[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Tak, bywają maniacy - zgodził się Jan.- Ale to poezja, zresztą dziewięćdziesiątdziewięć procent uczących się jej na pamięć wkuwa tylko fragmenty poematu.Ja równieżcytuję z pamięci kilkanaście drobnych fragmentów dzieł Szekspira, te kawałki, które mibardzo przypadły do gustu.- Słyszałem, że jest pan szekspirologiem, i że chętnie przeniósłby się pan w czasytwórcy  Hamleta - mruknął  Zecer.- Bzdura! - zaprzeczył Serenicki.- Nie jest pan szekspiroznawcą?- Jestem, hołduję Billa ze Stratfordu jako superartystę i supermędrca, ale niechciałbym przenosić się w czasy, kiedy nie było mydła i pasty do zębów.Już prędzej w eręRomantyzmu, do Oksfordu, żeby zostać uczestnikiem debaty o przewadze oksfordczykaShelleya nad cambridżystą Byronem lub vice versa.Rok 1829.Publiczność oksfordzka, przezgrzeczność wobec szanownych gości z Cambridge, uznała wyższość Byrona.- Tak jak dzisiaj w kraju przez grzeczność wypada chwalić kapitalizm, lecz mnóstwoludzi go wyklina, bo Balcerowiczowi zawdzięczają, że utracili robotę, albo że stopa życiowaobniżyła im się do kolan lub do samych stóp.Gorzki smak zdobytej wolności.- Prędzej czy pózniej musi przyjść pewna poprawa - rzekł Janek.- Gdy już wszyscyważniacy ukradną  pierwszy milion , kapnie coś i dla frajerów, i dla plebsu, dla każdego.Historiografia przyszłych generacji będzie się dużo bardziej interesowała dzisiejszą rewolucjąobyczajową niż polityczną czy gospodarczą.%7łe to jest główny przewrót, a nie  Solidarność ,Mur Berliński i upadek Rosji Sowieckiej - zrozumiałem redagując nową edycję  Od białegocaratu do czerwonego.Kucharzewski wspomina tam kilkakrotnie rosyjskiego filozofa,Władimira Sołowjowa, który przed końcem XIX wieku wydał kilka prac teozoficznych.Pożyczyłem je i studiowałem.U nas pierwsza została chyba wydana  Krótka powieść oAntychryście , w 1924 roku.Sołowjow, notabene polonofil, prorokował makabryczny XXwiek i to, że kiedy ze schyłkiem XX wieku świat ogarnie kulturowo-obyczajowy nihilizm -rządzić będzie ludzkością  Uśmiechnięty Szatan ,  Dobrotliwy Truciciel ,  SerdecznyAntychryst , ideał kusicielskiego przewodnika: pacyfista, humanista, filantrop, ekolog, wegetarianin, miłośnik natury i dialogu, przyjaciel ludzi i zwierząt, ascetyczny uczony ibezinteresowny dobroczyńca,  Mesjasz Tolerancji , krzewiący wyrozumiałość totalną, dlawszystkich, dla prawych i dla nieprawych, lansujący moralność uniwersalną, ponadreligijną,koniecznie oczyszczoną z metafizyki i teologii katolicyzmu, ba, nawet dostrzegający JezusaChrystusa, lecz krytykujący Go jako biblista i mentor za zbyt restrykcyjny Dekalog, którytworzy podziały miast jednać ludzi, jednać braterskim uściskiem, niewykluczającym nikogoprócz wrogów wszechtolerancji i wszechhumanitaryzmu.Antchryst Mediator, nowy,modernistyczny Zbawiciel nowego, wszechwyzwolonego świata.Pomyśleć, że Sołowjowwidział go już sto lat temu jako siłę nam współczesną!Ten bulwersujący przypadek celnego chronologicznie profetyzmu, plus problemwspółczesnego rozprzężenia obyczajów, nie zainteresowały wszakże  playboya Bochenka.Zmienił szybko temat na subkulturową grypserę, reklamując wydawcy więzienne dzieło Zygi Tokrynia i chwaląc się swymi nowymi studiami, tyczącymi slangu grabarzy, wedługktórych trumna to  dębowa jesionka ,  garnitur ,  piórnik ,  pudełko itd.