[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- To ty spózniłeś się ze swoim e-mailem.- W porządku.Zostawmy to.Zaaranżowałem dla ciebie parę spotkańz moimi pracownikami.Chodzmy - powiedział, otwierając przed niądrzwi kolejnego pomieszczenia.Trzy głowy odwróciły się zaciekawione od ekranów komputerów.- Dzień dobry.- Annis uśmiechnęła się.Oprowadzenie jej po biurze trwało nie dłużej niż siedem, osiem minut.- Powiedziałem chłopakom, żeby nie mieli przed tobą tajemnic.Oczywiście, miałem na myśli jedynie sprawy zawodowe.- Konstantinwyrzucał z siebie słowa z prędkością karabinu maszynowego.- Tracy,ta dziewczyna z recepcji, również jest do twojej dyspozycji.Bill podaci hasła do naszych komputerów.Możesz korzystać z mojego biura.Popołudniu zapraszam cię na obiad.I znikł za drzwiami, zanim jeszcze ostatnie słowa zdążyły na dobrewybrzmieć, a dyskretny zapach wody kolońskiej roznieść się wpowietrzu.Kilka następnych godzin okazało się po prostu namiastkąchaosu.Przedarcie się przez wszystkie czekające na odpowiedz listy,nieodebrane e-maile i niezałatwione sprawy zwykłemu śmiertelnikowizajęłoby około roku.Na szczęście Annis była zawodowcem.- Czy wasz szef nie uznaje takich nowożytnych wynalazków, jakprowadzenie bazy danych? zagadnęła przechodzącą właśnie Tracy.Widząc jednak jej spłoszoną minę, dodała: - W porządku, nieodpowiadaj.Pozwól, że sama się domyślę.Zasiadła wygodnie za biurkiem Konstantina i otworzyła notes.Wnioskipo chwili same zaczęły się układać w logiczną całość, a wraz z nimiodpowiedz na podstawowe pytanie: co złego dzieje się z firmąKonstantina Vitalego? Odpowiedz była prosta - powodem był on sam.Nim się spostrzegła, za oknem zrobiło się już zupełnie ciemno.Wyłączyła komputer i lampkę stojącą na biurku.W niemal kompletnejjuż ciemności fosforyzujące wskazówki zegarka wskazywały godzinęósmą.Annis oparła się wygodniej na oparciu fotela, zakładając ręce ztyłu głowy.Spróbowała się odprężyć.- A co ty tu robisz w kompletnych ciemnościach? - Drzwi biuraotworzyły się raptownie i w progu stanął Konstantin.Annis aż podskoczyła.Czy on, do diabła, zawsze musi robić takpiorunujące wrażenie?!- Jesteś gotowa pójść na kolację?- Nie, nie jestem - odpowiedziała twardo.- Jak to? Mogę się założyć, że nawet ty jadasz.Przynajmniej czasami.- O ile dzisiejszego wieczoru w ogóle coś zjem, nie będzie to nicwięcej niż tost z dżemem, i to tu, przy biurku.Mam jeszcze mnóstwopracy.- Więc naprawdę nie zamierza mnie pani przesłuchać, paniprokurator? - zażartował, lecz w jego głosie słychać było niemiłezaskoczenie.- Owszem, miałam taki zamiar.Ale to może jeszcze chyba trochępoczekać?- Nie - stwierdził autorytatywnie.- Dzisiejszy wieczór jest twojąjedyną szansą.Jutro rano lecę do Nowego Jorku i nie mam pojęcia, jakdługo będę musiał tam zostać.- I dopiero teraz mi o tym mówisz?!A jednak dała się namówić na kolację.Konstantin zabrał ją do małejgreckiej restauracyjki w południowej części miasta.Już na pierwszyrzut oka widać było, że jeden z najznakomitszych architektówostatnich czasów" jest tam bardzo dobrze znany.- Nie martw się, jeśli jesteś wegetarianką - uspokajał ją, pomagającjej zdjąć płaszcz.- Mają tu świetną zapiekankę warzywną.- Nie jestem wegetarianką.- Tym lepiej.Ich jagnięcina w sosie własnym to powód, dla któregoprzychodzi tu pół miasta.Zajęli miejsca przy stoliku w rogu sali.Annis rozejrzała się dyskretnie.O tej porze było tu niemal tłoczno.Kelner przyniósł dwa komplety nakryć i kieliszki wypełnionearomatycznym czerwonym winem.- Twoje zdrowie - Konstantin zanurzył usta w winie - tajemniczadamo.Annis miała wrażenie, jakby ziemia nagle zatrzęsła się pod nią.- Co takiego?Powtórzył.Tym razem jeszcze delikatniej i jeszcze pieszczotliwiej niżpoprzednio, tak że każdą, najmniejszą komórkę jej ciała przeszyłdreszcz.- Już kiedyś mnie tak nazwałeś.- I miałem rację, czyż nie?Siedzieli naprzeciwko siebie, rozdzielał ich tylko niewielkirestauracyjny stolik.Nie dotykał jej, nie miał nawet takiego zamiaru, amimo to Annis niemal fizycznie czuła ciężar jego wymownegospojrzenia.Przełknęła ślinę.- Sądzę, że to tylko twoja wyobraznia.- Mylisz się.Nawet nie wiesz, jak bardzo mnie intrygujesz.Annis poczuła się tak, jakby szła drogą, którą dobrze zna, którąpowinna dobrze znać, lecz którą przesłania gęsta mgła.Wszystkiedrogowskazy są w zasięgu ręki, ale ona w żaden sposób nie potrafi ichodczytać.Spróbowała się roześmiać.- Intryguję cię? Czym?- Podniecasz mnie.Jaka mgła? To śnieżyca, zamieć, burza piaskowa!Wszystkie żywioły ziemi! W słabym blasku świecy jego oczy zdawałysię płonąć.- Skrywasz całe swoje wnętrze.To sprawia, że umysł mężczyznyzaczyna szaleć.Annis wyprostowała się i spojrzała chłodno na Konstantina.- Nie tych mężczyzn, których dotychczas spotykałam - mruknęła
[ Pobierz całość w formacie PDF ]