[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zajęcie właściwej pozycji miało kluczowe znacze-nie, bo miejsca za mównicą nie było za dużo.W pierwszej linii ramięw ramię stanęli Stanley Mumphrey i Victor Westlake główny oskarży-ciel i najważniejszy gliniarz.Za nimi w drugim rzędzie ustawili sięagenci FBI i asystenci prokuratora, lekko się przepychając do miejsc,z których widać jak najwięcej kamer, bo to dawało nadzieję, że i kamerybędą dobrze widzieć ich.Szczęśliwcy na widocznych pozycjach zamie-rzali z uwagą wsłuchiwać się w słowa prokuratora Mumphreya i dyrek-tora Westlake a i żywo na nie reagować, jakby im nawet nie przyszło dogłowy, że w pobliżu mogą być kamery.Naśladowali członków Kongre-su, którzy tego rodzaju żałosne umizgi doprowadzili do perfekcji. Dzisiaj mamy do przekazania akt oskarżenia w sprawie morder-stwa sędziego Raymonda Fawcetta i Naomi Clary zaczął Mumphrey.Widać było, że jest zdenerwowany, bo jego głos brzmiał o dwieoktawy wyżej niż zazwyczaj.Przed sądem nie szło mu najlepiej i cza-sem przegrywał proste sprawy, które sam sobie przydzielił.Najczęściejzarzucano mu, że w wystąpieniach jest chaotyczny i niezbyt rzeczowy.Niektórzy uważali, że wynika to z jego małego doświadczenia sądowe-go, jakiego nabył w trakcie bezbarwnej dziesięcioletniej kariery prawni-czej.Stanley Mumphrey wziął do ręki akt oskarżenia i uniósł go przedsobą tak, jakby obecni mieli sami odczytać jego treść. Akt dotyczy podwójnego morderstwa, o które oskarżony jest Qu-inn Al Rucker.Zdecydowanie oczekuję, że w tej sprawie zapadnie wy-rok kary śmierci. Drugie zdanie miało wywołać dreszczyk grozywśród zgromadzonych.Ten zamiar spalił na panewce, za to szmer zain-teresowania powitał dużą czarno-białą fotografię Quinna, którą jedenz asystentów prokuratora rzucił na ekran.Nareszcie świat mógł ujrzećtwarz mordercy sędziego i jego sekretarki.Winny!Odczytując cienkim głosem zapiski, Mumphrey przybliżył zgroma-dzonym postać Quinna, dając przy tym wyraznie do zrozumienia, że je-dynym powodem ucieczki z więzienia była zemsta na sędzim.W któ-rymś momencie stojący obok Victor Westlake ściągnął z powątpiewa-niem brwi i zajrzał do swoich notatek, ale Mumphrey nie zwrócił na nie-go uwagi i z emfazą opowiadał o swoim drogim przyjacielu i mentorze,Raymondzie Fawcetcie, i o tym, jak bardzo go cenił.I tak dalej, i tak da-lej.Jego głos naprawdę drżał, gdy podkreślał, jakim zaszczytem jest dlaniego przyjęcie na swoje barki bolesnego ciężaru odpowiedzialności zawymierzenie kary za te ohydne zbrodnie.Odczytanie całego aktuoskarżenia zajęłoby nie więcej niż dwie minuty i wszyscy mogliby pójśćdo domu.Jednak Mumphrey miał przed sobą spore grono słuchaczyi wiedział, że patrzą na niego miliony przed telewizorami.Uznał więcza konieczne wygłoszenie długiej mowy o zadaniach wymiaru sprawie-dliwości w walce z przestępczością.Zrobił jeszcze kilka zbędnych dy-gresji i powrócił do głównego wątku w miejscu, w którym należałoprzekazać pałeczkę koledze.Wyraził uznanie dla Victora Westlake ai całego Federalnego Biura Zledczego za wykonaną pracę oraz nieustę-pliwe i błyskotliwe postępowanie jego agentów.Gdy wreszcie skończył, Westlake mu podziękował, choć nie byłopewności, czy dziękuje mu za miłe słowa o FBI, czy za zamknięcie gęby.Był bardziej doświadczonym mówcą od młokosa Mumphreya, przema-wiał pięć minut i nie powiedział właściwie nic.Podziękował swoim lu-dziom, zapewnił, że sprawa została pomyślnie zakończona, i życzył po-wodzenia prokuratorom.Zamilkł, cofnął się o krok, a dziennikarz wy-krzyknął jakieś pytanie.Westlake spokojnie odrzekł: Bez komentarza ,po czym stwierdził, że pora kończyć.Jednak Mumphreyowi trudnobyło rozstać się z kamerami i jeszcze przez chwilę głupkowato sięuśmiechał, jakby mówił: Tutaj jestem.Potem Westlake coś mu szepnąłdo ucha, Mumphrey powiedział: Dziękuję państwu i przedstawieniesię skończyło.* * *Oglądam konferencję prasową na ekranie telewizora w moim poko-ju w Best Western.Przez głowę przemyka mi myśl, że przy takim oskar-życielu jak Stanley Mumphrey pewnie Quinn miałby szansę powalczyć.Jednak w sądzie Mumphrey zapewne usunie się w cień i pozwoli po-prowadzić sprawę doświadczonemu asystentowi.On sam będzie wolałwystępować w mediach i szykować sobie ścieżkę awansu, ale prawdzi-wą sądową pracę zostawi profesjonalistom.Zależnie od tego, jak długopotrwa proces, Mumphrey może nawet nie dotrwać na stanowisku dojego końca.Kadencja trwa cztery lata, tyle samo co prezydencka.Gdyw Białym Domu dochodzi do zmiany warty, wszystkie nominacje pro-kuratorów federalnych tracą ważność.Konferencja prasowa kończy się i ekran wypełniają gadające głowyz CNN, więc zaczynam skakać po kanałach, ale nie znajduję nic cieka-wego.Mam w ręku pilota i sprawuję pełnię władzy nad telewizorem.Ze zdumiewającą łatwością przyzwyczajam się do życia na wolności.Mogę spać tak długo, aż się obudzę.Mogę zdecydować, w co się ubrać,choć wybór na razie mam ograniczony.I co najważniejsze, jestem sam.Nie ma nikogo, z kim trzeba dzielić więzienną klitkę trzy na trzy i półmetra.Dwukrotnie zmierzyłem wielkość mojego pokoju w motelu.Maniecałe pięć metrów szerokości i nieco ponad dziewięć metrów długości,w tym łazienka.Istny pałac.Wczesnym przedpołudniem wyruszamy i jedziemy międzystanowąI-79, tym razem na południe.Po trzech godzinach docieramy do lotni-ska w Charlestonie, w Wirginii Zachodniej, gdzie żegnamy się z agen-tem Chrisem Hanskim.%7łyczy mi wszystkiego najlepszego, ja dziękujęmu za pomoc, po czym Pat Surhoff i ja wsiadamy do samolotu pasażer-skiego lecącego do Charlotte w Karolinie Północnej.Nie mam żadnychdokumentów, ale US Marshals Service i linie lotnicze mają swoje poro-zumienia.Mnie pozostaje tylko trzymać się Pata.Muszę przyznać, żewsiadając do niewielkiego samolotu, czuję podniecenie.Port lotniczy w Charlotte należy do tych dużych i nowoczesnychz wielkimi otwartymi przestrzeniami
[ Pobierz całość w formacie PDF ]