[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zapytasz pewnie, bo ka\dy o to pyta, dlaczego utrzymujemy tę fikcję.Dlaczego widzę z mejkomnaty kopułę świątyni i pozwalam jej istnieć, choć wiem, \e śpiewający w niej chór sławinicość, zmyślenie? Dlaczego wspieramy niektóre kulty, choć wiemy, \e muszą być z gruntufałszywe? Odpowiedz jest prosta.Bo ludzie tego potrzebują, potrzebują oparcia i skały, naktórej mogą zbudować swoje wątłe domostwa.I od wieków opoką tą były religie.To mydaliśmy ludziom religie, a one wypełniły dotkliwą pustkę w nich samych i u części naszychbraci.I nasze zobowiązanie względem ludzi jest jasne.Mamy utrzymywać ich iluzję, niemamy prawa stawiać ich przed nicością.Nadajemy ludziom sens, porządkujemy ichniechlujne i rozchełstane \ycie.I sami dzwigamy cię\ar tego oszustwa.Patriarcha umilkł i zapatrzył się w morze.Po dłu\szej chwili odezwał się: Mo\esz zapytać, co dla nas jest ostoją.Czy my, Wiedzący z Wysokiego Zamku, niedryfujemy po oceanie nicości, poświęcając się za tysiące innych, pochylonych nad marnościąwłasnego istnienia.Otó\ my wiemy, \e światem rządzi Rozum.Nie osobowy, jak jakiś bóg,ale po prostu Rozum, idea Rozumności.Prawa tego świata poddane są nieubłaganej logice,czas i przestrzeń stanowią punkty oparcia i punkty odniesienia.Są zasady świata,wywiedzione z Rozumności, które pozwalają nam budować spójny światopogląd.Patriarcha skończył.Siedzieli chwilę w milczeniu, po czym Salamandra wstał i wyszedł zkomnaty.Zamieszkał teraz w Wysokim Zamku i często z okien swojej sypialni patrzył naprzechodzące poni\ej \ółte postaci.Zpieszyły do świątyni albo krzątały się po licznychdziedzińcach twierdzy.A Salamandra nic nie robił, bo ci spośród Wiedzących, którzy odbylirozmowę z Patriarchą, nic ju\ nie mieli do roboty.Wszystko wykonywali kapłani i ichpodwładni, nie wiedząc, czemu tak naprawdę słu\ą.Jedynym zadaniem Salamandry byłochronić tajemnicę i podtrzymywać przez to złudzenia całego świata.Z ludzi w piaskowychhabitach przenosił wzrok na morze.Gdzieś za horyzontem rozpościerał się ląd, z któregoprzybył.Tam znajdowały się pogrą\one w iluzjach państwa, ze swymi zatopionymi wiluzjach obywatelami.Przez pierwsze dni czuł \al.Do wszystkich, \e go oszukiwali, i do prawdy, \e okazała siętak surowa i zgrzebna.Ale potem \al ustąpił spokojowi, gdy\ wiedział Salamandra, \ezasłona iluzji spadła po raz ostatni.* * *Spokojnie pykając wonne nargile, Sumak z Salamandrą oddawali się zapomnianej od latgrze.Salamandra przypominał sobie z ka\dym ruchem swe niegdysiejsze pora\ki izwycięstwa, z ka\dym ruchem stawały przed oczyma podobne układy.Miał głowę nabitątysiącami kombinacji i ustawień, które tylko czyhały, by wylać się wezbraną obfitością zwieloletniego uśpienia.I kiedy Sumak odsłonił szachownicę, fragmenty minionej wiedzy,taktyki i strategii stanęły jak \ywe.Salamandra zaczął spokojnie, zachowawczo.Debiut przebiegał wedle staro\ytnychschematów, do dziesiątego ruchu nie było \adnych odstępstw i zaskoczeń.Centrum planszyzagęściło się pionami, obstawionymi przez lekkie figury.Obaj gracze zabezpieczyli swoichkrólów i przeszli do gry środkowej.Mimo pierwotnych zamierzeń, Salamandra zrezygnował zupraszczających wymian i zablokował pionami pootwierane linie.W Zamku-na-Wyspie byłmistrzem gry w zagęszczonym polu, jak nikt inny radził sobie, skacząc pomiędzy związanymifigurami.Podczas gdy inni dą\yli do szybkich rozwiązań i plansza w ich rozgrywkach prędkopustoszała, on zastawiał pułapki i tkał zdradzieckie sieci, a mnogość figur utrudniałaprzeciwnikom przewidywania.Sumak rozpoczął pozycyjny atak na skrzydle hetmańskim i pchnął w przód zwartąofensywę pionów.Salamandra, przyczajony i czujny, wypatrywał korzystnego układu figur,by w niespodziewanych widłach zdjąć z planszy wie\ę lub hetmana.Wymienili gońce i podwa piony.Na planszy nieco przejaśniało
[ Pobierz całość w formacie PDF ]