[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Załatwił się pod drzewem i skierował kukarecie, ale karety już nie było.Gdyby nie głębokie wąwozy kolein, biegnące w kierunku, z którego wczorajprzyjechał, pomyślałby, że czarodziejka odfrunęła ku swojej konstelacji, na skrzydłachrumaków i w gwiezdnym powozie.Gdy podszedł bliżej, usłyszał pisk ośki oddalający się wdół, ku miastu.Widać kareta dopiero co odjechała, Jej ruch wyrwał go ze snu.A Janek?Zanim zdążył podejść do wejścia namiotu, wewnątrz ozwał się głuchy, zwierzęcyryk, furknęła kotara i Karśnicki wyskoczył na mróz, z nagą piersią i w rozchełstanej koszuli.Brata dopadł, za ramiona ścisnął i widać nie poznając, wycharczał:- Gdzie onaaaa.! Dominik?Ręce opadły.Dominik słowa nie wyrzekł, nie zdążył, bo już postać gibka jak chart zmroku zjawą skoczyła, Karśnickiego chwyciła za płótno koszuli, obie jej części na piersiachzwierając.- Do namiotu!- Karolu.ona, ona.- Baczność! Szarżę znasz?!- Tak? Tak jest, generale.- Do namiotu mówię i w mundur! Mazgaj, sacrebleu!Czarne wąsy drżały z pasji.Ale głos już łagodniał, do szeptu schodził:- Widzisz, Jean.Murata niewolnica, złota jej nie dasz, a serce pewnie twoje.Trzakobiety znać, a któryż mędrzec je zna? Zostać przy tobie nie mogła, bo w noc byś ją kochał,a w dzień w klatce trzymał i przypomnieniem zadręczał.Zrozum.Karśnicki schylił się w przejściu i zniknął w namiocie, a Dominik na konia skoczył ipopędził do oddziału.Nad białą pustynią zaczynało szarzeć.*** W kilkanaście dni pózniej Bennigsen zdecydował się przyjąć bitwę.Miasteczko, w którym krzyżowało się kilka dróg, w tym również ważny traktstrategiczny, prowadzący na Królewiec, leżało na niewysokim wzgórzu, zwieńczonymsmukłą igłą gotyckiego kościoła.Dnia poprzedniego na ulicach padło pod kulami ibagnetami korpusu Soulta około pół tysiąca żołnierzy rosyjskich.Było to niewiele wporównaniu z ofiarami przeszłości.Było to nic w zestawieniu z hekatombą dnia, którybudził się do życia.Dzień ten - 8 lutego 1807 roku - obejrzał najbardziej krwawe widowisko militarne,jakie wystawiła sobie ludzkość od czasów narodzin.W tym zimowym spektaklu na polachPruskiej Iławy, razem z ponad 150 tysiącami aktorów kilku narodowości, odegrało swojąrolę kilkuset pospolitaków wielkopolskich.Bili się o ojczyznę, więc zagrali dobrze.Napoleon spał tej nocy w domu iławskiego pocztmistrza.Spał zle.Po czterechniespokojnych godzinach wstał z łóżka, poprosił o konia i ruszył pod górę, a potem lekko wdół, po pochyłości stoku, aż zatrzymał się na prawo od kościoła, na małym cmentarzu,wokół którego biwakowała piechota gwardii.Był zadowolony.Rosjanie tym razem nie zrobili uniku.Cztery dywizje Bennigsena siadły okrakiem,w dwóch rzutach, na drodze z Iławy do Domnowa, trzy następne stały w odwodzie, razem zkawalerią.Aącznie, jak oceniali na oko sztabowcy cesarza, około 80 tysięcy nieprzyjaciół.Wywiad potwierdzał te dane.Napoleon, choć miał do dyspozycji niewiele ponad 50 tysięcyludzi, nie widział powodów do niepokoju, aż do chwili, gdy kolejne doniesienia zapoznałygo z faktem, iż przeciwko jego 200 działom Rosjanie wystawili aż 500.Około siódmej rano Francuzi byli już uszykowani.Korpus Augereau w