[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Noor nie mogła spać; nękał jąniepokój, którego nie potrafiła poskromić.Wokół panowała intensywna ciemność - nierozjaśniały jej światła wielkiego miasta.Westchnęła ciężko.W ciągu ostatnich dni wszystko się na nią waliło.Bariwprawdzie twierdził, że z jego nogą coraz jest lepiej, lecz w dalszym ciągu dłużej niżparę minut nie mógł na niej ustać, tym samym nie mógł pracować.Mówił jej, co ma robić, udzielał cennych wskazówek, a Noor była pojętnąuczennicą.Umiała już rozpalać ogień, a nawet złowiła rybę w sieć, jaką Bari zrobił zjej ślubnego welonu i paru giętkich witek.Według jego opisu znalazła w lesie zioła izrobiła z nich maść na rany.Prawie codziennie nowe ładunki dobijały do brzegu zatoki i Noor prawiecodziennie starała się robić użytek z zupełnie bezużytecznych rzeczy, pochodzących zinnego, jakże odległego od nich świata.Któregoś dnia przyniosła Bariemu kawałek suchego drewna i kazała mu zrobić ztego kawałka kostki do gry.Wieczorami leżeli więc przy ognisku i grali w kości.Pod wpływem impulsu, któremu nie mogła się oprzeć, nanizała na linkę na rybyperły zdobiące jej ślubny strój, i w ten sposób powstał naszyjnik - pierwszy dla niej,drugi dla tej znalezionej lalki, którą nazwała Laquia.- Kawa, kawa - mruczała pod nosem, wrzucając do wrzątku aromatycznyproszek.Wlała potem kawę do malutkich plastikowych pojemniczków, jakie znalazła wapteczce pierwszej pomocy - jedna porcja dla Bariego, druga dla niej.- Czuję się jak w siódmym niebie - rzekła, rozkoszując się wspaniałym aromatemi czekając, aż kawa trochę wystygnie.Prawdopodobnie to przez tę kawę nie mogła pózniej zasnąć.Organizmodzwyczaił się od kofeiny, uznała w duchu.Przecież przez cały dzień była na nogach,pracowała, czym więc innym mogła tłumaczyć tę swoją bezsenność?Chciałaby się przytulić do Bariego, ale choć spali pod jednym foliowym kocem,Bari nigdy nie wykazał inicjatywy choćby objęcia jej.Zdarzało się, że Noorwykonywała przez sen pewne ruchy w tym kierunku, ale nigdy na jawie.Sądząc po oddechu, Bari też nie spał.Jej duma bardzo ucierpiała, gdydowiedziała się, co naprawdę Bari o niej myśli, i choć ich wzajemne stosunki uległyznacznej poprawie, bała się jego reakcji na jej prośbę, by, na przykład, ją objął.Tymbardziej że raz go już o to prosiła, a on brutalnie jej odmówił.Wyczuła, że Bari splata ramiona za głową.69SR- Nie możesz spać? - zapytał.- Nie mogę - odparła.- Zmieszne, każdy mięsień mnie boli ze zmęczenia, a sennie przychodzi.A ty? Ból nie daje ci zasnąć?Mruknął coś zamiast odpowiedzi, a Noor nie chciała być nachalna.- Sądzisz, że twoja rana goi się prawidłowo? - zapytała.Nic na to nie odpowiedział, a to milczenie sprawiło, że Noor przeszył dreszczlęku.Co ona pocznie, jeżeli nastąpią jakieś komplikację? Jeśli na przykład wda sięinfekcja? Zioła, o jakie prosił i jakie, w postaci maści, przykładała mu do rany, mogłybyć toksyczne, a ona nawet nie skończyła kursu pierwszej pomocy.- Jeśli wydostaniemy się stąd, zapiszę się na kurs dla sanitariuszek - oznajmiła zemfazą.- I muszę też zdobyć trochę wiedzy w innej dziedzinie.Bari tak długo nic nie mówił, że Noor pomyślała, iż zasnął.Wreszcie jednakpadło pytanie:- Jaką dziedzinę masz na myśli?