(łącznie 34określenia), urna funeralna to  doniczka ,  gorący kubek itd., zmarły to  sztywniak , kloc ,  klocek ,  sucharek ,  skóra ,  niebol itd., wisielec to  brelok , topielec to boja , et cetera.Panowie wnikliwie roztrząsali kwestie semantyczne, jak to językoznawcy,przechodząc po drodze na  ty , bo przy grypserze i przy piwie  panić nie bardzo wypada,zwłaszcza gdy Londyn jest mokry od deszczu.* * *Pierwszą po wyjezdzie z ojczyzny wizytę w tejże Jola Nowerska złożyła latem roku1996.Brat Joli, Zygmunt Kabłoń, któremu regularnie wysyłała z Londynu funty, uwiadomiłją telefonem o śmierci tatusia, Euzebiusza Kabłonia ( króla jabola ), żądając, by opłaciła izaszczyciła ceremonie funeralne.Wzięła ze sobą dwóch mężczyzn jako bagażowych: swegomałżonka, Witolda Nowerskiego, i swego kochasia, Denisa Duta. Gulden Wendrychowskirównież chciał jechać, ale wykluczyły go ze składu kontuzja nogi i męki rehabilitacyjne.Uczestników pogrzebu była garstka, kilkanaście osób, więc stypa nie była tłoczna, zato miała nostalgiczną atmosferę.Rzewnie bowiem wspominano nieboszczyka, mniejwszelako degustatora tanich win, tylko nieboszczyka systemowo-ustrojowego, który zmarłsiedem lat wcześniej, a nosił imię PRL-u.Co prawda towarzystwo nie należało dowielomilionowej rzeszy  przegranych (czyli tych obywateli III RP, którym tzw. transformacja ustrojowa zrobiła przysłowiowe  kuku ), lecz nostalgiczną tęsknotębiesiadujących wzbudzały kwestie, które można określić mianem prestiżu, lub, bardziej swojsko,  szpanu.Wszystko zaczęło się od samochwalby Bronka Kohuta, eksdzielnicowegoMO, który robił teraz w firmie ochroniarskiej i na brak  kasy nie mógł narzekać.Przytaknąłmu Longin Głowiński, dawny mistrz kradzieży metali kolorowych noszących fałszywąetykietkę  złomu , a teraz właściciel warzywniaka targowiskowego.Kilku innychuczestników stypy również chwaliło swój aktualny byt kształtujący świadomość -bytprofitentów tzw. wolności rynkowej.Co Denis Dut skomentował pochwalnie dlakapitalizmu, i ku swojemu zdziwieniu usłyszał od Kohuta:- Wie pan, panie szanowny.Nie, żebym narzekał, ale dziś pieniądz nie daje tylesatysfakcji, ile dawał za komuny, chociaż, prawda, gorzej się wtedy żyło.Ale z jakimfasonem, kiedy człowiek zafarcił!- Nie rozumiem.- powiedział Dut.- A co szanowny pan jara? - spytał Kohut.- Camele.- No i pięknie.Ja to palę Stuyvesanty.Mogę je dzisiaj kupić na każdym rogu, groszekosztują.Wtedy kupowało się je w Peweksach, albo też na czarnym rynku.Smakowały dużolepiej, tysiąc razy lepiej, a wie pan szanowny dlaczego? Bo niewielu było stać.Wszyscydookoła palili różne śmierdziuchy, Sporty i Ekstra-mocne, ci elegantsi Carmeny i Piasty, teżgówno do kwadratu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • elanor-witch.opx.pl