centrum,między Pruską Iławą a Rothenen, Soult na lewym skrzydle, a Davout na prawym.Muratwarował ze swą jazdą z tyłu, na jeziorach, które tak były pokryte lodem i śniegiem, że niedawało się ich odróżnić od całej równiny.Skrzydła ubezpieczały brygady lekkiej kawalerii,lewe - Lasalle, prawe - Marulaz.Gdy punktualnie z wybiciem godziny ósmej działa rosyjskie zaczęły miotać pierwszepociski w kierunku Francuzów i gdy ci ostatni żywo odpowiedzieli ogniem ze swychpozycji, Dominik znajdował się obok Soulta, w otoczeniu sztabu marszałka, na wzgórzu, zktórego rozpościerała się idealna panorama białej sceny.Otaczała ich dywizja Levala.Polewej stronie mieli młyn i za nim Lasalle a, po prawej miasto i cesarza, a dalej już tylkośnieżną pustynię, z nielicznymi chałupami, płotami i pagórkami, na których stały rzędyczarnych punkcików.Punkciki błyskały raz po raz.Była to artyleria Bennigsena. W momencie pierwszego strzału Dominik przestał myśleć o czymkolwiek innym.Stał się żołnierzem, jednym z masy, kółkiem mechanizmu całkowicie wprzęgniętego wrydwan bitwy.Z miejsca, w którym stał, widać było, że działa Rosjan czynią Francuzomniewielkie szkody, biją w mury, druzgocą gotyckie cegły wieży kościelnej, zrywają gonty.Ina nich, na dywizję Levala, padały kule rzadko i niecelnie.Sanitariusze próżnowali.Marszałek nie odrywał lunety od oka.Co chwila rzucał krótkie słowa-informacje,według których otaczający go oficerowie mogli orientować się w rozwoju poczynań cesarza.Szef sztabu nanosił spostrzeżenia Soulta na mapę.Przed dziewiątą Davout zmiótł lewe skrzydło rosyjskie Baggavouta i trzymał siętwardo we wsi Serpallen.W tym samym czasie uderzono i w nich.Essen zaatakowałLevala.W sztabie Soulta panował całkowity spokój - domyślano się, że jest to ze stronyprzeciwnika zaczepne posunięcie o charakterze sondażowym i marszałek nawet nie musiałwydawać rozkazów w celu odrzucenia atakujących.Leval uszykował swoje dwie brygady,Fereya i Viviesa, w dwa zgrabne czworoboki i przyjął Essena taką lawiną ogniakarabinowego, iż nieprzyjaciel podał bez zwłoki tył, zjeżdżając w dół, za rzekę.Minęła dziewiąta.Widać już było wyraznie, że ustępujące liczbą armaty Francuzówdziałają o niebo sprawniej od swych vis a vis i że koszą całe szeregi wroga.Cóż z tego, gdyDavout trzymał się na zdobytych pozycjach ostatkiem sił.Bennigsen widząc, iż ruchDavouta może spowodować zwinięcie całego szyku rosyjskiego, czynił nadludzkie wysiłki,by wyprzeć Francuzów z Serpallen.Od tamtej strony rosnący z każdą chwilą wiatrprzynosił pierwsze, pojedyncze śnieżynki, potem całe ich chmury.Nad walczącymi ludzmirozpoczynała swój taniec zawieja śnieżna.Szła w dzikich porywach od prawego skrzydła iSoult nie widział już Davouta, ale on sam i wszyscy, którzy go otaczali, czuli, że jeśli cesarznie zareaguje, dywizje tamtego pękną pod naporem Ostermana i Boggavouta.- Do diaska! Dlaczego cesarz nie ruszy centrum i nie zgniecie flanki tym lesKozak ? - Soult wiercił się w miejscu, wściekły, że mu śnieżyca odbiera widok.- CzemuAugereau stoi?!- Marszałek Augereau jest chory, wasza wysokość.Widziałem go wczoraj.ciężkagorączka, powieki opuchnięte, trzęsie go febra
[ Pobierz całość w formacie PDF ]