[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Bez większego wysiłkuudało mu się ich rozdzielić.- To nic nie pomoże - powiedział założyciel Aerie, wbijając w nich spojrzenie swoichlodowatych oczu.Nadchodzi burza i bez względu na to, czy będziemy z nią walczyć - a przyokazji też sami ze sobą - deszcz i tak spadnie.Nagle Aaron poczuł delikatne łaskotanie na karku.Obrócił się i zobaczył jakiś kształt,który formował się po drugiej stronie ulicy.- Kamaelu, to ty? - spytał, ruszając z miejsca w tamtym kierunku.Belfegor złapał go za ramię.- Zaczekaj - rozkazał.Ale Aaron nie usłuchał.Wyrwał się i pobiegł w stronę skrzydlatej postaci.Byłpewien, że to Kamael, i nie pomylił się.Ale na jego widok stanął jak wryty.Anioł trzymał sięza ranny brzuch, z którego kapała krew, plamiąc ulicę Aerie.Kamael zachwiał się i byłbyupadł, gdyby nie Aaron, który podbiegł i zdążył go chwycić.- Nadchodzi.- Aaron usłyszał za plecami złowieszczy szept Belfegora.- Burzanadchodzi.ROZDZIAA 12Wszędzie było pełno krwi.Aaron złapał rannego anielskiego wojownika, czując, jak ucieka z niego życie.Przed oczami stanął mu ten straszny dzień, w którym tak samo klęczał na ulicy,trzymając na rękach umierającego Gabriela.Nie chciał już nigdy czuć się w ten sposób.Aleniestety, ból był taki sam jak wtedy.- Mogę coś zrobić - powiedział do swojego przyjaciela, próbując tchnąć odwagę nietylko w Kamaela, ale i w siebie.A potem sięgnął w głąb swojej duszy, szukając Boskiej iskry,która wtedy pomogła mu ocalić czworonożnego towarzysza.Kamael chwycił go za rękę.- Chłopcze, nie marnuj energii na walkę, która jest z góry przegrana.- Jego uchwytbył jeszcze mocny, ale już słabł.Aaron przytulił anioła, patrząc z niemym przerażeniem na rany na jego plecach.Jednaz nich miała postać poczerniałej dziury, charakterystycznej dla obrażeń zadawanych przezniebiańską broń.Ale w drugiej nie było widać śladów gojenia, wręcz przeciwnie - krwawiłaobficie.- Zatrzymamy krwawienie i nic ci nie będzie.- Aaron mocno przycisnął rękę do rany.Kamaela przeszył dreszcz, a z jego rany buchnął strumień świeżej krwi.Krew byłaciepła i miała ostry, gryzący zapach.- Krwawienie nie ustanie.- Kamael zdołał jakoś usiąść.- Zaczarowany metal i mieczWerchiela - wykrztusił z siebie.- Obawiam się, że to może być zabójcza kombinacja.- Leż i nie ruszaj się.Możemy.Kamael wciąż trzymał Aarona za rękę, zbierając w sobie resztki sił, by ścisnąć ją jaknajmocniej.- Nie wróciłem tu po to, żebyś ratował moje żałosne życie - powiedział, wbijając wniego intensywne spojrzenie stalowych oczu.- Nigdy nie łudziłem się, że mogę mieć jakiśudział w tej przepowiedni.że zostanie mi wybaczone.- Przestań tak mówić! - Aarona wzburzył fatalizm płynący ze słów anioła.Wielu spośród mieszkańców, którzy zgromadzili się przed domem Belfegora, terazotoczyło Aarona i Kamaela ciasnym kołem, śledząc rozwój dramatycznych wydarzeń.Jeden zmężczyzn zdjął koszulkę i podał ją Aaronowi, by ten użył jej jako kompresu i przyłożył dokrwawiącej rany.- Ocaliłem na tym świecie wiele istnień - powiedział Kamael.- Ale wątpię, by mogłoto zrównoważyć liczbę istnień, jakie odebrałem, będąc jeszcze przywódcą Potęg.- Jak możesz być tego pewien, Kamaelu? - spytał Aaron.Zależało mu, żeby anioł znim został, żeby skupił się i zapomniał na chwilę o śmiertelnej ranie.Zatoczył wokół siebiekoło.- Większości z nich nie byłoby tu, gdyby nie ty.Mnie też by tu nie było.Kamael spojrzał na niego zmęczonymi oczami, które widziały już zbyt wiele.