[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przyjmując zaproszenie, sama wystawi się na pokusę.Eryk czekał cierpliwie, musiała dać mu jakąś odpowiedz.Pomysł wyjazdu za miasto bardzojej się spodobał.Nie przychodził jej też na myśl żaden rozsądny powód, by kazać Erykowiodwiezć się jednak do willi państwa Ruspaolich.Z pewnością uznałby, że Susan jest okropniedziecinna, gdyby dowiedział się, dlaczego tak długo się zastanawia.- Dobrze, zróbmy sobie wycieczkę - powiedziała wreszcie.- Ale przedtem rzeczywiście chcia-łabym się odświeżyć.Czy twoje mieszkanie jest gdzieś niedaleko?- Tak - odparł, naciskając na gaz.Eryk zajmował apartament, z którego roztaczał się widok na Tyber i Zamek Zwiętego Anioła.Dom bardzo się Susan spodobał.Do mieszkania wjechali windą, którą dotąd widziała tylko nafilmach.Weszli do sporego przedpokoju.Na podłodze leżał wspaniały chiński dywan, a jedynymmeblem był tu dębowy rzezbiony stół.Pokój, urządzony z dużym smakiem, miał kształtkwadratu.Susan wyjrzała przez okno.W dole zobaczyła rzekę, a na drugim brzegu ZamekZwiętego Anioła - jeden z symboli Rzymu.- Czy to twoje mieszkanie? - zapytała.- Meble są bardzo piękne.Pokazał jej pozostałe pomieszczenia i wyjaśnił, że apartament nie jest jego własnością -wynajął go razem ze wszystkimi sprzętami.- Jak długo zamierzasz pozostać w Rzymie? Musiała o to spytać, uświadomiła sobie bowiem,że Eryk nie zapuścił tu korzeni i właściwie w każdej chwili może wyjechać.- Jeszcze nie wiem - odparł.- Ale z pewnością zostanę tu co najmniej przez dwa miesiące,może do września.Jak gdyby odgadując jej myśli, podszedł bliżej i objął dłońmi twarz dziewczyny, tym samymruchem co wczoraj w ogrodzie.- Nie spieszy mi się, w każdym razie nie w tej chwili.Pocałował ją, z początku tak samo delikatnie jak za pierwszym razem.Ale w Eryku obudziłosię już pożądanie.Rozdzielił językiem jej wargi, które rozchyliły się posłusznie.Susan przytuliłasię do niego, choć w jej głowie kłębiły się najbardziej sprzeczne myśli.Rozsądek mówił nie",zmysły jednak krzyczały tak" i dziewczyna zauważyła, że ich to właśnie coraz chętniej zaczynasłuchać.Ręce Eryka gładziły jej plecy, a usta błądziły po szyi.Susan drżała z podniecenia.Pomyślała,że upadłaby, gdyby nie trzymał jej tak mocno w ramionach.Ogarnęła ją nie znana dotądtęsknota.Czuła głośne, gwałtowne bicie serca, a jej ciałem wstrząsały dreszcze.O takichprzeżyciach czytała do tej pory tylko w książkach.Wargi mężczyzny znów przywarły do jej ust.Zamknęła oczy.Nie zauważyła, że Eryk popycha ją powoli w stronę kanapy.Nagle obudziła się z błogiegoodurzenia, stwierdzając, że leży już na łóżku, a on pochyla się nad nią.Wiedziała, że musi gopowstrzymać.Lecz jej ciało wcale nie miało zamiaru posłuchać.Było to tak, jakby całkowicieutraciła nad nim władzę.Eryk wciąż ją całował, rozpinając jednocześnie guziki jej bluzki.Po chwili gładził już piersiSusan.Jęknęła.Wewnętrzny głos ostrzegał, że za moment będzie już za pózno, ale w tej burzyszalejących uczuć przebrzmiał całkiem bez echa.Eryk objął ją jeszcze mocniej.Czuła teraz naszyi jego ciepły oddech.- Nie, proszę, przestań! - zawołało coś w niej.Dopiero po dobrych paru sekundachuświadomiła sobie, że powiedziała to głośno.Mężczyzna natychmiast się podniósł.Jego twarz była zaczerwieniona, a oczy płonęłynamiętnością.- Co się dzieje? - zapytał.Miał schrypnięty głos.Z zakłopotaniem przesunęła ręką po włosach.- Wszystko stało się tak raptownie.tak szybko.Nigdy jeszcze nie zdarzyło mi się cośpodobnego - powiedziała cicho.Jej oczy napełniły się łzami.Brakuje jeszcze tylko tego, żebym się rozpłakała, pomyślała zprzestrachem.- Nie powinnam była tu przychodzić - szepnęła.Z oczu Eryka zniknęło pożądanie.Popatrzył na nią z troską i przytulił do siebie.- Strasznie mi przykro.Pogłaskał dziewczynę po głowie.- Jesteś taka piękna, Susan.Przez cały dzień miałem ochotę cię pocałować.Nie mogłem siędoczekać, a teraz.teraz chyba straciłem nad sobą kontrolę.Te słowa pocieszyły ją, ale nie na długo.Nie mogła już powstrzymać łez, które zaczęły płynąćpo policzkach.- Susan, Susan - powtarzał uspokajająco Eryk, obejmując ją mocno, jakby chciał przedczymś ochronić.- Zachowałam się jak głupia gęś.%7łałujesz pewnie, że nie zaczekałeś, aż rzeczywiście dorosnę.Położył rękę na jej ramieniu, odsuwając Susan trochę od siebie.- Posłuchaj mnie.Po pierwsze, to co powiedziałem przy naszym pierwszym spotkaniu, byłobardzo głupie.Po drugie, przez cały czas nie mogłem wtedy oderwać od ciebie oczu.Ale kiedypodszedłem do twojego stolika, wydawało mi się, że chcesz tylko zabawić się moim kosztem.Musiałem się bronić, dlatego odezwałem się w taki sposób.- A ja myślałam to samo o tobie - odrzekła, ocierając łzy.- Byłam trochę zmieszana.A scenaurządzona przez Lucinnę jeszcze pogorszyła sprawę.- Do tej pory nie wiem, o co jej właściwie wtedy chodziło.- Ach, nieważne.Poczuła, że się czerwieni.Niepotrzebnie o tym wspomniała.- Na pewno? - Spojrzał na nią badawczo.-Moim zdaniem jest inaczej.Opowiedz mi.Susan spuściła wzrok.- Powiedziała, że ty nie interesujesz się małymi dziewczynkami, czy coś w tym rodzaju.Dokładnie nie pamiętam.- To typowe dla Lucinny.Potrafi być okropna i taka właśnie najczęściej bywa.Kiedy czegośchce, zapomina o wszystkim.Nie potrafi się pohamować.Wyjął papierosa i zaczął szukać zapalniczki.- A ona chce ciebie - powiedziała z przekonaniem Susan.Wstał i podszedł do biurka.Zapalił papierosa, nic nie odpowiadając.Zaciągnął się głęboko.- Możliwe - powiedział wreszcie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]