Wariatowi zawsze wydaje siÄ™, że wariatami sÄ… inni.- No tak, mówiÅ‚em już: siedemdziesiÄ…t procent Hiszpanów.Z wysoko postawionej budki wartownik przyglÄ…daÅ‚ im siÄ™, jakby usiÅ‚owaÅ‚ czytać z ichust.- TroszkÄ™ ciszej, bo jeszcze siÄ™ nam dostanie.Doktor daÅ‚ znak Ferminowi, że lepiej bÄ™dzie, jak zawrócÄ… i pójdÄ… w drugi koniecdziedziÅ„ca.- W dzisiejszych czasach nawet Å›ciany majÄ… uszy - powiedziaÅ‚ doktor.- Jedyna nasza nadzieja, że może majÄ… te uszy niedomyte - odparÅ‚ Fermin.- Wie pan, co mi powiedziaÅ‚ Martin, kiedy zbadaÅ‚em go po raz pierwszy na poleceniepana naczelnika? Doktorze, zdaje siÄ™, że już wiem, jak można wyjść z tego wiÄ™zienia. Jak? , spytaÅ‚em.On na to: Po Å›mierci. Nie zna pan bardziej praktycznego sposobu? CzytaÅ‚ pan, doktorze, Hrabiego Monte ChÅ„stol , odpowiedziaÅ‚ pytaniem na pytanie. Jakodzieciak.SÅ‚abo go pamiÄ™tam. To niech pan go przeczyta od nowa.Tam znajdzie panwszystko.Nie chciaÅ‚em mu uÅ›wiadamiać - ciÄ…gnÄ…Å‚ doktor - że pan naczelnik kazaÅ‚ zwiÄ™ziennej biblioteki wyrzucić wszystkie książki Aleksandra Dumasa, razem z książkamiDickensa, Pereza Galdosa i wielu innych autorów, uważaÅ‚.bowiem, że to pomyje sÅ‚użące zarozrywkÄ™129 plebsowi o niewyrobionym guÅ›cie, a na ich miejsce wstawiÅ‚ szereg powieÅ›ci iniepublikowanych opowiadaÅ„ wÅ‚asnego pióra i autorstwa swoich przyjaciół, wielotomowÄ…kolekcjÄ™ oprawionÄ… na jego żądanie w skórÄ™ przez Valentiego, wiÄ™znia, towarzysza sztukidrukarskiej, którego po ukoÅ„czeniu zadania wysÅ‚aÅ‚ na Å›mierć z wychÅ‚odzenia, każąc mu staćna podwórzu w deszczu przez pięć styczniowych nocy, bo oÅ›mieliÅ‚ siÄ™ żartem wspomnieć owykwintnoÅ›ci prozy pana naczelnika.Valentí zdoÅ‚aÅ‚ opuÅ›cić wiÄ™zienie w sposób wskazanyprzez Martina: po Å›mierci.Po jakimÅ› czasie - opowiadaÅ‚ doktor Sanahuja - z podsÅ‚uchiwanych rozmówstrażników wniosÅ‚em, że David Martín znalazÅ‚ siÄ™ w tym wiÄ™zieniu w wyniku staraÅ„ samegopana naczelnika.Przedtem przebywaÅ‚ w wiÄ™zieniu Modelo, oskarżony o seriÄ™ zbrodni, wktóre to oskarżenia, jak myÅ›lÄ™, nikt chyba poważnie nie wierzyÅ‚.Twierdzono miÄ™dzy innymi,że zabiÅ‚ w szale zazdroÅ›ci swego mentora i najlepszego przyjaciela, zamożnego dżentelmena irównież pisarza, Pedra Vidala, i jego żonÄ™ CristinÄ™.MiaÅ‚ też zamordować z zimnÄ… krwiÄ…wielu policjantów i jeszcze kogoÅ›.Ostatnio oskarża siÄ™ tylu ludzi o tak przeróżneprzestÄ™pstwa, że czÅ‚owiek sam już nie wie, co ma sÄ…dzić.Trudno mi uwierzyć, żeby MartinbyÅ‚ mordercÄ…, ale muszÄ™ niestety przyznać, że podczas wojny widziaÅ‚em, po obu zresztÄ…stronach, tylu ludzi zdzierajÄ…cych z siebie dotychczasowÄ… maskÄ™ i ukazujÄ…cych sweprawdziwe oblicze, że niczemu już nie powinienem siÄ™ dziwić.-.- Też siÄ™ swoje napatrzyÅ‚em- westchnÄ…Å‚ Fermín.- Chodzi o to, że ojcem owego Vidala jest potężny przemysÅ‚owiec, bogaty jak Krezus,ponoć jeden z najważniejszych bankierów narodowców.Nawiasem mówiÄ…c, jak to jest, żewszystkie wojny wygrywajÄ… bankierzy? W każdym razie ów potentat, stary Vidal, osobiÅ›ciepoprosiÅ‚ szefostwo Ministerstwa SprawiedliwoÅ›ci, by schwytano Martina i żeby gniÅ‚ do koÅ„cadni swoich w wiÄ™zieniu za to, co zrobiÅ‚ jego synowi i synowej.Martin podobno uciekÅ‚ z krajui od trzech lat przebywaÅ‚ gdzieÅ› na obczyznie, ale schwytano go nieopodal granicy.ChybacaÅ‚kiem zwariowaÅ‚, bo nie rozumiem, po co wracaÅ‚ do Hiszpanii, gdzie dybano na niego, żebygo powiesić, ukrzyżować i spalić.I to na dodatek w ostatnich dniach wojny, kiedy tysiÄ…celudzi uciekaÅ‚o z Hiszpanii.- CzÅ‚owiek czasem ma już dość uciekania - wtrÄ…ciÅ‚ Fermín.- Zwiat staje siÄ™ bardzomaÅ‚y, kiedy nie masz gdzie siÄ™ podziać.- Chyba Martin doszedÅ‚ do podobnego wniosku.Nie wiem, jak i gdzie przekroczyÅ‚granicÄ™, ale kilkoro mieszkaÅ„ców Puigcerdá, ujrzawszy dziwnego osobnika w porwanymubraniu krÄ™cÄ…cego siÄ™ po miasteczku i gadajÄ…cego caÅ‚y czas do siebie, powiadomiÅ‚o GwardiÄ™ObywatelskÄ….Miejscowi pasterze potwierdzili, że widziano go na drodze do Bolvir, parÄ™kilometrów od miasteczka.StaÅ‚ tam stary dom, nazywano go Torre del Remei, w czasiewojny przeksztaÅ‚cony zostaÅ‚ w szpital dla rannych na froncie.Lazaret prowadziÅ‚a grupakobiet, które pewnie zlitowaÅ‚y siÄ™ nad-.Martinem i biorÄ…c go za republikaÅ„skiego żoÅ‚nierza,nakarmiÅ‚y go i wzięły pod swój dach.Ale kiedy gwardziÅ›ci zjawili siÄ™ w szpitalu, Martina jużw nim nie zastali, niemniej tego samego wieczoru natrafili naÅ„ na Å›rodku zamarzniÄ™tej taflijeziora, gdy usiÅ‚owaÅ‚ kamieniem wybić w lodzie szczelinÄ™
[ Pobierz całość w formacie PDF ]