- W głębi duszy wiedziałem, że zle robię, ale zabijałem nadal, ponieważ wierzyłem, żeOn tego ode mnie oczekuje.To ironia, że dopiero słowa człowieka - ślepego wróżbity - dałymi do myślenia i otworzyły mi moje własne oczy.- Kamael zaśmiał się, wypluwając ciemnąkrew, która poplamiła jego siwą kozią bródkę.- Wyobraz to sobie - dokończył z uśmiechem.-Dopiero tak niska istota jak człowiek pokazała mi, jak bardzo się myliłem.Aaron uśmiechnąłsię smutno.- Rzeczywiście, trudno w to uwierzyć.Anioł zaniósł się nagle spazmatycznym kaszlem.Aaron miał wrażenie, że wykrztusi zsiebie resztki życia, które jeszcze się w nim tliło.Czasu, jak zwykle, było dramatycznie mało.- Czy on umiera? - spytał jeden z gapiów - dziewczyna, na oko kilka lat starsza odAarona.Jej oczy były szkliste od łez.Podobnie jak oczy wszystkich pozostałych, którzy się tuzgromadzili.Aaron nie potrafił zdobyć się na odpowiedz, chociaż wydawała mu się ona corazbardziej oczywista.- Oto najbardziej palące pytanie dnia - odparł za niego Kamael, nie spuszczając oczu zNefilima.- Czy umrę tutaj, na tej ulicy - w miejscu, którego tak długo szukałem? - Zadając topytanie, anioł przyciągnął go bliżej do siebie, wykorzystując resztki energii, dzięki którejudało mu się wrócić do Aerie.- A może czeka mnie wieczna łaska i przebaczenie? - spytałtęsknym głosem.- Tylko ty znasz odpowiedz.Aaron czuł, że czas jego przewodnika dobiega końca.- Może się przekonamy? - zaproponował, sięgając w głąb swej jazni, by odnalezć darodkupienia.Tajemnicza istota czekała tam na niego, tak jak się spodziewał.Przywołał ją dosiebie, czekając, aż moc spłynie w dół jego ramion, do samych koniuszków palców.Nieczekał długo.Po chwili między opuszkami palców zatańczyły mu małe, niebieskie iskierki.Aaron spojrzał ze współczuciem na leżącego przed nim anioła, który pokazał mu drogę doprzeznaczenia.Wewnątrz bił się z wieloma różnymi emocjami: z jednej strony czuł smutek,że już nigdy nie zobaczy swojego przyjaciela, a z drugiej szczęście - że anioł w końcu trafi dodomu.Kamael zaczął się modlić, zaciskając ciężkie, strudzone powieki.- Wybacz mi.Panie Wszechmogący.Okaż mi swoje miłosierdzie i zapomnij o moichwystępkach.Aaron zbliżył dłoń do anioła - emanująca z niej moc świeciła jak małe słońce.- Oczyść mnie z moich grzechów.Przyznaję się do nich i wyrzekam się nieprawości.Aaron dotknął palcami piersi Kamaela i poczuł, jak przepływa przez nie wyjątkowydar jego anielskiej mocy odkupiciela.To było dokładnie to, o co mu chodziło.- Uzyskałeś przebaczenie - obwieścił, zanurzając dłoń głębiej w ciało Kamaela.Kamael stłumił okrzyk, a jego ciało wygięło się w łuk, kiedy Aaron uwolnił drzemiącąmoc i napełnił nią anioła, który w pewnym momencie zaczął dymić.Jego skóra stała sięszorstka i zaczęła pękać, gdy ludzka powłoka, którą nosił od czasu swojego upadku, łuszczyłasię i odpada ła płatami.Kamael wił się na ziemi jak wąż zrzucający skórę, doznając na nowołaski, która dawno przestała być jego udziałem.Wreszcie wydał z siebie okrzyk ulgi, po którym nastąpił oślepiający błysk.Aaron wporę odwrócił wzrok.Słyszał westchnienia i stłumione okrzyki podziwu tych, którzyzgromadzili się wokół.Po chwili spojrzał z powrotem na ostatniego świadka jegowyjątkowego daru.Wspaniała - to była jedyna myśl, jaka przyszła mu do głowy, kiedy ujrzał wyjątkowopiękną, a jednocześnie budzącą respekt postać, która unosiła się na skrzydłach utkanych zcienkich jak babie lato promieni słonecznych.Włosy otaczały głowę Kamaela jak ognistaaureola.Jego skóra była niemal przezroczysta; miał na sobie zbroję, która też musiała zostaćwykuta z promieni słońca
[ Pobierz całość w formacie PDF ]