- Jeszcze nie wiem.Będę musiała się zastanowić.Może coś z rzemiosła.Hydraulika? - Roześmiała się.- Coś pożytecznego.No bo widzisz, jesteśmy tu, nabezludnej wyspie, gdzie liczą się tylko niektóre umiejętności.Ważne jest jeszcze to, comówiłeś: jeśli człowiek chce przeżyć w takich warunkach, musi walczyć i zewrzeć si-ły, bo inaczej zginie.Wiesz, do jakiego wniosku doszłam ostatnio?- No?- %7łe tu, w oderwaniu od świata, człowiek łatwiej dociera do prawdy.Znowu zapadło milczenie, ale tym razem Noor wiedziała, że Bari słucha.- Rozumiem - powiedział z nutą ciepła w głosie.- Więc po powrocie - jeżeli w ogóle wrócimy - chcę zacząć robić cośkonkretnego, co w przyszłości będzie służyło ludziom.Chciałabym zostać inżynieremalbo lekarzem, albo.Uważasz, że nie jest za pózno? Myślisz, że się wygłupiam?- Nie - odparł.- Dlaczego miałbym tak myśleć, skoro chcesz światu coś z siebiedać?Noor roześmiała się, jak gdyby kpiąc nagle z samej siebie.- Faktycznie! Nie przyszło mi na myśl, że o to właśnie mi chodzi! Allach, Allach,oto ja przeistaczam się w dobrodziejkę! W bogatą biedną dziewczynę, która roni łzynad sierotami.Bari też się roześmiał.- Nie w tym sęk - powiedział.- Wiem.Sęk w tym, że ja chcę po prostu robić coś pożytecznego.70SR- Zwietnie.Stać cię na to.- Wiesz - rzekła po dłuższej chwili - że to jest największy komplement, jaki dotądusłyszałam.I w tym właśnie momencie uświadomiła sobie, że kocha Bariego.Czy kochała good samego początku? Czy też była tak pochłonięta własną osobą, że ta prawda do niejnie docierała? Czy może dopiero tu, na tej wyspie obudziła się w niej miłość dodrugiego człowieka.Nie wiadomo, kiedy ziarno rośliny padło w glebę, ale prawda jesttaka, że owa roślina była teraz w pełnym rozkwicie.Korciło ją, aby mu to powiedzieć, ale powstrzymał ją lęk.On udawał, że jąkocha, zaś w głębi duszy nią pogardzał.A powód, dla którego chciał tego małżeństwa,nie uległ zmianie: wola dziadka.Jeśli ona teraz wyzna mu miłość, to czy on znów będzie udawał, że ją kocha?Była niemal pewna, że teraz lubi ją, ale lubienie to nie miłość.Poruszyła się niespokojnie.- Och, co ja bym dała za jakąś dobrą muzykę albo film! - powiedziała wciemność nocy.- Czy zawsze masz takie kulturalne potrzeby, jak nie możesz spać?- Na ogół mogę spać, ale jeżeli nie mogę, to wstaję i albo oglądam film, alboczytam.Albo wysyłam e-maile do moich przyjaciół.- Roześmiała się.- Ciekawe,jakich środków nasennych używały ludy prymitywne przed wiekami.- Tych samych minus technologia - rzekł.- Chcesz, żebym opowiedział ci bajkę?- Bardzo.Ojciec opowiadał mi bajki.Twoja też będzie o czarodziejach imędrcach?- Oczywiście.Serce jej biło mocno, gdy położyła dłoń na jego ramieniu.- A jak twoja noga? - zapytała.- W porządku - odparł.- A teraz bądz cicho i słuchaj.71SRROZDZIAA TRZYNASTYPewnego razu żył sobie król, który miał córkę przecudnej urody, o imieniuZarsana.Była tak piękna i tak dobra, że ludzie uważali ją za boginię.Służba zwykła oniej mawiać czarodziejska księżniczka".Była oczkiem w głowie obojga rodziców.Któregoś dnia król rzekł do królowej:- Choć utrata jej przysporzy nam cierpień, najwyższy jednak czas pomyśleć o jejmałżeństwie.Musimy znalezć człowieka godnego jej urody i cnót.Zbyt długo jużzwlekaliśmy z tym, bojąc się rozstania
[ Pobierz całość w formacie PDF ]