[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Znalazłem te wersy w tomiku poezji miłosnej.Poczytamy go sobierazem, kiedy będziemy już w domu.Chociaż, szczerze mówiąc, niemuszę na razie szukać inspiracji w literaturze.- Rozejrzał się po sali izniżył głos.- Część tego towarzystwa wygląda tak, jakby zapomniałajuż o wszystkich przyjemnościach życia poza rozkoszami stołu.- Bardzo możliwe - odpowiedziała współczującym tonem.Aż dowczoraj była w podobnej sytuacji, a dziś rozpierało ją szczęście.Cam nakrył jej rękę dłonią.- Jakiś czas temu zastanawiałem się, jak byś wyglądała zbłyszczącymi, rozpromienionymi oczami.Teraz już wiem.- To, co widzisz, jeden z moich ulubionych poetów nazwał lśnie-niem zaspokojonej żądzy".Była ciekawa, czy wiedział, jakiego poetę miała na myśli, i czy znałkontekst frazy, którą zacytowała.Cam był oczytany, ale WilliamBlake, mistyczny poeta i malarz, niedoceniony za życia, wciąż nie byłtak znany, jakna to jej zdaniem zasługiwał.- W szkole uważałem poezję za skończone nudziarstwo, póki nieprzeczytałem wiersza Blake'a.Pamiętasz na przykład to: Tygrysie! Auną dzikiej mocyW ogromnych świecisz borach nocy!RLTTwą przerazliwą piękność jakieżStworzyły ręce, jakież oczy?*1"Rozmowa o życiu Blake'a i jego malarstwie trwała aż do końca ko-lacji.- Noc jest ciepła, a księżyc w pełni.Przejdziemy się po ogrodzie? -zaproponował Cam, gdy wyszli z hotelowej restauracji.W zgodnej ciszy spacerowali pod rękę alejkami wyłożonymi ka-mykami.- Jest jednak chłodniej, niż myślałem odezwał się w pewnej chwi-li.- Wez moją marynarkę.Jeszcze mi zmarzniesz.- Otulił ją ipocałował.- Może lepiej odłóżmy spacer na jutro - wymruczał tużprzy jej ustach.- Kamienne ławeczki wyglądają romantycznie, ale niesą wygodne.Na górze mamy kanapę.Co wybierasz?- Głosuję za kanapą - odparła, myśląc o jeszcze wygodniejszymłóżku.Ostatniego dnia pobytu w zamku zrobili sobie wspólną kąpiel, apotem wrócili do sypialni, żeby jeszcze raz się kochać.- Było ci tutaj dobrze? - zapytał cicho Cam.Liz uniosła głowę tylko na tyle, żeby pocałować go w ramię.- Głupie pytanie.Wiesz, że tak.Te nasze spacery, jedzenie, wido-ki, leniuchowanie.to wszystko było wspaniałe.Wszystko.1*William Blake Tygrys", [w:] Poezje wybrane" PIW, Warszawa 1972, przekł.ZygmuntKubiak.RLTNiezupełnie tak czuła, ale nie powiedziała mu całej prawdy.Leżaław jego ramionach, byli małżeństwem, czyż nie tak?Cam zastanawiał się, czy nie zaproponować przedłużenia pobytu.Pokusa była silna.Jak powiedziała Liz, miejsce było prześliczne, ajedzenie znakomite.Nie wspomniała tylko o jednym - o tym, jakważny stał się dla nich seks.Nie znał do tej pory kobiety, którejpożądałby bardziej.Aączyły ich też inne sprawy i zainteresowania.Lizodpowiadała mu nie tylko fizycznie.Nie zapomniał jednak, że popierwszym zbliżeniu płakała.Wydawało jej się zapewne, że usnął, alebyło inaczej - słyszał, co się dzieje.Może powinien był z nią o tymporozmawiać, a nie chować głowę w piasek.Może popełnił błąd.Tego wieczoru, gdy wrócili do Valdecarrasca, jedli kolację u Dry-densów.- To banalne określenie, wiem - powiedziała Leonora, ściskając Lizna powitanie - ale nie znajduję lepszego.Po prostu promieniejesz.Cam też, jeśli można tak powiedzieć o mężczyznie.Podobało się wamw tym zamku? Nigdy tam nie byłam.- Piękne miejsce - odparł Cam.- Ale to dzięki Liz było mi aż takwspaniale.- Objął ją tak rozkochanym spojrzeniem, że przeszło jejprzez myśl, iż jako aktor odniósłby może jeszcze większy sukces niżjako telewizyjny reporter.Odpowiedziała mu nieco wymuszonymuśmiechem.Kolacja, którą przyszykowała Leonora, nie była zbyt wyszukana.Awokado z krewetkami, a potem pikantna tarta z bakłażanami,papryką i serem.O jedenastej Cam i Liz pożegnali się z miłą parą iposzli do domu.RLTNocami, w sypialni, o której Liz nie potrafiła jeszcze myśleć jako owspólnej, łatwo było się łudzić, że to wyłącznie kwestia czasu, nimwrażenie, że są normalnym małżeństwem, stanie się nie iluzją, anajprawdziwszą prawdą.Rano jednak Liz miewała chwile zwątpienia.Z każ- dym dniem rosło w niej pragnienie, żeby wyrazić uczuciesłowami
[ Pobierz całość w formacie PDF ]