[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jej bia-ła nocna koszulka połyskiwała w mroku.Kiedy pospiesz-nym ruchem dziewczynka przesunęła się na skraj szezlonga,zobaczył, że w kąciku ust mocno zaciska miętową pałeczkę.Nie wiedział nawet, że w jego domu są jakieś cukierki.Popatrzył na nią chmurnie.- Myślałem, że jesteś w łóżku.68Odpowiedziała mu równie chmurnym spojrzeniem, wca-le nie wystraszona.- Obudził mnie papy kamerdyner - wyjaśniła tonem mę-czennicy i machnęła cukrową pałeczką w jego kierunku.-Nie za bardzo mogę spać, kiedy dokładnie naprzeciw moje-go pokoju, po drugiej stronie korytarza, on nie przestaje lamentować nad papy przemokniętymi włosami, prawda?- A co ty robisz w pokoju naprzeciw mojego? Twój pokójmieści się w apartamencie dziecięcym, na trzecim piętrze.- Przeprowadziłam się.Na trzecim piętrze nie ma żad-nych mebli.- Służba powinna była przenieść meble z innego pokoju.- Powiedziałam im, żeby sobie tym nie zawracali głowy.Nie podoba mi się w pokoju dziecięcym.Jest tam za gorąco.Dylan miał ochotę parsknąć śmiechem na jej kłamstwo,ale przypuszczał, że ojciec w takich sprawach powinien okazywać surowość.- Dziś wieczorem wcale nie jest gorąco.Właściwie na ze-wnątrz jest nawet całkiem chłodno.- Może - odpowiedziała - ale za kilka miesięcy nie będzie.Trochę głupio byłoby spać teraz tak wysoko, a zaraz potemponownie przeprowadzać się na dół, nie uważa papa?Dylan podejrzewał, że jeżeli Isabel już udało się przeko-nać służbę, by pozwoliła jej spać w pokoju, który nie należałdo apartamentów dziecięcych, to później należy się spodzie-wać po niej dużo bardziej kłopotliwych błazeństw.Gracebędzie miała pełne ręce roboty.- Zaangażowałem dla ciebie guwernantkę.- Fuj! - Dziewczynka wykrzywiła się i rozgryzła miętowąpałeczkę.- Jakie to okropne! - powiedziała z buzią pełną ka-wałków cukierka.- Czy nie mogłabym zamiast tego miećmajordomusa?- Tylko księżniczki mają majordomusów.Inne małedziewczynki mają niańki i guwernantki.-Wiem, to takie dziwaczne.Wolałabym być księżniczką.Wtedy mogłabym wszystkim dookoła rozkazywać.Nawet pa-pie.- Machnęła resztką obgryzionej laseczki w jego kierunku.-69Wyznacz mi odpowiednią sypialnię albo każę cię zamknąćw Tower - zaintonowała z całym majestatem, na jaki staćośmiolatkę.Dylan uśmiechnął się szeroko, a ona wetknęłasobie resztkę cukierka do ust.- Poza tym - ciągnęła już normal-nym głosem - guwernantki są paskudne.Są nieeleganckie i nudne.Zawsze każą dodawać słupki i trajkoczą, i robią awantury, kiedy nie ceruje się pończoch.Dylan uwierzył jej na słowo.- Ta guwernantka nikogo takiego nie przypomina.- Czy jest ładna?Ładna? Raczej niezbyt odpowiednie słowo na określeniekobiety, która od pięciu lat nawiedzała go we snach.- Przypuszczam, że jest ładna - przyznał, unosząc butelkęz brandy do ust.- Czy jest papy kochanką?Moore aż się zakrztusił.- Na miłość boską, skąd ty w ogóle wiesz o takich spra-wach? Zresztą wszystko jedno - dodał natychmiast, uświada-miając sobie, że tego tematu raczej nie powinien omawiaćz dzieckiem.- Myślę, że pora się kłaść.- Może mi papa powiedzieć.- Oparłszy brodę na okrytychbawełnianą koszulką kolanach, Isabel ssała cukierka i przyglą-dała się Dylanowi z czymś w rodzaju sceptycyzmu.Nie chciałwiedzieć, gdzie sobie przyswoiła taki wyraz twarzy.- Nie jest moją kochanką - zapewnił, sumitując sięw myśli, że odpowiedź jest prawdziwa, przynajmniej na ra-zie.- I nie będziemy ponownie o tym rozmawiali.Idź dołóżka.Isabel ześlizgnęła się z szezlonga i podeszła do fortepianu.- Nie jestem zmęczona.Czy mogę z papą pograć? Mogli-byśmy grać na cztery ręce.Potrząsnął głową, ale dziewczynka nie rezygnowała.- Przysięgam, papo, że nadążę.Papa.Nawet to słowo mu się nie podobało
[ Pobierz całość w formacie PDF ]